Wbrew oczekiwaniom byłego szkoleniowca Korony Kielce, Gino Lettieriego, pozyskany latem Uros Djuranović nie okazał się godnym następcą Elii Soriano. W rundzie jesiennej Czarnogórzec zamiast stanowić o sile ofensywnej zespołu z Suzuki Areny raził nieporadnością w sytuacjach podbramkowych. Beznadziejna skuteczność zawodnika skłoniła władze klubu do zmian. Urosa Djuranovicia w ataku kielczan zastąpił wypożyczony z Cracovii Bojan Cecarić. Czy Serb odmieni ofensywę „Żółto-czerwonych”?
W poprzednim sezonie ekstraklasy Korona Kielce prawie do końca walczyła o awans do grupy mistrzowskiej. Niepowodzenie odebrano na Suzuki Arenie jako porażkę, lecz w zespole Gino Lettieriego nie brakowało jasnych punktów. Solidnie prezentował się szczególnie Elia Soriano, który przewodził ofensywie zespołu, w całej kampanii ligowej zdobywając czternaście bramek. Mimo pokaźnego dorobku włoski napastnik często był jednak w Kielcach poddawany krytyce z powodu marnowania wielu sytuacji wypracowanych przez partnerów.
Po zakończeniu sezonu umowa zawodnika dobiegła końca, lecz strata gracza nie wywołała paniki na Suzuki Arenie. Szczególnie że na odejście kluczowego piłkarza władze klubu miały być przygotowane. Jeszcze w trakcie trwania rozgrywek Gino Lettieri udał się do Czech w poszukiwaniu potencjalnych wzmocnień. Kieleccy włodarze nauczeni doświadczeniem chcieli przeprowadzić ruchy transferowe jak najwcześniej, by szkoleniowiec mógł dysponować kompletną kadrą na wczesnym etapie przygotowań. Po raz pierwszy od dawna już przed pierwszym spotkaniem kontrolnym z zespołem z Suzuki Areny trenowało trzech nowych graczy, w tym Uros Djuranović.
Djuranović wielkim rozczarowaniem
Z powodu zakontraktowania byłego zawodnika Dukli Praga zadowolony był szczególnie Gino Lettieri. Włoch doceniał zwłaszcza uniwersalność gracza, który z powodzeniem operował dotąd na środku ataku oraz obu flankach. Wraz z drugim nowo pozyskanym napastnikiem, Michalem Papadopulosem, Czarnogórzec miał stanowić o sile ofensywy kielczan, a współpraca duetu gwarantować bramki. Pierwszy ligowy pojedynek bieżącego sezonu dawał nadzieję, że plan włoskiego szkoleniowca niebawem przyniesie wymierne korzyści.
Kielczanie w spotkaniu z Rakowem Częstochowa stale zagrażali rywalom, tworząc liczne sytuacje strzeleckie. Obaj napastnicy z łatwością dochodzili do okazji podbramkowych, lecz zawodziła skuteczność. Mimo zaledwie jednobramkowego zwycięstwa nad beniaminkie, wygrana w Bełchatowie i dyspozycja nowych atakujących napawała optymizmem przed kolejnymi meczami.
– Graliśmy bardzo dobrze, kontrolowaliśmy przebieg spotkania, operowaliśmy piłką i stworzyliśmy sobie mnóstwo sytuacji do zdobycia gola. Powinniśmy zdobyć jednak więcej bramek, ale brakowało nam wykończenia i trochę szczęścia. Sam miałem cztery dogodne sytuacje, powinienem co najmniej dwie z nich zamienić na gole. Myślę, że każdy zawodnik zasłużył na słowa pochwały, bo cały zespół spisał się dobrze – mówił w wywiadzie dla portalu CKsport.pl Uros Djuranović.
W następnych pojedynkach duet atakujących nie prezentował się już jednak tak korzystnie. Rozczarowywał przede wszystkim Czarnogórzec, który nie potrafił wykorzystać licznych okazji bramkowych. Nieskuteczność napastników, problemy ze zdobywaniem bramek stały się z czasem główną bolączką Korony Kielce. Zespół z Suzuki Areny przegrywał bądź remisował spotkania, mimo że tworzył znacznie więcej dogodnych okazji do strzelenia gola niż rywale. Seria niezadowalających rezultatów i miejsce w strefie spadkowej skłoniły władze klubu do zmiany szkoleniowca.
