Korea Południowa oraz Australia pewnie ograły swoich rywali. Obie drużyny awansowały do kolejnej rundy Pucharu Azji. Szczególnie Koreańczycy pokazali się z dobrej strony, co tylko upewnia obserwatorów w tym, że są oni jednym z faworytów turnieju.
Australia – Bahrajn 1:0 (1:0)
Australijczycy byli świadomi tego, że porażka w starciu z Bahrajnem sensacyjnie wyeliminuje ich z Pucharu Azji już w fazie grupowej. Ich determinację i chęć zwycięstwa było widać od początku spotkania. Zespół Salmana Sharidy nie radził sobie z ofensywnie usposobionymi „Kangurami”, którzy raz po raz atakowali ich bramkę, strzelając głównie z dystansu. Sygnał do ataku dał Brett Emerton. Jego uderzenie, 120 sekund po rozpoczęciu gry, minęło bramkę Bahrajnu, który najlepszą okazję miał w 31. minucie, kiedy to z ostrego kąta spudłował Abdulatif. Natarcie Australijczyków musiało w końcu przynieść efekty. Tak się stało sześć minut później. Po uderzeniu Jedinaka, z ponad 25 m, Mansoor został zmuszony do kapitulacji.
Po przerwie Australijczycy zagrali trochę defensywniej, szukając okazji do kontrataku. Po jednym z nich mogli podwyższyć na 2:0. Dzięki szybkiemu wyjściu na połowę Bahrajnu, jeden z zawodników minął bramkarza i z okolic linii końcowej dośrodkował. Cahill oddał jednak niecelny strzał głową i na tablicy wyników wciąż mieliśmy 1:0. Bahrajn w drugiej połowie zagrał zdecydowanie lepiej. Podopieczni Salmana Sharidy oddawali sporo strzałów na bramkę Schwarzera, ale żaden z nich nie znalazł drogi do australijskiej siatki. Wynik do końca spotkania nie uległ zmianie i w meczu decydującym o awansie do kolejnej rundy lepsi okazali się Australijczycy.
Korea Południowa – Indie 4:1 (3:1)
O wiele łatwiejsze zadanie miała Korea Południowa, która podejmowała Indie. Reprezentacja tego drugiego kraju w dwóch meczach straciła dziewięć bramek i nikt chyba nie sądził, żeby po tym spotkaniu licznik pozostał niezmienny. Nadzieje na to już w szóstej minucie rozwiał Ji Dong Won, pokonując bramkarza rywali strzałem z 10 m. Podopieczni Houghtona jeszcze nie zdążyli się otrząsnąć po wpuszczonej bramce, a już ich strata wynosiła dwa trafienia. Tym razem na listę strzelców wpisał się Koo Ja Cheol, któremu asystował zdobywca pierwszego gola. Kiedy wydawało się, że Koreańczycy zdominują przebieg boiskowych wydarzeń, w 12. minucie kontaktową bramkę, strzałem z rzutu karnego, zdobył Chhetri. Koreańczycy wciąż jednak dominowali. Przewagę zespołu w 23. minucie, po raz drugi z bliskiego dystansu, uzyskał Ji Dong Won. Jego zespół niemiłosiernie nacierał na bramkę Indii, o czym świadczyła ogromna przewaga w statystyce strzałów, jednak do końca pierwszej połowy wyniku nie udało się zmienić.
Od początku drugiej części spotkania Korea wyszła w nieco zmienionym składzie. Trener Kwang-Rae Cho dokonał bowiem dwóch zmian, desygnując do gry Hueng Min Sona oraz Hyo Jin Choia. Koreańczycy zwolnili tempo gry, ale nadal to oni byli stroną zdecydowanie przeważającą. Każdy oglądający to spotkanie mógł odnieść wrażenie (słuszne), że Indie są jedną z najsłabszych ekip w tej edycji Pucharu Azji. Szkoleniowiec Korei, wiedząc, że nic już jego drużynie nie grozi, ściągnął z boiska niekwestionowaną gwiazdę, Park Ji Sunga. Nie przeszkodziło to jednak Koreańczykom w podwyższeniu wyniku. W 81. minucie bramkę na 4:1 strzelił Koo, który zaliczył asystę przy trzecim golu. Bramka ta była ukoronowaniem świetnego występu tego zawodnika. Przewaga Korei w tym spotkaniu nie podlegała dyskusji. Mocny akcent na zakończenie rozgrywek grupowych pozwala kibicom tej drużyny wierzyć, że będzie ona w stanie zajść w turnieju bardzo wysoko.
Przygotowali Bartosz Grzelak i Marek Pytka