Wielkie emocje towarzyszyły nam w Sewilli. Miejscowy Betis przegrał z Malagą 1:2. Bramkę dla gospodarzy zdobył Lolo Reyes. Dla gości trafiali: Juanmi i Darder. Goście po wyjściu na prowadzenie poczuli się zbyt pewnie i dali sobie strzelić dwa gole.
W ostatnim spotkaniu 31. kolejki Primera Division Betis podejmował Malagę w mini derbach Andaluzji. Oba kluby nie były przed tą rundą w dobrej sytuacji. Gospodarze są „czerwoną latarnią” ligi i do przedostatniej Osasuny tracili osiem punktów. Ale zdaje się, że powoli Andaluzyjczycy łapią wiatr w żagle. To spotkanie musieli koniecznie wygrać, gdyż za tydzień jadą na Camp Nou, aby mierzyć się z wiceliderem. Malaga miała zaledwie dwa oczka przewagi nad strefą spadkową. Dlatego też obie ekipy potrzebowały punktów jak tlenu. Mogliśmy się więc spodziewać wielkich emocji, bo nikt tutaj nie byłby zadowolony z remisu.
Już na samym początku mecz zwiastował duże emocje. Najpierw zaatakował Betis. Później Roque Santa Cruz próbował przedrzeć się przez obronę gospodarzy. Na początku to sewilczycy zyskali przewagę w środku pola. Miało to duży wpływ na wydarzenia na boisku. Chociaż Malaga nie próżnowała i gdy nadarzała się okazja do kontry, to ekipa Schustera starała się ją wykorzystać. Tak było w 12. minucie, gdy Santa Cruz otrzymał doskonałe podanie w okolicach pola karnego gospodarzy. Paragwajczyk podbiegł parę metrów i strzelił na bramkę Adana. Była to jak dotąd najlepsza okazja na zdobycie gola.
Po niesamowitym kwadransie spotkanie się nieco uspokoiło. Duża w tym zasługa gry w defensywie obu ekip. Napastnicy już tak łatwo nie mogli podejść pod pole karne rywala jak na początku. W 30. minucie niesamowitym strzałem z około 30. metra popisał się Lolo Reyes. Hiszpan zwiódł rywala i gdy miał czystą pozycję, mocno uderzył prawą nogą tuż przy lewym słupku bramki Caballero. Argentyńczyk miał futbolówkę na rękawicy, ale nie zdołał jej wybić. Po stracie bramki goście zaatakowali, ale Santa Cruz nie rozgrywał swojego najlepszego spotkania i zbyt łatwo tracił piłkę. Przyjezdni musieliby użyć innych armat, ale na dzień dzisiejszy raczej takich nie posiadają. Na minutę przed końcem pierwszej połowy Ruben Castro mógł podwyższyć wynik. Leo Baptistao dośrodkował w pole karne, a Castro strzelił szczupakiem, jednak futbolówka minęła w znacznej odległości bramkę Caballero.
Tuż przed gwizdkiem arbitra bardzo dobrym dośrodkowaniem popisał się Samuel, ale Santa Cruz został uprzedzony przez defensorów rywala. Betis kontrolował spotkanie i zasłużenie prowadził. Gospodarze bardzo się starali zainkasować trzy punkty w tym spotkaniu. I do tej pory to im się udawało. Malaga również miała swoje sytuacje, ale jej ofensywa nie mogła przebić się przez solidną obronę sewilczyków. Schuster musiał coś wymyślić, aby tego meczu nie przegrać. Być może niemiecki trener w drugiej połowie skorzysta z Eliseu.
Na początku drugiej połowy nie doszło do zmian. Na boisku tym razem lepiej radzili sobie zawodnicy Betisu. Zagrozić bramce Adana próbowali Jordi, Ruben, a w 58. minucie potężnym strzałem pokonać bramkarza chciał Jesus Gamez. Chwilę później odpowiedział Leo Baptistao, ale piłka po jego strzale poleciała ponad bramką. Dwie minuty później to Betis stworzył sobie dogodną okazję, lecz arbiter odgwizdał spalonego.
Zaraz po wejściu w 72. minucie Juanmi mógł wyrównać. Przecisnął się między dwoma obrońcami i z ostrego kąta próbował pokonać Adana, ale były golkiper „Królewskich” wybił futbolówkę na rzut rożny. W końcówce spotkania gospodarze nastawili się na kontry i oddali pole przeciwnikom. Lecz piłkarze z Malagi nie umieli za bardzo tego wykorzystać. W ich grze było zbyt dużo niecelnych podań. Źle się również ustawiali. „Los Verdiblancos” taktycznie byli po prostu lepsi.
Lecz gospodarzom również zdarzały się błędy. Jeden z nich w końcu wykorzystał Juanmi. W 83. minucie Amrabat zagrał po ziemi w pole karne do niekrytego Hiszpana, który bez problemu wyrównał, dostawiając tylko nogę. Chwilę później Ndiaye mógł znowu wyprowadzić gospodarzy na prowadzenie, ale Caballero stał na posterunku. Nie minęły dwie minuty, a to goście cieszyli się z prowadzenia. Strzelcem bramki okazał się Darder, który wbiegł w pole karne niepilnowany przez nikogo i mocnym strzałem prawą nogą trafił w okienko. Adan był bez szans. Tuż przed końcem spotkania arbiter odgwizdał karnego za przewinienie Camacho w swoim polu karnym. „Jedenastki” nie wykorzystał Ruben Castro, który potężnym strzałem trafił prosto w poprzeczkę.
To goście zgarnęli komplet punktów, mimo że gospodarze kontrolowali spotkanie przez większość czasu. I gdy poczuli się zbyt pewni siebie, dwa celne ciosy ogłuszyły ich kompletnie. Na tyle, żeby zmarnować okazję do wyrównania. Niestety, jeżeli nie strzela się karnego w ostatniej minucie i traci się punkty z rywalem w zasięgu, to trudno jest mówić o utrzymaniu. Nad Betisem unoszą się czarne chmury i raczej nic nie wskazuje na to, żeby „Los Verdiblancos” mogli się utrzymać w lidze. Malaga z kolei zagrała wyrachowanie. Wykorzystała nieliczne błędy gospodarzy i dzięki temu zdobyła bardzo cenne trzy oczka. Obecnie ma pięć punktów przewagi nad strefą spadkową i duże szanse na utrzymanie.
aha spoko błąd
Co za cioty z tego Betisu. Normalnie nie mam pytań
jak można przegrać w taki sposób? No ku*wa jak!?