Mimo licznych szans otrzymanych od nowego trenera, Mirosława Smyły, czarnogórski napastnik nadal nie potrafił jednak trafić do bramki przeciwników, do końca jesiennych zmagań dorobek powiększając tylko o dwie asysty. To sprawiło, że był jednym z głównych kandydatów do opuszczenia zimą kieleckiego klubu. Niespodziewanie Uros Djuranović znalazł się jednak w kadrze zespołu z Suzuki Areny na zgrupowanie w Turcji.
Wymiana napastników
Przygotowania kieleckiego klubu do wznowienia rozgrywek miały być ostatnią szansą dla Czarnogórca, by pozostać w drużynie Mirosława Smyły. Mimo kilku szans gry w spotkaniach kontrolnych zawodnik nie zdołał jednak przekonać szkoleniowca kielczan. Po powrocie ze zgrupowania otrzymał wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy.
– Taką decyzję sztab szkoleniowy podjął po analizie całego obozu przygotowawczego. Uros nie przekonał do tego, żeby dać mu szansę w rundzie wiosennej. Dlatego będzie trenował z rezerwami, a jego menedżer dostał już informację, że musi mu szukać klubu – mówił w rozmowie z dziennikiem „Echo Dnia” prezes Korony Kielce, Krzysztof Zając.
Czarnogórca w zespole Mirosława Smyły zastąpił wypożyczony z Cracovii Bojan Cecarić. Serb był testowany przez kielecki klub jeszcze w trakcie trwania tureckiego zgrupowania i zaprezentował się z pozytywnej strony. Szybko odnalazł się w drużynie, w każdym z dwóch ostatnich sparingów Korony trafiając do bramki rywali. Ponadto dzięki odmiennej charakterystyce i warunkom fizycznym od Urosa Djuranovicia zapewnia atuty, którymi nie dysponuje Czarnogórzec.
ℹ️ Do końca trwającego sezonu barwy zmienia również pomocnik Pasów, Bojan Čečarić.
Na mocy półrocznego wypożyczenia serbski 🇷🇸 gracz zasili zespół @Korona_Kielce.
Więcej 👉 https://t.co/o6LohM38cL pic.twitter.com/5FKT0hvqS8
— CRACOVIA (@MKSCracoviaSSA) January 31, 2020
– Jest wyższy i chudszy, przez to bardziej „tyczkowaty”. U Michała Probierza grał głównie na skrzydle. Trener cenił przede wszystkim jego zaangażowanie, walkę na boisku. Pod tym względem ani jesienią, ani we wcześniejszym okresie nic nie można mu zarzucić. Poważną wadą zawodnika była jednak skuteczność i dynamika – to wcale nie jest powolny zawodnik, ale sporo traci na słabym starcie do piłki. Pogłoski o tym, że trener testuje go na stoperze, nie były przesadzone – Probierz szukał mu alternatywy, bo doceniał jego charakter i pracowitość –charakteryzuje gracza w rozmowie z naszym portalem wydawca Onet.pl, Patryk Motyka.
Bojan Cecarić pierwszym wyborem Smyły
W rundzie jesiennej ekstraklasy Serb także nie potrafił znaleźć drogi do bramki rywali, lecz na boisko wybiegał znacznie rzadziej niż Uros Djuranović. Po udanym początku w kieleckim zespole wydaje się jednak, że Bojan Cecarić otrzyma spory kredyt zaufania od szkoleniowca drużyny z Suzuki Areny. Szczególnie że konkurentów do gry na środku ataku brakuje.
– Mirosław Smyła musi na nowo „wymyślić” Cecaricia, wtedy ten transfer może wypalić. Wydaje się, że Serb najlepiej prezentowałby się w ustawieniu 4-4-2 jako ten wyższy napastnik, pracujący na bardziej dynamicznego i skutecznego. Inna sprawa, że w Koronie chyba nie ma wykonawców pod taki system gry – dodaje nasz rozmówca.
Szansą na sprawne wkomponowanie Serba do zespołu i wymierne korzystanie z walorów gracza na pewno jest nieskomplikowany futbol preferowany przez Mirosława Smyłę. Kielczanie pod wodzą byłego szkoleniowca Wigier Suwałki jesienią bramki najczęściej zdobywali, korzystając z prostych środków – dośrodkowań i kontrataków. To sprawia, że Bojan Cecarić dzięki warunkom fizycznym i motoryce powinien stać się sporym atutem Korony w ofensywie. Nawet jeśli samotnie operowałby na środku ataku zespołu Mirosława Smyły. Okazji bramkowych Serbowi na pewno nie zabraknie.