A.F.C. Bournemouth z Arturem Borucem w bramce wywalczyło pierwszy w historii klubu awans do Premier League. Wczoraj zespół reprezentanta Polski pokonał Bolton 3:0 w przedostatniej kolejce Championship i dzięki przewadze trzech punktów i korzystnemu bilansowi bramek nad trzecim w tabeli Middlesbrough zapewnił sobie awans do elity.
Polak przyszedł do klubu 19 września ubiegłego roku, na zasadzie wypożyczenia z Sothampton. Wówczas Bournemouth zajmowało 15. miejsce w tabeli i spodziewano się, że raczej będzie walczyło o utrzymanie, a nie o awans do Premier League. Jednak drużyna z Polakiem w bramce szybko zaczęła funkcjonować bardzo dobrze. Na tyle dobrze, że w grudniu wypożyczenie Boruca zostało przedłużone do końca bieżącego sezonu, a wobec pewnego już pierwszego w historii awansu klubu do najwyższej klasy rozgrywkowej wydaje się być bardzo prawdopodobne, że Polski bramkarz zwiążę się z „Wiśniami” stałym kontraktem. No właśnie, wydaje się.
Dodatkowym powodem do radości dla naszego bramkarza zapewne jest fakt, że dzięki zachowaniu czystego konta w ostatnim spotkaniu Boruc wyrównał swój osobisty rekord pod względem liczby spotkań bez wpuszczonego gola. I jeżeli zachowa czyste konto w ostatniej kolejce, to pobije ten rekord, będąc niepokonanym w szesnastu meczach w sezonie. Co tylko potwierdza to, jak dobrze wpasował się w zespół.

Warto nadmienić, że Artur Boruc jest trzecim w historii (po Dariuszu Kubickim i Marcinie Wasilewskim) Polakiem, który wprowadził swój klub z zaplecza ligi angielskiej do jej elity. Jak widać, powodów do świętowania i sukcesów jest całe mnóstwo, a przed Polakiem dzięki temu rodzą się zupełnie nowe perspektywy. Również reprezentacyjne, więc tym bardziej sukces ten powinien cieszyć wszystkich sympatyków naszej kadry.
Co ciekawe, mimo tak dobrej postawy i sukcesów Boruca, wciąż jego przyszłość jest niepewna. Jak wiadomo, właściciele Southampton nie mają ochoty przedłużyć umowy z Polakiem, a włodarze Bournemouth mają „rozważyć” sprawę zatrzymania go w klubie na stałe w ciągu trzech, czterech tygodni. Co to oznacza? Raczej nic dobrego. Oby tylko nasz reprezentacyjny bramkarz po tych wszystkich sukcesach na koniec nie pozostał na przysłowiowym „lodzie”.