Boruc asystuje, Koguty wygrywają


23 marca 2014 Boruc asystuje, Koguty wygrywają

Kolejne pełne dramaturgii spotkanie oglądali kibice na White Hart Lane. Wynik meczu zmieniał się jak w kalejdoskopie. Tottenham przegrywał już dwoma bramkami, jednak podopieczni Tima Sherwooda zdołali wznieść się na wyżyny swoich umiejętności i doprowadzili do zwycięstwa. Przez całą drugą połowę to „Koguty” były stroną przeważającą i mieli sporo okazji do objęcia prowadzenia, jednak dopiero w doliczonym czasie gry potężny strzał Sigurdssona dał im upragnione zwycięstwo.


Udostępnij na Udostępnij na

Polski bramkarz zagrał od pierwszej minuty i to pod jego bramką zawiązała się pierwsza akcja, jednak stoperzy „Świętych” poradzili sobie z podaniem w pole karne. Boruc miał o tyle ułatwione zadanie, że Emanuel Adebayor nadal leczy kontuzję i w jego miejsce w ataku pojawił się zdecydowanie mniej skuteczny Roberto Soldado. Już w 2. minucie obrońca Tottenhamu, Kaboul, po dobrym dośrodkowaniu z rzutu rożnego skierował piłkę na bramkę Artura Boruca, jednak polski golkiper nie miał najmniejszych problemów z wyłapaniem strzału.

Poza kilkoma udanymi interwencjami Polak popisał się asystą przy jednej z bramek
Poza kilkoma udanymi interwencjami Polak popisał się asystą przy jednej z bramek (fot. Grzegorz Rutkowski / iGol.pl)

Pierwsze minuty spotkania pokazały, że „Koguty” będą atakowały i stosowały wysoki pressing, próbując wykorzystać w szybkich skrzydłowych, a Southampton będzie się starał zadać decydujący cios, kontrując ich poczynania. Pierwsza szansa dla „Świętych” pojawiła się w 6. minucie, kiedy to po podaniu Ricky’ego Lamberta Lallana niecelnie strzelał na bramkę Hugo Llorisa. Kilka minut później Rodriguez otrzymał świetne podanie od Lallany i zdobył bramkę, jednak sędzia liniowy zauważył minimalny spalony napastnika.

Podopieczni Mauricio Pochettino z minuty na minutę stwarzali coraz to groźniejsze akcje, a Tottenham cofał się głębiej pod własne pole karne. Teraz „Koguty” starały się kontrować atakujący Southampton, podczas gdy „Święci” rozgrywali piłkę przed polem karnym Llorisa. Pierwsza klarowna sytuacja pojawiła się po akcji Chadliego, który otrzymał podanie na dobieg po klepce z Soldado, jednak pomocnik Tottenhamu nie był w stanie dokładnie zacentrować piłki w polu karnym Boruca, a obrońcy nie mieli kłopotu z przerwaniem tej akcji. Głównym problemem gospodarzy była w początkowych kilkunastu minutach niedokładność podań, a „Święci” zdecydowanie za często byli łapani na spalonym.

Jednak już w 19. minucie fenomenalną asystą popisał się… Artur Boruc. Polski bramkarz wybijał piłkę na tyle szczęśliwie, że ta przeskoczyła piłkarza Tottenhamu i trafiła pod nogi Rodrigueza, który podprowadził futbolówkę w pole karne Llorisa i pewnie uderzył w prawy dolny róg bramki obok bezradnego bramkarza. „Święci” prowadzili 1:0. „Koguty” zareagowały pozytywnie na straconą bramkę i już kilkanaście sekund po utracie gola zepchnęli Southampton do głębokiej defensywy. Jednak historia lubi się powtarzać i ponownie brakowało dokładności w kończących akcję podaniach. Piłkarze Pochettino nie mieli najmniejszych problemów, by w najważniejszych momentach przerywać coraz groźniejsze sytuacje stwarzane przez gospodarzy i sami skutecznie rozgrywali akcje. W 25. minucie swoją pierwszą szansę na zdobycie bramki miał będący na celowniku największych angielskich klubów obrońca Luke Shaw, jednak piłka po jego potężnym strzale z dystansu odbiła się od obrońców i wyszła na rzut rożny, z którego większego pożytku dla prowadzącego w spotkaniu na White Hart Lane zespołu nie było.

