Benteke podbija Premier League. Statystyki nie kłamią


20 kwietnia 2015 Benteke podbija Premier League. Statystyki nie kłamią

Przed rozpoczęciem niedzielnego starcia pomiędzy Liverpoolem a Aston Villą w ramach półfinału Pucharu Anglii mało kto spodziewał się, że ekipa z Birmingham zdoła wyeliminować „The Reds”, ale tak się właśnie stało. Wygrana 2:1 nie byłaby zapewne możliwa, gdyby nie wspaniała ostatnio forma napastnika „Lwów”, Christiana Benteke. 


Udostępnij na Udostępnij na

O tym, że reprezentant Belgii jest bardzo groźnym atakującym, wiadomo od dawna. Czasami tylko nazwisko czarnoskórego gracza umyka naszej uwadze na dłuższy czas, ponieważ dość często bywa kontuzjowany lub ma problemy z przełamaniem swojej strzeleckiej niemocy. O ile pierwszej przyczynie spadków formy Benteke trudno było komukolwiek zapobiec, o tyle druga pozostaje już tylko zależna od niego samego. Nasz bohater jest zawodnikiem dość chimerycznym, nieprzewidywalnym, co stanowi zarówno jego zaletę, jak i sporą wadę. Gwiazda niedzielnego sensacyjnego pogromcy LFC potrafi przez kilka meczów z rzędu ośmieszać bramkarzy przeciwnych drużyn, by następnie zapaść na popularną wśród napastników chorobę — niemoc strzelecką. To sprawia, że Christian pozostaje wciąż zawodnikiem średniaka Premier League, zamiast stanowić o sile jakiejś znanej europejskiej marki. Cały czas pozostaje o krok od bycia prawdziwą gwiazdą futbolu.

Może jednak obecny sezon i potencjalny triumf w finale FA Cup, który odbędzie się 30 maja na najsłynniejszym brytyjskim stadionie — Wembley, pozwoli podatnemu na kontuzje zawodnikowi posunąć nieco swoją karierę. Aktualnie Benteke znajduje się na fali wznoszącej, tak jak cała jego drużyna, ale jak daleko ich ona zawiedzie, tego nie wie nikt. Kibice AV liczą, iż przedostatniego dnia maja to właśnie oni cieszyć się będą z wywalczonego trofeum, a ich oczekiwania nie muszą wcale spocząć na niczym. Co prawda, rywalem zespołu Tima Sherwooda będzie obrońca tytułu, londyński Arsenal, który dysponuje większym potencjałem oraz doświadczeniem, lecz wczorajszy półfinał pokazał, że faworyt nie zawsze musi wygrywać.

Tym bardziej że „Kanonierzy” często miewają problemy w spotkaniach, przed których rozpoczęciem są upatrywani przez bukmacherów jako murowani kandydaci do wywalczenia danego pucharu. Rok temu zdołali sięgnąć po pierwsze od dziewięciu lat trofeum, ale początek finałowego meczu wcale na to nie wskazywał. Już po zaledwie ośmiu minutach gry Arsenal przegrywał z niżej notowanym Hull City 0:2 po bramkach Jamesa Chestera i Curtisa Daviesa. Na szczęście dla chłopców Arsene’a Wengera mieli oni jeszcze dużo czasu, by odmienić przebieg meczu, czego udało im się dokonać. Kontaktowy gol Santiago Cazorli oraz wyrównujący Laurenta Koscielnego sprawiły, że do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka, w której decydującą o wygranej londyńczyków bramkę zdobył Aaron Ramsey.

Nie popełnić błędów „Tygrysów”

Tamto spotkanie zakończyło się po myśli „The Gunners”, ale sobotni półfinał z Reading FC (zespół Championship) nie był dla nich bułką z masłem. Faworyci również dopiero po dogrywce zdołali awansować do finału, co świadczy o ich wyraźnym problemie, który wykorzystać mogą za ponad miesiąc gracze Aston Villi. Wydaje się, iż team Sherwooda będzie groźniejszym rywalem dla drugiej obecnie drużyny Premier League niż rok temu Hull City, ponieważ „Tygrysom” brakowało wtedy kogoś pokroju Christiana Benteke.

Przez ekspertów uznawany jest za jednego z najlepszych atakujących angielskiej ekstraklasy, a wśród jego licznych zalet wymienia się przede wszystkim: umiejętność wygrywania pojedynków główkowych, siłę fizyczną oraz potężne uderzenie. Faktem jest, że reprezentant „Czerwonych Diabłów”, jak określana bywa kadra Belgii, potrafi uderzyć bardzo mocno zarówno z lewej, jak i prawej nogi, która jest jego dominującą dolną kończyną. Były gracz m.in. Standardu Liege oraz KV Mechelen notuje ostatnio imponującą serię — otóż w poprzednich czterech meczach „The Villans” Christian zdobył aż sześć bramek. Dodać warto, że zespół z Birmingham grywał przeważnie przeciwko silnym drużynom (Manchester United, Swansea City, Liverpool plus słabszy Queens Park Rangers), a bramkarz każdej z nich musiał skapitulować co najmniej raz po strzałach Benteke. Golkiper QPR został potraktowany przez czarnoskórego napastnika szczególnie brutalnie, ponieważ aż trzykrotnie musiał wyciągać piłkę z siatki.

Choć ostatnio napastnik 15. obecnie drużyny Premiership nie narzeka na brak skuteczności, jego dorobek strzelecki nie wygląda nader imponująco. We wszystkich rozgrywkach Christian rozegrał do tej pory 27 spotkań (plus jedno w drużynie U-21), w których zdobył 12 bramek. Zauważyć można zatem duże podobieństwo do poprzedniego sezonu, kiedy to Benteke zdobył 11 goli. Być może zawodnika cieszy pewna regularność w jego grze, lecz zapewne tęskni też za rozgrywkami 2012/2013, gdy 24 razy wygrywał pojedynki z bramkarzami.

