Benfica Lizbona pokonała Juventus Turyn 2:1 (1:0) w pierwszym meczu półfinałowym Ligi Europy. Mimo zwycięstwa, Portugalczycy nie są faworytami do awansu. Rewanż za tydzień w Turynie.
Kapitalnie to spotkanie rozpoczęła ekipa gospodarzy. Już w trzeciej minucie Miralem Sulejmani dośrodkowuje w pole karne prosto na głowę Ezequiela Garaya, który bez problemów pokonuje Gianlugigiego Buffona. Goście podrażnieni takim początkiem ruszyli do ataku, ale po jednej z nieudanych akcji ofensywnych, z kontrą ruszyli Portugalczycy. Piłka ostatecznie trafiła do Sulejmaniego, który w świetnej sytuacji strzelił minimalnie obok słupka. W 33. minucie bardzo dobrze w polu karnym odnalazł się Lichsteiner, który wyskoczył do główki, ale minimalnie się pomylił. Chwilę wcześniej arbiter boczny podniósł jednak i tak chorągiewkę, Szwajcar był na spalonym.
Drugą połowę świetnie zaczęli goście, którzy od samego początku ruszyli do ataku. Najpierw Vucinić dostał świetną piłkę i znalazłby się w doskonałej sytuacji, ale niestety nie zdołał opanować futbolówki. Chwilę później Marchisio wbiegł w pole karne i uciekł do linii. Za nim pobiegł Artur, a Włoch dośrodkował na głowę Pogby, który oddał strzał, ale w ostatniej chwili zdążył wrócić bramkarz Benfici. W 68. minucie kolejna świetną akcję przeprowadzili gracze „Starej Damy”. Zagranie wzdłuż pola karnego przeciął jednak w ostatniej chwili, ofiarną interwencją Maxi Pereira. Gdyby nie to, goście pewnie mogliby się cieszyć z wyrównania. Pięć minut później jednak Juve dopięło swego. Carlos Tevez wpadł w pole karne, jednym zwodem minął dwóch obrońców i pewnym strzałem pokonał Artura.
Później do głosu doszli jednak znów gospodarze i w 84. minucie mogli po raz drugi cieszyć się z prowadzenia. Piłkę po pięknej zespołowej akcji otrzymał Lima i fantastycznie od razu uderzył z kilkunastu metrów, nie dając szans Buffonowi. Minutę później mogło być już 3:1. Almeida zdołał dotrzeć do piłki i uderzył mocno po ziemi z dystansu, ale zabrakło centymetrów. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry Marchisio oddał strzał z ostrego kąta, który mógł zaskoczyć Artura, ale Brazylijczyk był na posterunku. W doliczonym czasie gry Chielini stanął przed szansą, ale kompletnie niepilnowany, fatalnie skiksował.
rozumiem
(:
Benfica jest takim zespołem ze na wlasnym stadionie
są w stanie wygrac z kazdym doslownie, mniej wiecej
rewanz jest sprawą otwartą, wszystko sie moze
zdarzyć obstawiam jednak ze to Orły z Lizbony
zagrają poraz drugi z rzędu w finale Ligi Europy,
Mistrz Portugalii zasługuje na to.
@up
no ja właśnie też mam problem z tymi spodniami