Błyskawiczny koniec bandy Ojrzyńskiego – Korona Kielce zwalnia trenera


Korona Kielce żegna się z Leszkiem Ojrzyńskim po kolejnym bezbarwnym spotkaniu

29 października 2022 Błyskawiczny koniec bandy Ojrzyńskiego – Korona Kielce zwalnia trenera
Marcin Bulanda / PressFocus

Korona Kielce i Leszek Ojrzyński w PKO BP Ekstraklasie? Od razu wiedzieliśmy, z czym to się wiąże. Jazda na tyłkach, nieustępliwość i charakterność. Mało w tym wszystkim piłki, ale można by rzec: romantyzm w futbolu, którego wielu obecnie brakuje. Nikt po „Koroniarzach” nie oczekiwał gry miłej dla oka. Niestety same cechy wolicjonalne nie wystarczyły, aby Leszek Ojrzyński utrzymał posadę w Kielcach.


Udostępnij na Udostępnij na

Korona w sobotnie popołudnie zremisowała z Piastem Gliwice, który zresztą w ciągu tygodnia również pożegnał się z trenerem. Punkt nie zadowolił sterników „Scyzorów”, którzy stwierdzili, że najwyższy czas podziękować szkoleniowcowi, który wprowadził ich do ekstraklasy, a w przeszłości słynął z niesamowitych wyników na Suzuki Arena. Kolejny beniaminek pożegnał się z trenerem.

Korona Kielce grała tak, jak mogła?

Warto jednak przypomnieć, że Miedź miała większe ambicje niż możliwości – i to ją zgubiło. Za to Korona Kielce od pierwszej kolejki, od pierwszej minuty wiedziała, jak musi grać, i to nie było dla nikogo zaskoczeniem. Spodziewaliśmy się, że mecze z udziałem „Koroniarzy” będą miały mniej wspólnego z piłką, a więcej będzie tam walki wręcz. Wystarczy przypomnieć pierwszy mecz z Legią, kiedy zawrzało po przypadkowym faulu Bartosza Śpiączki, którego okrzyknięto „rzeźnikiem”.

Korona Kielce miała pod wodzą Leszka Ojrzyńskiego swój styl. Uznany przez wielu za beznadziejny i psujący futbol. Zespół nawet w 1. lidze nie grał efektownie, więc tym bardziej nie oczekiwalibyśmy niczego więcej szczebel wyżej. „Scyzory” mają na koncie najwięcej fauli. Sędziowie najczęściej pokazują im żółte kartoniki. Kielczanie mają także zdecydowanie najmniejsze średnie posiadanie piłki. Piłkarsko to najsłabszy klub w ekstraklasie, więc czymś muszą nadrobić różnicę umiejętności.

Jednak wyniki, a nie styl, to coś, z czego rozliczamy trenera. A tych nie było albo spodziewano się jeszcze lepszych. Wszystko było dobrze, dopóki w miarę zgadzały się punkty. Trzeba mierzyć siły na zamiary, mówiło się. Czy Leszek Ojrzyński miał – z Jackiem Kiełbem, Bartoszem Śpiączką czy Sasą Baliciem – notować posiadanie piłki na poziomie 50%, zaskakiwać rozwiązaniami taktycznymi w ataku pozycyjnym i przy tym regularnie punktować? Tego nie dało się zrobić. Teraz Korona ma potężny problem – najpierw trzeba zacząć punktować.

Brakowało wyników

Nikogo nie cieszy obecność strefie spadkowej. Nawet jako beniaminek masz nadzieję, że może uda ci się zaskoczyć ligę. Korona Kielce punktowała mizernie, jedynie się broniąc. Na początku coś jeszcze wychodziło. Tam udało się zdobyć trzy bramki, tu jakieś czyste konto i tak punkty pomału przychodziły. Ostatnio jednak brakuje po prostu zwycięstw. Po meczu z Piastem, który dało się tylko zremisować, seria bez wygranej wynosi już osiem spotkań.

W ciągu ostatnich ośmiu kolejek kielczanie zdobyli tylko trzy punkty – i to zdegradowało Leszka Ojrzyńskiego. Od września w Koronie nie funkcjonowała już nawet defensywa, na której oparta miała być gra zespołu. Jeśli jesteś toporny z przodu i dziurawy z tyłu, nie ma szans, że będziesz punktował. A niestety tak wyglądają ostatnie dwa miesiące w Kielcach.

Mecze z Piastem i Rakowem przesądziły o losach Leszka Ojrzyńskiego

Mecz z Piastem. Korona wychodzi szybko na prowadzenie po dobrym wyjściu do rywali. W konsekwencji szkolny błąd popełnia Ariel Mosór i Jakub Łukowski ładuje piłkę do bramki. Scenariusz idealny dla Leszka Ojrzyńskiego. Można się cofnąć, spróbować zagrać z kontry. Tylko że to chwilami wyglądało jak Obrona Częstochowy. Kielczanie zbudowali okopy większe niż te z I wojny światowej. A rywalem był Piast. Bardzo przeciętny Piast Gliwice, a my oglądaliśmy standardowe już działanie „Scyzoryków” – czyli wszyscy na własnej połowie, lepiej – na 30 metrze – i próbujemy.

Rozumiemy bezpieczny futbol, ale ta wstrzemięźliwość w poczynaniach ofensywnych jest aż przesadzona. Mecz z Rakowem wyglądał w ogóle tak, jakby Korona Kielce przyjechała z jednym zamiarem: nie stracić bramki. Konsekwencje takiego grania są opłakane. W dwóch meczach zaledwie trzy strzały celne oddane na bramkę rywali. To jednak przesada. Tak grać nie przystoi.

Korona Kielce ma szansę się utrzymać?

Jesteśmy w trakcie 15 kolejki. Korona Kielce ma 13 punktów, ale kwestią czasu jest, kiedy Lechia wyprzedzi kielczan jak ford mondeo stare seicento. A zatem gorsza jest tylko Miedź. Mamy potężne wątpliwości, czy zmiana trenera spowoduje lepszą grę „Koroniarzy” i wpłynie na ich sytuację w tabeli. Trudno będzie to opanować. Nie za bardzo jest z czego rzeźbić. W defensywie trzeba liczyć na Balicia odpalonego w Zagłębiu Lubin, Malarczyka, czy Trojaka, który nie jest nominalnym stoperem. Jeśli defensywa to jest coś, na czym chcesz budować drużynę, a posiadasz takich zawodników, to te trzynaście punktów to w wykonaniu Ojrzyńskiego majstersztyk.

W ofensywie da się znaleźć pozytywne postacie, którą mogą wnieść zdecydowanie więcej niż obecnie. Jakub Łukowski zaskakuje na plus swoją kolejną próbą podbicia ekstraklasy. Jest bramkostrzelny Bartosz Śpiączka, w środku pola fajnym zagraniem potrafi popisać się Ronaldo Deaconu, zawsze czymś miłym zaskoczy Oskar Sewerzyński. Ale to zdecydowanie za mało. Nie obejdzie się bez wzmocnień.

Przyszły trener będzie miał więc twardy orzech do zgryzienia. W tym momencie podjęcie się misji utrzymania Korony będzie wiązało się z wielką odwagą. To nie jest klub w rozsypce, ale najzwyklej brakuje mu piłkarskich argumentów. Swoimi przemowami w stylu Nikodema Dyzmy i jazdą na tyłkach nie dał rady Leszek Ojrzyński. Trzeba wymyślić coś innego, mając na względzie ograniczenia zawodników. To koniec bandy Ojrzyńskiego. Zdecydowanie szybszy, niż się spodziewaliśmy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze