Brazylijskie oczekiwanie


14 marca 2013 Brazylijskie oczekiwanie

15 miesięcy pozostało do inauguracji największej piłkarskiej imprezy, na którą czeka cały świat. Mundial w 2014 roku zawita do kraju, który jest sercem futbolu. Kraju, w którym serca milionów mieszkańców biją przede wszystkim dla piłki.


Udostępnij na Udostępnij na

To Brazylia, a nie Anglia, jest królową futbolu. To ona wydała na świat tak wspaniałych futbolistów, jak: Pele, Garrincha, Jairzinho, Romario, Ronaldo czy Ronaldinho. I wszyscy oni pojawiali się w świecie piłki na przestrzeni dziesięcioleci. Brazylia to nie Hiszpania, Francja czy Argentyna, które święciły triumfy w konkretnych futbolowych epokach. Ona liczyła się, liczy się i liczyć się będzie w kontekście największych triumfów na mundialu. Od wielu lat było jasne, że mistrzostwa świata znów zostaną zorganizowane w Kraju Kawy. Pierwszy mundial w państwie pięciokrotnych mistrzów świata odbył się w 1950 roku, więc Brazylijczycy muszą czekać długie 64 lata, by ponownie doznać zaszczytu bycia organizatorami najwspanialszego piłkarskiego święta. Jak wygląda ich kraj na niecałe półtora roku przed imprezą? Sprawdźmy.

Neymar, Brazylia
Neymar, Brazylia (fot. Skysports.com)

Dziś każdy Brazylijczyk interesujący się futbolem (przyjmijmy, że jest tam kilka osób, które mają piłkę w nosie) ma poważnego kaca. Po pierwsze: niedawno skończył się karnawał, a jak wiadomo, ten naród nie szczędzi sobie w tym okresie przyjemności. Po drugie: wokół zbliżającego się mundialu narasta coraz więcej problemów, zarówno sportowych, jak i organizacyjnych. Kwestie organizacyjne nie robią pewnie na Brazylijczykach większego wrażenia, bo jak wiadomo, przed każdą wielką imprezą sportową słyszy się utyskiwania na stan przygotowań. Jednak codzienne informacje o problemach z budową drużyny to musi być potwarz dla przeciętnego mieszkańca Wyżyny Gujańskiej, Brazylijskiej czy Niziny Amazonki. W jego reprezentacji przez lata grały zarówno wielkie gwiazdy, jak i solidni wyrobnicy pracujący na tych pierwszych. Dziś gwiazd nie widać, wyrobników zaś jest aż nadto.

Media w Ameryce Południowej na siłę starają się kreować świetnych brazylijskich piłkarzy, wywyższając Neymara, którego uznają za główną postać „Selecao”. Napastnik urodzony w 1992 roku w kadrze spisuje się jednak zdecydowanie poniżej oczekiwań. O wiele lepsze wrażenie sprawia w mediach, co rusz występując z nową gwiazdą brazylijskiej muzyki pop. Jego głowę zajmuje również 11 sponsorskich umów, dzięki którym jest najlepiej zarabiającym piłkarzem w całej Ameryce Południowej. Od kilku lat nie milkną za to porównania jego talentu z umiejętnościami samego Pelego, który tak jak Neymar grał w Santosie. Mistrz świata z lat 1958, 1962 i 1970 jest jednak w tej kwestii bardziej sceptyczny i jako król futbolu pozwala sobie na komentarze pod adresem młodego rodaka: – W Santosie mówią, że jest on najlepszym piłkarzem na świecie. Ale z tego, co widzę, bardziej go interesuje, jak wypadnie w mediach niż na placu gry.

