Bordeaux powstrzymało Lille


20 września 2011 Bordeaux powstrzymało Lille

Na inaugurację 7. serii spotkań w Ligue 1 już mamy hit. Nad Atlantyk do Bordeaux przyjechała ekipa mistrza Francji. Lille podrażnione ostatnimi remisami z CSKA Moskwa i Sochaux za wszelką cenę chciało sięgnąć po komplet punktów w rywalizacji z pogrążonymi w kryzysie gospodarzami. Mimo starań, mecz zakończył się podziałem punktów, z którego bardziej zadowoleni mogą być gospodarze, którzy jednak nie wykorzystali jednej z „jedenastek”.


Udostępnij na Udostępnij na

Obie ekipy do tego spotkania przystąpiły z osłabieniami związanymi z zawieszeniem za czerwone kartki istotnych postaci podstawowego składu. U „Żyrondystów” miejsce między słupkami musiał zająć Kevin Olimpa za Cedrica Carasso, w zespole Lille zaś wystąpić nie mógł Mathieu Debuchy, którego pozycję pokrył Franck Beria, a na środku defensywy pojawił się David Rozehnal.

Diabate, podobnie jak w sobotę, dał Bordeaux prowadzenie, ale potem zawalił karnego
Diabate, podobnie jak w sobotę, dał Bordeaux prowadzenie, ale potem zawalił karnego (fot. football365.fr)

Zgodnie z przewidywaniami pierwsze groźniejsze ataki przeprowadzili goście, którzy z każdym kolejnym meczem w tym sezonie umacniają się w przekonaniu o swojej wartości. Zegar pokazywał 6. minutę, gdy Joe Cole zerwał się w stronę bramki Olimpy, wyłożył piłkę na lewe skrzydło do Moussy Sowa i tylko ofiarna interwencja Cianiego nie pozwoliła Senegalczykowi dokonać powrotnego podania do kolegi w pole karne.

Kolejne okazje podopiecznych Rudiego Garcii miały się nasilać z czasem, lecz skrzydła podciął im arbiter spotkania, Tony Chapron, który podyktował niecałą minutę później karnego dla Bordeaux. Po indywidualnej akcji Cheikha Diabate piłkę próbował wybić Florent Balmont. Jednak napastnik zdążył wcześniej się jej pozbyć, a pomocnik „Les Dogues” trafił w jego nogi, co jednak wykazały dopiero powtórki. Wcześniej zaś decyzja ta wyglądała na bardzo kontrowersyjną.

Przed jedenastym metrem stanął sam poszkodowany i wyprowadził swój zespół na jednobramkowe prowadzenie. Trzeba jednak przyznać, że stojący w bramce Mickael Landreau był blisko wybicia futbolówki, która prześlizgnęła mu się po rękawicy.

Ta bramka mocno rozbiła gości, którzy nie mieli pomysłu na rozegranie swoich ataków i coraz częściej popełniali błędy przy wyprowadzaniu piłki z własnej połowy. Efektem tego były dwie świetne okazje Bordeaux. W obu bohaterem był bardzo aktywny Nicolas Maurice-Belay. Były zawodnik Sochaux najpierw wyłożył dokładnie w polu karnym piłkę Tremoulinasowi, a ten strzałem po ziemi minął o parę metrów słupek bramki Landreau. Później pomocnik sam chciał zakończyć akcję, po przejęciu futbolówki w środkowej części boiska, ale i jego uderzenie nie znalazło drogi do siatki.

Z minuty na minutę do siebie dochodzili jednak rywale. Po słabych 30 minutach potrafili nareszcie groźniej zaatakować przeciwnika. Na osiem minut przed przerwą doskonałymi dwoma interwencjami popisał się Olimpa, który najpierw sparował na słupek strzał głową Rozehnala, a zaraz potem nogami wybronił dobitkę Sowa z niespełna metra. W „szesnastce” GB mocno się zagotowało, ale piłka do siatki wpaść nie chciała.

Po zmianie stron ponownie największe zagrożenie pod bramką gospodarzy pojawiło się za sprawą rzutu rożnego. Wielu próbowało strzelić głową, lecz ostatecznie dobra interwencja defensywy oddaliła niebezpieczeństwo.

Świetną okazję na podwyższenie wyniku miał Maurice-Belay w 53. minucie, gdy wybita przez obrońców „Les Dogues” piłka trafiła do niego na piętnasty metr, ale uderzenie po odbiciu się jeszcze od któregoś z rywali poszło nad poprzeczką. Niewykorzystanie takiej sytuacji zemściło się już cztery minuty później. Magicznie wtedy zagrała dwójka z Lille, czyli Eden Hazard i Joe Cole, a ten pierwszy po zawinięciu dwóch defensorów uderzył nie do obrony po dłuższym słupku. Lille wracało na właściwe tory.

Niewiele brakowało, by gospodarze odpowiedzieli na to trafienie bardzo szybko. Po godzinie gry na bramkę Landreau z ponad dwudziestu metrów uderzył Benoit Tremoulinas, a golkiper Lille sparował piłkę pod nogi Gouffrana. Na nieszczęście dla zebranych na trybunach Stade Chaban Delmas kibiców, skrzydłowy „Żyrondystów” był na spalonym. Pięć minut później golkiper „Les Dogues” musiał znów wznieść się na wyżyny swoich umiejętności. Diabate zwiódł dwóch obrońców w polu karnym i oddał strzał, lecz były reprezentant Francji zachował się wyśmienicie, interweniując nogami.

W 68. minucie pojawiła się dobra wiadomość dla polskiej publiczności, bo już drugą szansę w tegorocznych rozgrywkach dostał Ireneusz Jeleń. Polak zastąpił bezproduktywnego Moussę Sowa, by zwiększyć szanse gości na zdobycie zwycięskiego gola. Nie trzeba było czekać, by mógł on przekonać o swoich umiejętnościach kibiców, gdyż już w 71. minucie otrzymał świetne dalekie podanie od Hazarda i stanął oko w oko z Olimpą. Naszemu snajperowi, podobnie jak w sobotniej potyczce z Sochaux, zabrakło zimnej krwi i przy próbie lobowania bramkarza posłał futbolówkę obok słupka.

Żadna z drużyn nie odstępowała od ataków, żadna z nich nie chciała zrezygnować z kompletu punktów. Wydawało się jednak, że to goście są bliżsi wyjścia na prowadzenie, a tu nagle fatalny błąd popełnia w 80. minucie Rozehnal, który za krótko podawał do swojego golkipera. Futbolówkę przejął rezerwowy Ben Khalfallah, a Landreau interweniując, wyprowadził cios kolanem w twarz. „Jedenastka” dla Bordeaux i… tylko żółty kartonik dla faulującego.

Szczęście tym bardziej uśmiechnęło się do mistrzów Francji, gdy Cheikh Diabate trafił z jedenastego metra w słupek i na tablicy wyników wciąż był remis.

Ostatnie minuty to zdecydowana dominacja gości, którzy raz po raz wykonywali rzuty wolne i nie schodzili z połowy przeciwnika. „Żyrondyści” również chcieli zgarnąć pełną pulę, ale ich utrzymujący się rezultat na pewno lepiej satysfakcjonował i tym bardziej nie ryzykowali odważniejszego wypadu na drugą stronę boiska. Gospodarze dobrze bronili się do samego końca i utrzymali jeden cenny punkt. Dla Lille zaś był to trzeci remis z rzędu i mimo niezłej gry, mistrzowie Francji wciąż nie mogą znaleźć efektywnej formy.

Zawodnik meczu: Nicolas Maurice-Belay (Girondins Bordeaux).

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze