Selekcjoner Jerzy Brzęczek już od pierwszych powołań dał sygnał, że na piłkarzy z polskiej ligi będzie patrzył z dużą uwagą. Mimo wszystko jego powołania przez wielu uważane są za kontrowersyjne. Mowa tu szczególnie o dwójce jego byłych podopiecznych z Płocka – Damianie Szymańskim i Adamie Dźwigale. Brzęczek nie przestaje jednak zaskakiwać. Tym razem do reprezentacji na mecze z Czechami i Portugalią powołani zostali Adam Buksa oraz Hubert Matynia. Nawet dla wnikliwego kibica ekstraklasy piłkarze, którzy nie wybijają się w niej ponad przeciętność.
Szczecińskie wybory selekcjonera
Oczywiście patrząc na postęp Pogoni w ostatnich kilku meczach, nie sposób nie docenić pracy, jaką wykonali ci zawodnicy. Fatalny początek zwiastował kolejny trudny sezon dla „Portowców”, jednak trener Kosta Runjaic po raz kolejny pokazał, że zna się na swoim fachu.
Niemniej pojawia się pytanie, czy akurat ta dwójka zasłużyła najbardziej na powołanie z tej ekipy? Buksa w ostatnich czterech meczach zdobył trzy bramki i z pewnością ten rezultat robi wrażenie. Zwróćmy jednak uwagę, że to trzeci sezon już wcale nie tak młodego napastnika w ekstraklasie. Jak dotąd w żadnym nie przekroczył magicznej bariery dziesięciu goli(!). A występów zdołał zaliczyć już całkiem sporo, bo 67.
Jak wobec takich osiągów może czuć się np. Kamil Wilczek, który kolejny rok strzela bramkę za bramką w silniejszej od naszej lidze duńskiej? Albo Mariusz Stępiński, który reprezentuje co prawda barwy outsidera Serie A, ale strzelał już w tym sezonie gole Juventusowi i Interowi. Jest też najlepszym strzelcem Chievo.
Buksa faktycznie ma swoje atuty. Niestety nawet na poziomie naszej ligi nie wyróżniają go spośród reszty napastników. Przede wszystkim widać u niego spore braki techniczne, które stara się nadrabiać walecznością i walorami fizycznymi.
Zmiennik Matynia zbawcą lewej strony?
Jeszcze bardziej dyskusyjne wydaje się być powołanie Huberta Matyni. Rok starszy od Buksy lewy obrońca bądź skrzydłowy wskoczył do składu Pogoni wyłącznie dlatego, że kontuzji doznał podstawowy lewy obrońca, Ricardo Nunes.
Zwróćmy też uwagę na fakt, iż wychowanek Salosu Szczecin nie jest nawet najbardziej cenionym zawodnikiem młodego pokolenia w Pogoni. Owszem, jako zmiennik prezentuje względnie równą i solidną formę, ale czy to powinno wystarczać na powołanie do reprezentacji? Zdecydowanie nie.
Czy w jego miejsce selekcjoner nie mógł powołać chociażby kolejnego z naszych rodaków w Serie A, Pawła Jaroszyńskiego? Szczególnie że po słabym początku zaczął łapać minuty w barwach Chievo. W ostatnich trzech na cztery spotkania wybiegał w podstawowym składzie. Zebrał też za nie całkiem przyzwoite recenzje.
Z ekstraklasy tylko orły
Pomińmy już fakt, iż naszemu selekcjonerowi nie przeszkadzał brak występów Arkadiusza Recy w Atalancie (na szczęście nie dostał kolejnego powołania). Z pewnością nikt nie ma za złe Jerzemu Brzęczkowi, iż stara się wyszukiwać perełki na krajowym podwórku.
Tych wbrew pozorom nie brakuje. Chciałoby się jednak, by powołania otrzymywali piłkarze, którzy faktycznie na nie zasługują. Nie zaś ci, którzy tylko nieźle rokują, bądź rozegrali dwa/trzy dobre mecze.
Jak już wspomnieliśmy na wstępie, z samej Pogoni na większą uwagę już teraz zasługują inni gracze. Tacy jak np. 18-letni Sebastian Walukiewicz, o którym pisaliśmy już niejednokrotnie. W samych superlatywach wypowiadał się o nim również nasz ekspert od zespołu Pogoni Szczecin, Łukasz Łubkowski z PogonSportNet:
Sebastian Walukiewicz w Pogoni zadebiutował w 2017 roku. Przede wszystkim duże wrażenie robiła jego pewność w grze i wyprowadzanie piłki. Obecnie słychać nawet plotki o Arsenalu, co może tylko świadczyć, jaka perełka trafiła się Pogoni. Łukasz Lubkowski, Pogonsportnet.pl
Bardzo dobrze rozwija się również 19-letni Sebastian Kowalczyk. Jeżeli ktoś z młodych piłkarzy Pogoni zasługiwał na powołanie, to właśnie ta wyróżniająca się dwójka. Walukiewicz już w poprzednim sezonie w wieku 17 lat prezentował swój olbrzymi talent. Kowalczyk z każdym kolejnym meczem pokazuje, iż ma potencjał, by w przyszłości być naszym czołowym skrzydłowym.
Trudno mi uwierzyć, aby większe perspektywy miał przed sobą trzy lata starszy Matynia na spółkę z Buksą. Obym tym razem się mylił i nasz selekcjoner miał podobnego nosa jak swego czasu Adam Nawałka do niektórych ligowców.