Ponownie genialną drugą połową spotkania wykazali się piłkarze Bayernu Monachium, którzy wygrali z Eintrachtem. Większa niespodzianka miała miejsce w Bielefeld, gdzie miejscowa Arminia wygrała z Bayerem Leverkusen 1:0.
Problemów z pokonaniem przeciwnika nie mieli piłkarze VfB Stuttgart, którzy przed własną publicznością podejmowali piłkarzy Hansa Mayera. Mecz rozstrzygnął się praktycznie w pierwszych trzydziestu minutach gry. Już w 3. minucie, prowadzenie piłkarzom z Gottlieb Daimler Stadion dał Cacau. W 12. minucie, wynik na 2:0 podwyższył lewonożny Antonio da Silva. Trzecią i ostatnią bramkę dla ekipy mistrza Niemiec w 31. minucie strzelił kapitan 'Die Roten’ – Fernando Meira. Ostatecznie, VfB Stuttgart pokonało FC Nurnberg aż 3:0 i wciąż zachowują szanse na zajęcie drugiego miejsca w tabeli na koniec Bundesligi. W zespole gospodarzy wciąż nie występowała największa gwiazda Stuttgartu – Mario Gomez.
Ponownie, fantastyczną drugą częścią spotkania wykazali się podopieczni Ottmara Hitzfelda, którzy pokonali na wyjeździe dobrze w tym sezonie spisującą się drużynę Eintrachtu Frankfurt. Gospodarze, w 29. minucie wyszli na prowadzenie za sprawą Kohlera i Bawarczycy ponownie musieli odrabiać straty. Od straconego gola, do bramki wyrównującej minęło aż pół godziny. W 60. minucie na listę strzelców dla Bayernu wpisał się Daniel van Buyten. Reszta meczu należała już tylko i wyłącznie do Bawarczyków, a konkretniej dla zawodnika, który prawdopodobniej zostanie królem strzelców Bundesligi – Luci Toniego. Najpierw, w 74. minucie dał prowadzenie gościom, a na pięć minut przed końcem ustalił wynik spotkania na 3:1.
Niespodzianka miała miejsce w Bielefeld, gdzie miejscowa Arminia pokonała Bayer Leverkusen 1:0. Gola decydującego o tym, która drużyna zgarnie trzy punkty w 51. minucie zdobył Mijatović. Artur Wichniarek grał aż do 92. minuty, gdy został zmieniony przez Boehme.
Szanse na utrzymanie w tabeli zmniejszyli sobie piłkarze MSV Duisburg, którzy przegrali na własnym stadionie z walczącym o miejsce w Pucharze UEFA Karlsruhe. Gospodarze dzielnie walczyli o wynik, jednak w 81. minucie decydujący cios zadali przyjezdni, za sprawą gola strzelonego przez Hajnala.
Prawdziwe powody do rozpaczy miało blisko 80. tys. kibiców zgromadzonych na Signal Iduna Park, gdzie miejscowa Borussia Dortmund przegrała z Hannoverem 96 aż 1:3. Myślę, że goście zasłużenie wywieźli trzy punkty z Dortmundu, gdyż na tle całych 90. minut zaprezentowali się kilka razy lepiej. Prowadzenie piłkarzom Hannoveru w 38. minucie dał Mike Hanke, który jest jednym z bardziej konfliktowych zawodników w Bundeslidze. Trzy minuty później, goście wygrywali już 2:0. Tym razem, na listę strzelców wpisał się Farenhorst. Piłkarze Thomasa Dolla zdobyli kontaktowego gola w 64. minucie, którego autorem był Alex Frei. Jak się później okazało, była to jedynie bramka honorowa, gdyż w 78. minucie wynik spotkania ustalił zawodnik Hannoveru 96 – Szabolcs Huszti i ostatecznie to piłkarze 'dziewięćdziesiątek szóstek’ wywieźli trzy punkty z Dortmundu.