Ryzyko Aston Villi

Bez dwóch zdań tamten sezon był najlepszy w wykonaniu Belga (tak naprawdę urodził się on w Zairze — dziś Demokratyczna Republika Konga — skąd do Europy wyemigrował wraz z rodziną w wieku kilku lat), jeżeli chodzi o całkowity przebieg jego kariery. Zanim trafił na Wyspy Brytyjskie, wiele lat spędził w klubach z Jupiler Pro League. Reprezentował barwy pięciu belgijskich klubów: JS Pierreuse, Standardu Liege, Genku, Kortrijka oraz Mechelena. Bardzo wcześnie dał się poznać jako szybki i silny napastnik, ale brakowało mu skuteczności. Zazwyczaj jego wynik strzelecki na mecie danego sezonu oscylował wokół dziesięciu trafień i być może dlatego często zmieniał barwy klubowe lub udawał się na wypożyczenia.

Dlaczego zatem trafił do tak silnej ligi, jaką jest Premiership? Najprawdopodobniej dlatego, że wyspiarskie kluby są bardzo bogate i lubią podejmować ryzyko przy dokonywaniu kolejnych transferów. Bo czym dla „The Villans” było wydanie w sierpniu 2012 r. niespełna 9 mln euro za Benteke? Tyle, co nic. Działacze AV postanowili dać szansę młodemu zdolnemu napastnikowi, który w międzyczasie pokonywał kolejne szczeble reprezentacyjnej kariery — od U-17 do pierwszej kadry „Czerwonych Diabłów”.

Pieniądze wydane na Christiana miały się bardzo szybko zwrócić i pierwszy (dodajmy: świetny) sezon napastnika w Premier League zwiastował szybki zwrot poniesionych kosztów. Jak już wspominaliśmy, debiutancki rok na Wyspach pozostaje do dziś najlepszym w wykonaniu Benteke, a kolejne były już wyraźnie słabsze. Wychowanek JS Pierreuse miewał problemy z kolanami, co uniemożliwiało mu rozgrywanie kolejnych meczów, a kiedy już był zupełnie zdrowy — marnował świetne okazje, ponieważ brakowało mu ogrania. W bieżącym sezonie sytuacja wyglądała bardzo podobnie. Sześć początkowych spotkań Premier League opuścił ze względu na uraz, a potem, gdy już grał, przez długi okres nie potrafił zdobyć bramki. Pierwsze trafienie zaliczył dopiero 2 grudnia ubiegłego roku przeciwko Crystal Palace, drugie zaś prawie trzy tygodnie później. Na kolejne przyszło mu czekać aż do 3 marca, choć poprzednich kilka meczów swego zespołu rozegrał w pełnym wymiarze czasowym.

Podwójnie „Czerwony Diabeł”?

Teraz jednak nastał dla Benteke lepszy czas, nie wiadomo natomiast, jak długo potrwa. Kibice „Lwów” modlą się, by kontuzje ominęły ich ulubieńca przynajmniej do majowego starcia z Arsenalem w finale Pucharu Anglii. Sam zawodnik także ma nadzieję, iż nie tylko uda mu się zagrać w tym spotkaniu, ale i pomoże drużynie zdobyć trofeum. Do tej pory jego największym sportowym sukcesem było wywalczenie mistrzostwa Belgii w 2009 r. Lista zatem nie jest długa i wymaga pilnej aktualizacji.

Sukces na Wembley pomógłby również Christianowi wzmocnić jego pozycję w reprezentacji prowadzonej przez Marca Wilmotsa. Linia ataku ćwierćfinalistów zeszłorocznego mundialu jest wyjątkowo silnie obsadzona, a występować w niej mogą, oprócz napastnika AV, Romelu Lukaku, Michy Batshuayi czy Divock Origi. W meczach kwalifikacyjnych do Euro 2016 Benteke rozegrał dwa spotkania i zdobył jedną bramkę. Zespół Wilmotsa zajmuje pierwsze miejsce w grupie B z 11 punktami na koncie i wielce prawdopodobne jest, że awansuje do przyszłorocznego czempionatu Starego Kontynentu. Jaką rolę będzie odgrywał tam (jeśli zostanie powołany) nasz bohater?

Trudno powiedzieć, czy zdoła usunąć w cień Lukaku, który najczęściej gra jako podstawowy napastnik Belgów, ale były zawodnik Chelsea znajduje się w sporym kryzysie, co powinien wykorzystać Benteke. Jego świetna dyspozycja może zaowocować nie tylko wzmocnieniem pozycji w reprezentacji, lecz też okazać się przepustką do kolejnego transferu. Już przed startem sezonu 2014/2015 dużo mówiło się o przenosinach Christiana na Emirates Stadium czy White Hart Lane. Nie tylko Arsenal i Tottenham wykazywali chęć zatrudnienia napastnika, ale też wiele innych zespołów, na czele z Manchesterem United. Może niektórym spekulacje brytyjskich żurnalistów wydadzą się śmieszne, gdyż Louis van Gaal ma do swojej dyspozycji trzech świetnych atakujących, ale żaden z nich nie zachwyca. Rooney i van Persie są już mocno zaawansowani wiekowo, Falcao zaś najprawdopodobniej wróci po sezonie do Monaco. Niewykluczone zatem, że Benteke zostanie podwójnym „Czerwonym Diabłem”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze