Niewątpliwie był to ważny mecz dla obu drużyn, remis nie zadowalał żadnej z nich. Tottenham po serii spotkań bez zwycięstwa potrzebował punktów jak tlenu. United musiało kontynuować dobrą passę, by utrzymać dystans do Chelsea.
Wszyscy, którzy niecierpliwili się, by zobaczyć, jak współpracują Pogba z Fernendesem, w pierwszej połowie musieli obejść się smakiem. Francuz rozpoczął mecz na ławce, za to na murawie od pierwszej minuty zameldował się Rashford. Reprezentant Anglii zdołał całkowicie wyleczyć kontuzję pleców. Reszta składu nie budziła większych zaskoczeń. Część kibiców mogła się spodziewać taktyki 3-4-1-2, którą Ole Gunnar Solskjaer zwykł stosować przeciwko mocniejszym rywalom. Tym razem norweski menedżer skorzystał z klasycznego ustawienia.
https://twitter.com/RedDevilBible/status/1274043857169154048
Do wyjściowej jedenastki „Spurs” zgodnie z zapowiedziani Mourinho powrócili zdrowi Harry Kane i Moussa Sissoko. Niepokój u kibiców Tottenhamu mogła powodować nieobecność lidera obrony – Alderweirelda.
𝗧𝗘𝗔𝗠 𝗡𝗘𝗪𝗦!
Lloris (C), Aurier, Dier, Sanchez, Davies, Winks, Sissoko, Lamela, Bergwijn, Son, Kane@WilliamHill latest (18+) ➡️ https://t.co/M0u9J6A1F7 #THFC ⚪️ #COYS pic.twitter.com/4UWZYvVbjk
— Tottenham Hotspur (@SpursOfficial) June 19, 2020
Pierwsza połowa bez fajerwerków
Początek meczu nie należał do najbardziej porywających, obie drużyny ostrożnie się badały. Brak rytmu meczowego był wyraźnie odczuwalny. Sytuacja zmieniła się w 22. minucie, gdy Marcus Rashford instynktownym strzałem z lewej nogi sprawdził czujność Hugo Llorisa. Odpowiedź Tottenhamu była zabójcza. Steven Bergwijn wykorzystał niezdecydowanie obrony United i mocnym strzałem dał swojej drużynie prowadzenie.
Był to pierwszy strzał gospodarzy w tym meczu i wydaje się, że David de Gea mógł w tej sytuacji zrobić więcej. Hiszpański golkiper poniekąd zrehabilitował się w 31. minucie, w ładnym stylu broniąc strzał głową Sona, który do tego momentu był dużo częściej widoczny w defensywie.
Do przerwy nic istotnego już się nie wydarzyło. Trzeba przyznać, że Manchester United nie mógł zaliczyć pierwszej części spotkania do najlepszych. Po bramce gospodarzy był w stanie odpowiedzieć dosłownie paroma niegroźnymi strzałami. Tottenham nie zamierzał być gościnny, zdecydowanie przeważał fizycznie.
Pogba na ratunek
W 63. minucie na placu gry zameldował się ten, na którego występ czekano. Paul Pogba praktycznie od razu ożywił grę zespołu, czego pierwszym efektem był strzał niewidocznego w całym meczu Martiala. „Spurs” ponownie uratował świetnie dysponowany Lloris.
https://twitter.com/dreamercalcio/status/1274080537695698944
W dalszej części meczu Francuz cały czas był pod grą, a w 80. minucie pokazał błysk swojego talentu. Po solowej akcji został powalony w polu karnym przez rozgrywającego do tej pory solidny mecz Erica Diera. Sędzia nie miał żadnych wątpliwości i wskazał na jedenasty metr. Rzut karny jak zwykle pewnie wykonał Bruno Fernandes.
Cool as you like 🧊#TOTMUN | @ManUtd pic.twitter.com/24LCcaQtTL
— Premier League (@premierleague) June 19, 2020
Słaby występ Kane’a
Harry Kane był kompletnie niewidoczny. Po zmianie stron próbował schodzić do linii pomocy i szukać gry, ale mało z tego wynikało. Kwintesencją jego występu był strzał w 88. minucie z rzutu wolnego, który trafił prosto w mur. „Czerwone Diabły” wyraźnie nie leżą reprezentantowi Anglii. W swojej karierze strzelił on przeciwko nim tylko dwa gole.
VAR tym razem bez zarzutu
W 90. minucie sędzia podyktował kolejny rzut karny dla United, tym razem po faulu Diera na Fernandesie. Od początku jednak było widać, że Portugalczyk symulował. Na szczęście dla „Kogutów” sędzia zmienił decyzję po weryfikacji VAR. Wściekły Mourinho mógł ochłonąć.
***
Ostatnie minuty meczu były walką o każdy centymetr boiska, jednak wynik nie uległ zmianie. Manchester United w drugiej połowie pokazał, że ławkę rezerwowych ma zdecydowanie mocniejszą od Tottenhamu. To okazało się kluczowe dla końcowego rezultatu.
Powinno być 2:2 przynajmniej. Ale początek Faktycznie miałki