Przynajmniej jeden z dwójki klubów 1. FC Koeln a SC Paderborn powinien wypadać w tym sezonie lepiej. Głównie mowa tu oczywiście o drużynie z Kolonii posiadającej skład wydawać by się mogło odpowiedni jak na poziom rozgrywek, które reprezentuje. A jednak ani Kozły, ani drugi z beniaminków nie radzą sobie w lidze i solidarnie trwają gdzieś na samym końcu tabeli.
1.FC Koeln po krótkim rozbracie z 1. Bundesligą miała powrócić do elity i grać na tyle skutecznie, by nie skupiać się aż tak bardzo na utrzymaniu. Ten cel miałby wykonany bez większych problemów zwłaszcza, że jest kilka innych drużyn nie wyglądających na tak silne, jak pokazuje to tabela.
Eksperci byli zgodni co do tego, że Kozły sobie poradzą. Klub posiada kilku doświadczonych zawodników prezentujących wysoki poziom, w dodatku część z nich grała już w 1. Bundeslidze, a nawet radziła sobie w europejskich pucharach. Przebudowany skład, ten co wywalczył promocję do Bundesligi miał być zresztą silniejszy niż ten, który z niej spadał przed dwoma laty.
Inaczej scenariusz pisał się w przypadku drugiego z beniaminków. SC Paderborn 07 był głównym kandydatem do spadku, co nie może nikogo dziwić, skoro tuż przed sezonem z zespołu odeszło kilku ważnych piłkarzy, a patrząc na możliwości finansowe klubu i porównując je do konkurencji, to byłoby czymś niezwykłym dając beniaminkowi szansę na pozostanie na najwyższym szczeblu.
Nienaładowane strzelby
Simon Terodde, były król strzelców 1. Bundesligi Anthony Modeste, a nawet John Cordoba. Można zakładać, że cała trójka, szczególnie dwaj pierwsi napastnicy bez większych problemów znaleźliby swoje miejsce w składach u niejednego rywala. Wszak nie są to byle jacy zawodnicy.
Pierwszy z nich, to bramkostrzelna bestia, postrach dla rywali z zaplecza Bundesligi, który swoimi statystykami pokazywał, że najwyższy czas wejść na poziom wyżej. Ten doświadczony snajper, to przecież fachowiec jak się patrzy od zdobywania goli. Status dwukrotnego króla strzelców 2. Bundesligi nie wziął się przecież znikąd.
Także i w poprzednim sezonie pokazywał, że nadal wie jak trafiać do bramki rywala. 29 goli to nie byle jakie osiągnięcie, więc tym bardziej można było się spodziewać, że i na wyższym poziomie rozgrywkowym będzie również imponował swoją skutecznością. Oczywiście trudno było oczekiwać takich liczb, ale na pewno powinno być lepiej.
Anthony Modeste, to z kolei wciąż bardzo dobrze pamiętany napastnik, który słynął ze swojej bramkostrzelności jeszcze w barwach Kolonii tuż przed wojażami do Chin. O ile czarnoskóry zawodnik nieźle spisywał się na zapleczu, o tyle obecna jego forma daleka jest od satysfakcjonującej nie mówiąc o poziomie jaki prezentował za swoich najlepszych czasów.
Wspomniany John Cordoba, to również zawodnik od którego można byłoby wymagać więcej, ten jednak wciąż pozostaje w nowym sezonie bez gola. Cała trójka natomiast uzbierała ich dotychczas ledwie dwa!
Zderzenie ze ścianą
W ostatnim czasie w Kolonii dochodziło do wielu zmian, szczególnie mowa tu o sytuacji jakie miały miejsce na ławce trenerskiej. Obecny szkoleniowiec Kozłów – Achim Beierlorzer, rozpoczął pracę w klubie latem tego roku, a w poprzednich rozgrywkach Kolonię prowadziło jeszcze dwóch innych trenerów.
Ważną kwestią mającą bez wątpienia bardzo duży wpływ na to jak wygląda obecnie drużyna z Rhein Energie Stadion jest brak doświadczenia u trenera jeżeli mowa o poziom na jakim jego zespół występuje. Dotychczas prowadził średniaka 2. Bundesligi Jahn Regensburg oraz młodzieżówkę RB Lipsk, to też teraz płaci frycowe.
51-latek nie ma łatwego zadania, ale kto powiedział że początki będą łatwe. Z drugiej jednak strony przez przypadek go nie zatrudniono. Swego czasu mógł podpatrywać jak pracuje jego bardziej utytułowany kolega po fachu- Ralf Rangnick.
Mając takiego nauczyciela można przypuszczać, że nauka nie poszła w las i niebawem będą efekty. Trudny kalendarz jaki się niewątpliwie przytrafił na początku sezonu Kolonii też był w pewien sposób utrudnieniem. Za sobą jednak zespół ma już starcia z większością ligowej czołówki, teraz więc Kozły będą mogły się sprawdzić na tle rywali z niższego pułapu.
Czekać na tę jedną chwilę
Całe Niemcy były w szoku po tym, jak zamiast Hamburga SV do 1. Bundesligi awans wywalczyła sobie drużyna z Paderborn. Klub z Nadrenii Północnej – Westfalii nie był głównym faworytem do gry o wejście do elity, mimo to jednak ta sztuka się udała. Wyprzedzając HSV czy Union Berlin, udało się zagwarantować sobie start w nowym sezonie bez konieczności grania w barażach.
SC Paderborn należy do niespodzianek i sam fakt, że zespół znalazł się w 1. Bundeslidze ponownie po tym jak nie było go 5 lat jest ogromnym sukcesem.
Nie byłoby pewnie z czego się cieszyć, gdyby nie to w jakim stylu zespół grał na zapleczu. Mając jeden z najmniejszych budżetów nawet w 2. Bundeslidze, klub zdobył drugie miejsce i to w stylu ultra ofensywnym. Od Paderborn mogła czuć się silniejsza jedynie Kolonia, która zdobyła 10 goli więcej. Reszta była daleko w tyle.
Radosny futbol, cieszący oczy kibiców jak na razie nie sprawdza się w starciach z najsilniejszymi, ale skoro nadchodzi czas na bezpośrednie starcie z beniaminkiem z Kolonii, to i szanse na punkty zaczynają być bardziej prawdopodobne, jeżeli weźmie się pod uwagę formę tych drugich.
Kupię, sprzedam, zamienię
Latem w na Benteler Arena było trochę tak jak na przedświątecznej wyprzedaży. I jednym z największych problemów okazało się sprzedanie jednego z bohaterów zeszłorocznego sukcesu- Bernarda Tekpeteya. Pieniądze jakie klub dostał od Schalke za swojego napastnika z pewnością przydadzą się w dalszym funkcjonowaniu klubu.
Trudno jednakże będzie znaleźć odpowiedniego zawodnika, który kosztowałby około 2 mln euro i gwarantowałby kilka bramek w sezonie, które pomogłyby w utrzymaniu.
Bez odpowiednich wzmocnień SCP 07 nie mają większych szans nawet na baraże. To jednak było już wiadomo dużo przed startem rozgrywek. Trudno zresztą kogokolwiek straszyć mając do dyspozycji piłkarzy, którzy do tej pory grali na zapleczu bądź niżej. Trzeba też wspomnieć, a nawet i podkreślić fakt, że podczas letniego okienka transferowego doznano także innej straty.
Być może odejście Philippa Klementa jest jeszcze bardziej odczuwalne niż brak Tekpeteya. Strata dwóch zawodników, którzy zdobyli w poprzednim sezonie łącznie 26 goli musi być bolesna, a niezastąpienie ani jednego w konsekwencji może oznaczać tylko jedno. Pożegnanie z ligą po rocznej przygodzie. Chyba że zdarzy się cud.
Szczęściu też trzeba jednak pomóc. Najlepiej na początek zwyciężyć z w bezpośrednim starciu z sąsiadem z ligowej tabeli.