W 28. minucie było już 2:0. Po rzucie wolnym piłkę mieli w posiadaniu piłkarze Sherwóda, jednak Rickie Lambert odebrał ją obrońcom Tottenhamu, wystawiającświetnie Lallanie. Ten bez najmniejszych problemów umieścił futbolówkę w siatce po strzale z lewej strony pola karnego. Gospodarze próbowali się szybko odgryźć i udało im się to już w 31. minucie. Eriksen wykorzystał nieporadność Nathaniela Clyne’a, który źle obliczył lot piłki i strzelił potężnie obok rzucającego się Boruca, który nie dał rady zatrzymać atomowego strzału z najbliższej odległości.

Bramka kontaktowa zapowiadała ciekawy ostatni kwadrans pierwszej połowy ma White Hart Lane. Pomimo prowadzenia zespół Southamptonu nie zdecydował się cofnąć do obrony i nadal próbował podawać na dobieg do osamotnionego z przodu Rickiego Lamberta, który siał popłoch w szeregach defensywy gospodarzy. Zespół Pochettiniego mógł znów powiększyć prowadzenie, jednak w 37. minucie mocny strzał kapitana „Świętych” zatrzymał Lloris. Tottenham również miał swoje szanse, ale niecelne strzały nie zagrażały bramce bronionej przez Artura Boruca. Na pięć minut przed końcem podstawowego czasu gry w pierwszej połowie Tottenham zdołał wybronić rzut rożny i szybko posłać piłkę do Chadliego, jednak ten znalazł się na pozycji spalonej i postanowił nawet nie próbować do niej dobiec. W kolejnej minucie fenomenalnym podaniem wykazał się będący w dobrej dyspozycji Soldado, który po dośrodkowaniu skrzydłowego podał bez przyjęcia do Eriksena, jednak tym razem Boruc stanął na wysokości zadania i nie dał szans duńskiemu pomocnikowi. Teraz to „Święci” byli w niemałych opałach i chcieli dotrwać z prowadzeniem do końca pierwszej części meczu. W 44. minucie Eriksen miał jeszcze okazję na stworzenie zagrożenia w polu karnym polskiego golkipera. Z rzutu wolnego z lewej strony uderzył mocno na bramkę, jednak Boruc ponownie zdołał powstrzymać Tottenham przed wyrównaniem. Ostatnią szansą przed zmianą stron był rzut rożny, który nastąpił po interwencji Polaka, ale również nie przyniósł gospodarzom korzyści. Po dwóch doliczonych minutach sędzia zakończył pierwszą odsłonę spotkania na White Hart Lane.

Druga połowa rozpoczęła się już bez Mousy Dembele, w którego miejsce pojawił się Sigurdsson. W Southamptonie nie pojawił się na drugą część spotkania Nathaniel Clyne, prokurent bramki kontaktowej, a za niego na murawę powędrował Chambers.

Już pierwsza minuta przyniosła wyrównanie dla „Kogutów”. Roberto Soldado odebrał piłkę w narożniku boiska i idealnie wyłożył ją do Eriksena, który wpakował futbolówkę do pustej bramki z najbliższej odległości. Rozochocony Soldado pokusił się kilka sekund później o strzał z dystansu, jednak ten był na tyle niecelny, że Boruc nie musiał interweniować.

To Tottenham rozpoczął drugie 45 minut agresywniej i przez pierwsze kilka minut nie oddalał się spod pola karnego Southamptonu. Piłkarze Pochettino szybko odzyskali przytomność i powrócili do przerywania akcji i grania długimi piłkami za linię obrońców.

Dziesięć minut po zmianie stron Tottenham miał okazję prowadzić, jednak strzał Chadliego z kilkunastu metrów nie mógł zaskoczyć polskiego golkipera. Akcje „Kogutów” zaczynały się robić bardzo groźne. Atakujący Tima Sherwooda coraz częściej przedzierali się przez obronę Southamptonu, stwarzając sobie szanse na oddanie strzału. O ile po pół godziny gry wydawało się, że mecz na White Hart Lane jest już rozstrzygnięty, o tyle teraz można było wnioskować, że Tottenham dołoży wszelkich starań do tego, by zgarnąć całą pulę punktową przed własną publicznością.

Po godzinie gry zdobywcę pierwszej bramki dla „Świętych”, Jay’a Rodrigueza, zastąpił Gaston Ramirez, jednak rzut wolny, który wykonywał zaraz po wejściu na plac gry był na tyle słabo wykonany, że nie stworzył najmniejszego zagrożenia przed bramką Llorisa. W 68. minucie fenomenalne, kilkudziesięciometrowe podanie od Kaboula zmarnował polujący na hattricka Eriksen, który nie potrafił celnie uderzyć prostej piłki.

Nieporadność swoich podopiecznych zauważył Sherwood i postanowił wpuścić na murawę szybkiego Townsenda. Anglik zastąpił na boisku niezbyt produktywnego Aarona Lennona i miał niecałe 20 minut, by udowodnić swoją przydatność dla zespołu. Już w 73. minucie wywalczył rzut wolny dla „Kogutów” po tym, jak zmusił do faulu Luke’a Shawa. Dośrodkowanie Eriksena padło łupem obrońców, którzy wybili piłkę niefortunnie pod nogi Sigurdssona, jednak ten nie spodziewając się, iż taki prezent zafundują mu przeciwnicy, niecelnie uderzył na bramkę Boruca. Na początku ostatniego kwadransa meczu fenomenalne podanie dostał Eriksen, który na nieszczęście dla „Kogutów” nie zdołał posłać podobnej jakości dośrodkowania do Soldado, a ten nie dogonił piłki. Wywarł za to pressing na obrońcach Southamptonu na tyle, by wywalczyć rzut rożny. Ten przyniósł korzyść w postaci rzutu wolnego po drugiej stronie boiska, po którym wszędobylski Eriksen ponownie dośrodkował, jednak teraz obrońcy „Świętych” zdołali wyekspediować piłkę poza pole karne.

Na dziesięć minut przed końcem meczu Southampton mógł ponownie prowadzić. Lallana dokładnie dośrodkował na głowę Lamberta, jednak napastnikowi zdołał przeszkodzić Jan Vertonghen i Lloris nie miał najmniejszych problemów z wybiciem piłki na rzut rożny, który na nic się zdał „Świętym”. W ostatnich pięciu minutach Tottenham próbował jeszcze zaatakować, ale rażąca nieskuteczność i niecelność stanęła na przeszkodzie, by wygrać to spotkanie. Próbował także Southampton, do którego należały ostatnie dwie minuty regulaminowego czasu. Podobnie jak przeciwnicy nie potrafili celnie uderzyć na bramkę.

Szaleństwo na stadionie rozpoczęło się w drugiej minucie doliczonego czasu gry. Po dalekim wybiciu Llorisa piłka spadła pod nogi Eriksena, który bez namysłu wystawił ją Sigurdssonowi, a ten po potężnym strzale mógł celebrować zdobycie zwycięskiej bramki. Piłkarze Southamptonu mogli schować twarze w dłoniach, nie wierząc, że po dwubramkowym prowadzeniu zaprzepaścili szansę na zdobycie chociaż punktu.

Reszta doliczonego czasu gry upłynęła pod znakiem triumfalnych śpiewów na trybunach, uśmiechów piłkarzy Tottenhamu i zadowolenia Tima Sherwooda, że może w końcu jego piłkarze zaczną grać na miarę oczekiwań i koniec sezonu będzie dla nich pomyślny.

Najnowsze