Nicklas Bendtner nie pomaga swojemu klubowi. Ostatnie miesiące to i tak, lekko mówiąc, mocno przeciętny czas dla zawodników VfL Wolfsburg. „Wilki” zamiast zgranej watahy coraz bardziej przypominają armię samotników. W pojedynkę jest jednak trudno cokolwiek ugrać...
Volkswagen wpompował w niemiecki klub tak grube miliony, że jeszcze przed sezonem „Wilki” stawiane były w wąskim gronie ekip, które byłyby w stanie zagrozić bawarskiej hegemonii w najbliższych latach. Sezon 2015/2016 brutalnie zweryfikował plany koncernu – to właśnie Bayern wyrzucił VfL z Pucharu Niemiec (już w drugiej rundzie, wynik 1:3), ekipa zajmuje też 8. miejsce w tabeli i tylko huragan lub wykluczenie pozostałych rywali pozwoliłoby Wolfsburgowi zakwalifikować się ponownie do Champions League. Na osłodę została jeszcze Liga Mistrzów, jednak twarz działaczy szybko rozbije się o stojący przed nimi tort – trudno liczyć na coś innego, gdy ledwo pokonuje się belgijski Gent. Choć trzeba przyznać, że ćwierćfinał to i tak spore osiągnięcie.
Przeciętnych nastrojów na Volkswagen Arena nie próbuje naprawić Lord Bendtner, który do sporego ogniska dolewa nie oliwy, ale benzyny. I to nie z kanistra, ale z cysterny. Pan Nicklas, przyzwyczajony do grzania ławy, zapomniał, że treningi to nie mecze i nie może zacząć się rozgrzewać dopiero po 45 minutach od rozpoczęcia. Tym razem postanowił to zrobić, czym rozwścieczył wszystkich w Wolfsburgu. A dlaczego spóźnił się na poranny trening i w konsekwencji dostał zakaz pojawienia się na popołudniowej sesji? Podobno po prostu zaspał. Ławka czy łóżko? Co to za różnica…
@Dr_ughr A na trening zaspał. Nie pierwszy raz. @blazejbem
— Tomasz Urban (@tom_ur) March 15, 2016
W konsekwencji Nicklas ma po prostu wylecieć z drużyny – oficjalne oświadczenie podobno pojawi się jeszcze dzisiaj. Czy to dobre i rozsądne rozwiązanie?
– Z jednej strony „pozbycie się” Nicklasa Bendtnera z klubu byłoby dobrym posunięciem, gdyż jest to zawodnik nie tyle niszczący atmosferę w szatni, ale i przynoszący wstyd całemu zespołowi. Im mniej szans dostaje, tym większe głupstwa przychodzą mu do głowy. Pieniądze wydawane na jego pensję są stracone, ponieważ Duńczyk i tak nawet nie zasiada na trybunach, podczas gdy jego koledzy rozgrywają mecz, raczej wyrzucanie grubych tysięcy w błoto nikomu szczęścia nie daje.
Z drugiej jednak strony można powiedzieć, że obecnie w kadrze „Wilków” są braki, w dużej mierze powodowane kontuzjami i ktoś na załatanie dziury mógłby się przydać. Czy jednak ta rola nadaje się dla Nicklasa Bendtnera? Dieter Hecking woli posadzić na ławce rezerwowych dodatkowego bramkarza, niż zwrócić się w stronę Duńczyka, odpowiedź jest więc jasna – komentuje sprawę Katarzyna Gleich, redaktor naczelna VfL-Wolfsburg.pl.
To kolejna afera, która w ostatnim czasie dotyczy „Wilków”. Zawodnicy, zamiast błyszczeć na boisku, błyszczą na okładkach piłkarskich tabloidów. Max Kruse jakiś czas temu zgubił w taksówce… 75 tysięcy euro, wracając z turnieju pokerowego. Natomiast sam Nicklas Bendtner wstawił ostatnio na Instagrama zdjęcie z Mercedesem zamiast z klubowym Volkswagenem.
Najpierw reklamowanie gaci, teraz Mercedesem na trening klubu Volkswagena. Po prostu #Bendtner pic.twitter.com/NNbLBfG1hf
— Michał Kołodko (@Michauww) February 20, 2016
Podczas wypożyczenia w Juventusie Duńczyk zasłynął głównie tym, że prowadził samochód pod wpływem alkoholu. Lordem nazwany został po słynnej akcji z kolejną fotografią w social-media.
https://pbs.twimg.com/media/Bs0zHElIgAAslTk.jpg