Bielsa, argentyński czarodziej


9 marca 2012 Bielsa, argentyński czarodziej

Kilkadziesiąt godzin temu dowodzony przez „El Loco” Athletic dał Manchesterowi United lekcję futbolu. Były selekcjoner kadry „Los Albicelestes” znów znalazł się w blasku reflektorów. Jego praca w Kraju Basków została dostrzeżona.


Udostępnij na Udostępnij na

„El Loco” – „Szalony”. Bielsę często pytają o ten pseudonim. Zawsze odpowiada w ten sam sposób. Cicho, ze wzrokiem wbitym w podłogę lub blat stołu. – To przezwisko jeszcze z czasów dzieciństwa, nic wielkiego. Patrząc na Argentyńczyka, faktycznie można dojść do wniosku, że szaleństwa w nim nie ma za grosz. Na pierwszy rzut oka facet wydaje się zupełnie niezwariowany, bardzo cichy, jakby niepewny tego, co robi. Gdy jednak przyjrzymy się bliżej, zaczniemy dostrzegać coraz więcej szczegółów. Coraz więcej elementów, które razem dadzą obraz czystego szaleństwa. Albo geniuszu. Bo chyba „El Genio” byłoby lepszym przydomkiem dla pochodzącego z Rosario trenera.

Marcelo Bielsie zdarza się krzyczeć
Marcelo Bielsie zdarza się krzyczeć (fot. Marca.com)

Pojawienie się Argentyńczyka w Bilbao było nieco zaskakujące. Przecież Bielsa miał już za sobą krótką, niezwykle nieudaną przygodę z hiszpańskim futbolem. Przez kilka tygodni był trenerem Espanyolu i pozostawił po sobie bardzo złe wrażenie. Pojawiły się głosy, że Marcelo nie nadaje się do europejskiej piłki. Ale nowy prezes Athleticu, młody Josu Urrutia, potrzebował mocnej karty do walki z klubową opozycją. I właśnie tą kartą był Bielsa. Nie jest tajemnicą, że rozmowy z Argentyńczykiem były długie. Były też jednak całkiem gładkie, bo trenerowi podobał się pomysł pracy w Bilbao. Zanim jeszcze „El Rosarino” objął stery nad „Los Leones”, zażądał dostarczenia nagrań wszystkich meczów zakończonego właśnie sezonu. Po otrzymaniu 38 filmów Bielsa zamknął się w domu i je wszystkie obejrzał – nie, nie obejrzał – przeanalizował na wylot. Wycisnął je do ostatniej kropli. Zrobił kilkaset stron notatek, spakował się i poleciał do Bilbao. Następnego dnia miał się spotkać z dziennikarzami, ale odwołał konferencję i poprosił o zawiezienie go do położonej pod miastem Lezamy, legendarnej szkółki „Lwów”. Spędził tam cały dzień, oglądał treningi młodzieży i dzieci, zaznajamiał się z infrastrukturą i długo rozmawiał z trenerami. Później wrócił do hotelu. Bo właśnie w hotelu się zatrzymał. Nie kupił ani nawet nie wynajął domu. Powiedział, że tego nie potrzebuje, że wystarczy mu hotelowe łóżko. I tak pozostało do dziś. Argentyńczyk nie lubi luksusu, nie potrzebuje go do szczęścia. Niemal legendarna jest też nienawiść Bielsy do garniturów. Gdy piłkarze i trenerzy Athleticu robili sobie wspólne zdjęcie właśnie w garniturach, Marcelo się po prostu nie pojawił. Jego ubiorem jest szary dres z naszytym herbem klubu z San Mames.

Na pierwszym treningu klubu Argentyńczyk zaskoczył wszystkich odważnymi posunięciami taktycznymi. Z miejsca odsunął od treningów Koikiliego, Iona Veleza, Anauta Zubizaurre i Inigo Diaza de Cerio. I już nigdy z ich usług nie skorzystał. Bielsa, jeszcze zanim przeprowadził inauguracyjne zajęcia, wiedział o tej drużynie prawie wszystko. Gigantyczne notatki sporządzone na podstawie wielokrotnego maniakalnie dokładnego oglądania nagrań meczów poprzedniego sezonu były podstawą. Resztę informacji Argentyńczyk uzyskał w Lezamie, gdzie rozmawiał z ludźmi znającymi zawodników pierwszej drużyny lepiej niż ich własne matki. Poza wymienioną grupą wyrzutków na wylocie znaleźli się też inni. Ustaritz, Urko Vera i Orbaiz zostali poproszeni o odejście. Dla ich dobra. Bielsa wiedział, że nie będzie na nich stawiał, ale nie chciał zostawiać ich na lodzie. Szybko załatwiono okazyjne transfery, odpowiednio do Betisu, Herculesa i ligi greckiej. Przed przybyciem „El Loco” kadra Basków była gigantycznie rozrośnięta i zawierała prawie 40 nazwisk. Do rozgrywek La Liga można było zgłosić tylko 25 piłkarzy. Właśnie dlatego Bielsa tak chorobliwie dokładnie przygotowywał się do pojawienia się w Bilbao. Chciał od razu mieć gotową listę piłkarzy, z którymi przepracuje okres przygotowawczy. Po mniej więcej tygodniowych przetasowaniach w końcu kadra się wykrystalizowała. Uzupełniono ją zawodnikami ze szkółki, między innymi takimi perłami, jak: Inigo Ruiz de Galarreta, Jonas Ramalho czy Enric Saborit, i rozpoczęto sezon przygotowawczy. Te dwa miesiące były dla „Lwów” prawdziwym szokiem.

Joaquin Caparros, poprzedni trener, był taki jak większość hiszpańskich szkoleniowców. Dla niego treningi polegały na grze w piłkę, doskonaleniu zagrań, utrwalaniu schematów. Bielsa widział to zupełnie inaczej. Piłkarze Athleticu całymi dniami nie mieli najmniejszego kontaktu z futbolówką – czysty trening siłowy, dużo biegania i masa wyczerpujących ćwiczeń. Najtwardsi zawodnicy, na czele z Llorente, Gurpegim czy Iraolą, nie wytrzymywali tempa i łapali kontuzje mięśniowe. Ci słabsi często nie byli w stanie dokończyć treningów. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że „Los Leones” po każdej katorżniczej dawce ćwiczeń z zachwytem w głosie wypowiadali się na temat pracy Bielsy. Szczyt szaleństwa Argentyńczyk osiągnął, gdy przed południem w dniu meczu sparingowego przeprowadził kolejny wariacki trening siłowy. Piłkarze słaniali się później na nogach. Przedsezonowe pomiary wagi był szokujące. Każdemu przybyło po kilka kilogramów czystych mięśni. A pamiętajmy, że ciągle mówimy o najmocniejszej fizycznie ekipie La Liga. Plan Bielsy powoli nabierał kształtów. Potrzebny był jeszcze jeden element, jeszcze jeden niezbędny krok. Jeszcze jedno działanie, z którego słynie „El Loco”. Mieszanie w pozycjach.

To był chyba największy szok. Argentyńczyk przerobił pół składu, kazał im grać w nowych miejscach i – co chyba nikogo nie zdziwiło – za każdym razem miał całkowitą rację. Chyba największą zmianę przeszedł Oscar de Marcos, który jeszcze rok temu był rezerwowym napastnikiem. Bielsa widział w nim zawodnika uniwersalnego i rzucał go na wszystkie możliwe pozycje. 23-letni zawodnik miał okazję występować na obu bokach obrony, pozycji defensywnego pomocnika, rozegraniu, mediapuncie, obu skrzydłach i w ataku. Igor Gabilondo, dotychczas pivot, stał się snajperem. Carlos Gurpegi został przerobiony na defensora. Iturraspe i Herrera, obaj jeszcze niedawno brylujący raczej jako podwieszeni napastnicy, stali się defensywnymi pomocnikami. No i wreszcie Javi Martinez. Jeden z najlepszych defensywnych pomocników świata został stoperem. Przez miesiąc grał tak słabo, że zaczęto już podważać słuszność wyborów Bielsy, a potem odpalił. I teraz gra tak, że ręce same składają się do oklasków.

Oscar de Marcos niedługo zacznie grać na pozycji bramkarza
Oscar de Marcos niedługo zacznie grać na pozycji bramkarza (fot. athletic-club.net)

Ligowy start Bielsa miał bardzo trudny. Pierwsza wygrana przyszła dopiero w szóstej kolejce. Wcześniej „El Loco” musiał wysłuchiwać litanii oskarżeń. „El Correo”, poczytny baskijski dziennik, całkiem otwarcie atakował Argentyńczyka i jego metody. Wydawało się, że będziemy mieli do czynienia z nowym Espanyolem i szybką rezygnacją urodzonego w Rosario trenera. Punktem zwrotnym były derby z Realem Sociedad. Athletic wygrał i potem już wyszedł na prostą. Szybko wywindował się w górę tabeli, teraz walczy już o Ligę Mistrzów, zagra w finale Pucharu Króla, a w Lidze Europy ostatnio wyrasta na głównego faworyta do końcowego triumfu. Wielka w tym zasługa Bielsy.

Martin Ainstein, argentyński dziennikarz zajmujący się La Liga, zwrócił niedawno uwagę na ciekawy fakt. „El Loco” najlepiej radzi sobie z reprezentacjami. Z „Los Albicelestes” grał na mundialu, z Chile nie tylko wywalczył prawo występu w mistrzostwach świata, ale zdobył też autentyczną miłość piłkarzy, kibiców i działaczy, którzy jeszcze długo będą śnili o jego powrocie. Dlaczego więc tak łatwo idzie mu trenowanie Athleticu? No właśnie dlatego, że to praktycznie kadra narodowa. Sami Baskowie, w znakomitej większości grający razem od wielu lat, rozumieją się bez słów, czują silną więź z kolegami i silną potrzebę alienacji od reszty ligi. Każdy mecz w Primera Division to jak spotkanie Kraju Basków z Hiszpanią. Przecież „Los Leones” nawet mówią innym językiem. Joaquin Caparros nauczył ich, by na murawie rozmawiali między sobą po baskijsku – dzięki temu przeciwnicy nie będą mieli pojęcia, co się dzieje. Bielsa też nie miał nic przeciwko temu.

No więc jest sobie ten Marcelo trenerem niby-reprezentacji Baskonii. Fajna sprawa, ale w żadnym wypadku nie najważniejsza. Najważniejsze jest coś innego. To, co sprawia, że – będę się upierał – „El Loco” powinien być nazywany „El Genio”. Bielsa jest człowiekiem obdarzonym niesamowitym analitycznym umysłem. On – Argentyńczycy są tego pewni – patrzy na futbol inaczej niż zwykli śmiertelnicy. Nam nigdy nie będzie dane zobaczyć to, co oglądając mecz, widzi on. Jego sposób pojmowania piłki nożnej jest inny, on z każdego zagrania wyczytuje więcej niż my nieraz z całych spotkań. Bielsa to człowiek, który opracował dla własnej wygody autorski system klasyfikacji podań, zagrań, odbiorów i wszystkiego innego. My starcia oglądamy dla rozrywki, pięciu goli Messiego, podań Davida Silvy i trójkowych akcji tercetu napastników Napoli. On ogląda, żeby w 50. minucie zauważyć, że Paul Scholes wykonał zagranie, którego on jeszcze do tej pory nie widział. On czyta futbol, on jako jedyny współczesny trener jest w stanie futbol zmienić.

Ikera Muniaina zapytano niedawno, czy Bielsa jest naprawdę taki szalony, jak się mówi. – Nie, jest znacznie bardziej szalony, niż jesteście to sobie w stanie wyobrazić – odpowiedział skrzydłowy. Zawodnicy Athleticu nigdy nie wiedzą, czego mają się spodziewać, bo Marcelo potrafi po wysoko wygranym meczu trzymać ich w szatni przez dwie godziny i krzycząc, wskazywać każdy błąd w ustawieniu. Potrafi też pogratulować bardzo dobrego, ale na przykład przegranego 0:3 spotkania. Bywają dni, gdy na treningu nie odzywa się nawet słowem, by następnego dnia mówić bez przerwy. Argentyńczyk czasami sadza swoich podopiecznych przed telewizorem, włącza nagranie ostatniego meczu najbliższego rywala i przez długie godziny tłumaczy każdą najmniejszą zawiłość taktyczną. I to nie jest nudne, to jest tak niesamowite, że Baskowie siedzą i słuchają bez słowa. Wiedzą, że już nigdy żaden trener nie będzie w stanie wytłumaczyć im tego w taki sposób.

Javi Martinez, przyszły podstawowy stoper hiszpańskiej kadry
Javi Martinez, przyszły podstawowy stoper hiszpańskiej kadry (fot. athletic-club.com)

Bielsa żyje futbolem, oddycha futbolem. Futbol to cały jego świat. Javi Martinez mówi, że jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by trener nie był pierwszą osobą pojawiającą się na treningu i ostatnią go opuszczającą. Argentyńczyk w Lezamie przesiaduje często do ciemnej nocy, oglądając nagrania kolejnych meczów, robiąc notatki i rozmyślając.

Joaquin Caparros zostawił mu drużynę grającą najprostszy futbol świata. Odbiór, podanie, dośrodkowanie, strzał. I tak w nieskończoność. On w ciągu pół roku przerobił tę nudną maszynę w arcydzieło taktyki zachwycające cały świat. Athletic potrafi grać piłkę niewiele gorzej niż Barcelona, umie kontratakować niemal równie dobrze jak Real Madryt. To wszystko wygląda naprawdę pięknie. Długie i krótkie podania, przerzuty, centry i prostopadłe piłki… Najważniejsze jest jednak to, że „Los Leones” nie przestali być sobą. Tego się w Kraju Basków obawiano. Mieszkańcy Bilbao przychodzący co dwa tygodnie na San Mames chcieli oglądać futbol twardy, kontaktowy, raczej angielski niż brazylijski. Bielsa w przedziwny sposób umiał pogodzić wymogi taktyczne z oczekiwaniami widzów. Przecież co trzeci gol strzelany w tym sezonie przez „Lwy” to gol głową! Problemów z fizyczną walką też nie ma. W czwartek na Old Trafford Llorente dał defensywie United lekcję kontaktowej gry, gdy brał na plecy trzech obrońców, odwracał się i spokojnie podawał futbolówkę dalej. Javi Martinez i Ander Iturraspe piłkę rywalom odbierali w tak dziecinnie łatwy sposób, że człowiekowi mimowolnie do głowy przychodziła często powtarzane w Bilbao powiedzenie: Athletic gra najbardziej angielski futbol na świecie. Bardziej angielski niż Wyspiarze.

Dużo mówi się ostatnio o tym, że Bielsa musi koniecznie zmienić klub, że chce go cały piłkarski świat. Barcelona widzi w nim następcę Guardioli (który – swoją drogą – przed objęciem posady w katalońskim klubie udał się do Argentyny, by porozmawiać na ten temat z „El Loco”). Madryt też chciałby go na swojej ławce. Największe zainteresowanie osobą byłego trenera Newell’s Old Boys przejawiają jednak Anglicy. Najbardziej o pochodzącym z Rosario szkoleniowcu marzy Chelsea. Problem z zatrudnieniem Bielsy na Stamford Bridge jest taki, że Argentyńczyk nie jest głupi. Jest prawdopodobnie najmądrzejszym trenerem świata. On wie, że szatnia klubu Romana Abramowicza nie zgodzi się na jego metody. Nietrudno wyobrazić sobie rozwój wypadków – z klubu wylatują wszyscy niepotrzebni gracze. Nie na ławkę, tylko poza drużynę. Nie ma mowy o żadnych stronnictwach, bo południowoamerykański szaleniec ma w nosie stronnictwa. Każdy, kto nie jest potrzebny, wylatuje. Dodajmy do tego katorżnicze treningi, wielogodzinne analizy nagrań wideo. Czy naprawdę ktokolwiek sądzi, że rozkapryszone, przyzwyczajone do pełnej kontroli nad drużyną gwiazdy na to pójdą?

Mówi się też, że Bielsa mógłby objąć posadę selekcjonera reprezentacji Anglii. Tak, Argentyńczyk trenerem Anglików. Mecze niech będą rozgrywane na Falklandach (lub Malwinach, jak kto woli). Funkcję asystenta trenera warto powierzyć bratu Marcelo, Rafaelowi. Był ministrem spraw zagranicznych, ma doświadczenie w kontaktach z poddanymi Jej Królewskiej Mości.

Na koniec nieśmiałe życzenie. Miło byłoby, gdybyśmy chociaż raz, chociaż na chwilę posiedli taką zdolność pojmowania meczów, jaką przejawia Bielsa, wykonując swój słynny trzynastokrokowy marsz wzdłuż linii bocznej.

Komentarze
~Juventini (gość) - 13 lat temu

Bielsa to wielki trener i mam nadzieje ze jesli
Guardiola odejdzie z Blaugrany to on NIE zastąpi go.
Athletic jeśli wyemilinuje Man Utd to będzie
foworytem do wygrania Ligi Europejskiej

~bbb (gość) - 13 lat temu

Ciekawe czy kopacze z polskiej ligi by wytrzymali
jego treningi

~wwwwwwwww (gość) - 13 lat temu

jeżeli chodzi o polską ligę to już był w wiśle
trener który przeprowadzał takie treningi a chodzi
oczywiście o Petrescu no i wiemy jak to sie
skończyło

Najnowsze