Luiz Felipe Scolari
Luiz Felipe Scolari (fot. emol.com)

Postawa Neymara to jednak nie jedyne zmartwienie nowego-starego selekcjonera „Canarinhos”. Luiz Felipe Scolari, który w listopadzie minionego roku po raz drugi objął stery „Selecao”, ma na głowie przede wszystkim problem z zestawieniem bloku obronnego. Oto skład, który Felipao wystawił w ostatnim towarzyskim meczu z Anglią na Wembley: Julio Cesar – Dani Alves, David Luiz (78. Miranda), Dante, Adriano (70. Filipe Luis) – Paulinho (62. Jean), Ramires (46. Arouca), Ronaldinho (46. Lucas Moura) – Neymar, Luis Fabiano (46. Fred), Oscar. Teoretycznie zatem obrona nie wygląda aż tak dramatycznie, jednak formacja jako całość spisuje się katastrofalnie. Kolejna sprawa to mało kreatywny środek pola z mitycznym już w polskich mediach byłym piłkarzem ŁKS-u (!) Paulinho i Ramiresem, który asem rozgrywania nigdy nie był i już pewnie nie będzie. W ataku Brazylijczycy również nie mają się czym chwalić. Podstarzali Fred, Luis Fabiano i zawodzący Neymar.

Przed meczem z Anglią najwspanialszą wiadomością dla kibiców było powołanie Ronaldinho, który swoim występem udowodnił jednak, że nadaje się już tylko do zabawy w futbol na krajowych stadionach, i to bynajmniej nie w czerwcu 2014 roku. Najważniejszym momentem meczu z synami Albionu była „jedenastka” niewykorzystana przez dawne bożyszcze całego piłkarskiego świata. Na szczęście coraz częściej pojawiają się informacje, że Scolari zrezygnuje z pomysłu opierania kadry na swoim ulubieńcu. Ostatnią nadzieją dla kibiców w Kraju Kawy wydaje się Lucas Moura, który w styczniu rozpoczął swoją przygodę z europejską piłką. W PSG na razie dał się poznać jako świetnie wyszkolony technicznie skrzydłowy, który jednak jeszcze nie bierze na siebie odpowiedzialności za wyniki zarówno klubu, jak i reprezentacji. Cóż, ma niecałe półtora roku na okrzepnięcie i wzięcie na swoje barki oczekiwań całego narodu. Czy podoła? Zobaczymy.

Lucas Moura
Lucas Moura (fot. Skysports.com)

Teraz kilka słów o przygotowaniach organizatorów, a właściwie o ich problemach. Najwięcej szumu medialnego towarzyszy oczywiście modernizacji największego obiektu mistrzostw, Maracany. Według pierwotnego planu Maracana miała przyjąć piłkarzy i kibiców już 2 czerwca bieżącego roku podczas towarzyskiego starcia z Anglią. Dziś nie ma pewności, że to spotkanie się odbędzie, a jeśli tak, to na pewno nie po skończeniu prac. Harmonogram budowy jest tak napięty, że nie ma szans na ukończenie modernizacji w terminie. W styczniu inwestor poinformował, że stadion nie będzie gotowy na 28 maja. Co ciekawe, to już czwarty termin – pierwsza wersja to był grudzień, następnie luty i kwiecień.

Czy ta sytuacja nie przypomina problemów z otwarciem Stadionu Narodowego w Warszawie? Jest tylko jedna różnica. W Brazylii w czerwcu odbędzie się Puchar Konfederacji, cykliczna impreza organizowana przez FIFA w celu przetestowania kraju organizatora na rok przed mundialem. Jeśli nie zdążono by skończyć prac przed tym turniejem, byłaby to pierwsza taka sytuacja w historii. Nawet w RPA, które również miało wielkie problemy z przygotowaniami, Puchar Konfederacji odbył się planowo. Jakby tego było mało, w połowie lutego robotnicy pracujący na budowie w Rio po raz kolejny zastrajkowali. 2300 osób protestowało z powodu niskich zarobków i warunków, w jakich muszą remontować świątynię futbolu. Strajk trwał jeden dzień, jednak nie jest powiedziane, że nie powtórzy się i nie będzie trwał dłużej.

Prezydent Brazylii, Dilma Rousseff
Prezydent Brazylii, Dilma Rousseff (fot. Washingtonpost.com)

Na innych arenach mistrzostw również zdarzają się małe spóźnienia, ale sytuacja nie jest aż tak skomplikowana jak na Maracanie. W grudniu 2012 roku otwarto pierwszy stadion. Na inaugurację Novo Castelao w Fortalezie przyszło 40 tysięcy ludzi. Huczne otwarcie obiektu było bardzo potrzebne wizerunkowi kraju, który poprzez problemy z innymi stadionami był coraz częściej krytykowany poza granicami. Informacja o rozpoczęciu użytkowania pierwszego obiektu przetoczyła się za to przez media na całym świecie, a odbiór przygotowań został zdecydowanie poprawiony. Prezydent Dilma Rousseff nie odmówiła sobie również symbolicznego kopnięcia piłki na nowej arenie. Właśnie ta kobieta dla losów zarówno mundialu, jak i całej Brazylii jest kluczową postacią. Prezydent jest znana z zamiłowania do sportu. Niedawno przeznaczyła dodatkowe 500 milionów dolarów na przygotowania brazylijskich olimpijczyków do igrzysk w 2016 roku, które również odbędą się w Brazylii, w Rio de Janeiro. Rousseff okazuje także swoje wielkie wsparcie dla przygotowań do mundialu i stara się osobiście dopilnowywać wielu spraw. Rozpoczęła również na wielką skalę walkę z fawelami, by przed dwoma ważnymi imprezami zdecydowanie poprawić wizerunek swego kraju w kwestii bezpieczeństwa. Nie musi się martwić o odbiór na świecie rozwijającej się brazylijskiej gospodarki, która obok Chin zanotowała największy progres. Jak widać, PR dla tego państwa jest bardzo ważny, a ministerstwo zadbało również o to, by przybliżyć kibicom stan przygotowań do mistrzostw, i zamieściło filmik ukazujący, jak wygląda Kraj Kawy na dwa lata przed mundialem:

Kiedyś najwięcej radości Brazylijczykom przynosiła właśnie piłka nożna w wydaniu czysto sportowym. Kraj zmagał się z problemami gospodarczymi i politycznymi. Futbol był odskocznią dla mieszkańców tego kraju, którzy uganiając się za piłką na Copacabanie, szukali sposobu na lepsze życie. Dziś to właśnie piłka może być największym zmartwieniem dla kibica „Selecao”. Problemy z przygotowaniami to nic przy zmartwieniach Scolariego, który buduje ekipę zdolną 13 lipca 2014 roku na Maracanie podnieść szósty Puchar Świata. Paulo Coelho napisał kiedyś: „W Brazylii mówią, że nie wolno zapalać więcej niż dwóch świec tą samą zapałką”. Felipao już raz rozpalił serca 200 milionów mieszkańców tego kraju. Czy uda mu się po raz kolejny?

Obserwuj autora tekstu na Twitterze: @Vieczny

Komentarze
~Buri (gość) - 12 lat temu

Artykuł dobry choć mam wrażenie że jest on
skierowany przeciwko brazylijskim piłkarzom .
Brazylia będzie trudnym rywalem zwłaszcza ze
będzie grać u siebie, ale czy wytrzyma presje
wszystkich kibiców. Przecież Futbol dla
Brazylijczyków to religia, a średnia wieku w ich
składzie będzie bardzo niska. Mentalność
piłkarzy z Brazyli jest dziwna. Ronaldo, Ronaldinho
i inni szybko zdobywają blask i szybko gasną i w
tym jest największy problem kanarków. Pozdro

Odpowiedz
~Erni (gość) - 12 lat temu

Stwierdzając Obiektywnie Cannarinhos Przeżywają
Kryzys No Ale Do Mundialu Możliwe Że Się Zgrają
Do Swojego Potencjału I Będą Znowu Czołową
Reprezentacją Świata

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze