Nie było debiutanckiego zwycięstwa Kamila Keresia w roli trenera PGE GKS-u Bełchatów, nie było też pierwszej porażki Widzewa w tym sezonie. W Bełchatowie – po dobrej pierwszej i słabej drugiej połowie – mecz „Brunatnych” z widzewiakami zakończył się bezbramkowym remisem.
Pierwsza połowa toczyła się w dość szybkim tempie, mecz na pewno mógł się podobać. Tyle że brakowało klarownych sytuacji. W zasadzie można odnotować dwa celne strzały – w piątej minucie Dudu uderzył w swoim stylu z rzutu wolnego, ale spokojnie strzał wybronił Łukasz Sapela. W następnej akcji odpowiedzieli bełchatowianie – Grzegorz Fonfara spróbował swych sił z dystansu, lecz Maciej Mielcarz był na posterunku.
Lekką przewagę mieli gospodarze, ale nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Najlepszym odzwierciedleniem pierwszej połowy była sytuacja z 25. minuty, kiedy to po składnej akcji „Brunatnych” Modelski dograł piłkę w pole karne z prawej strony, ale piłkę wybił Adrian Budka. I tak właśnie wyglądała gra GKS-u do przerwy – bardzo dobrze, szybko rozgrywali piłkę, ale brakowało sytuacji i wykończenia.
Na drugą połowę widzewiacy wyszli odmienieni. Od początku grali agresywniej, bardziej zdecydowanie i pewniej, co zaowocowało dwoma groźnymi kontrami. Najpierw Nika Dżalamidze za długo zwlekał z podaniem do debiutującego Igora Alvesa, który oddał zbyt słaby strzał. A później Gruzin źle przyjął piłkę w polu karnym „Gieksy” i zmarnował doskonałą okazję do objęcia prowadzenia.
Po obiecującym początku drugiej części gry tempo meczu spadło. W 65. minucie mogła paść bramka dla gospodarzy. Z okolic połowy boiska została zagrana piłka w pole karne, tam z futbolówką minął się Ukah, trafiła ona do Pawła Buzały, który jednak katastrofalnie zachował się w sytuacji sam na sam.
W 89. minucie piłkę meczową miał Widzew, a konkretniej Piotr Grzelczak, który wbiegł między dwóch obrońców „Brunatnych”, ale jego strzał pozostawił wiele do życzenia.
W drugiej połowie było więcej nieskładnych akcji, więcej walki wręcz, dużo przestojów w grze. Ogółem drugie czterdzieści pięć minut było dużo słabsze niż pierwsze. Nie ma więc co się dziwić, że mecz zakończył się bezbramkowym remisem.