Dla kilku trenerów pracujących w naszej T-Mobile Ekstraklasa 13. kolejka była bardzo pechowa. Troje szkoleniowców straciło swoje posady. Prezesi ŁKS-u, Lechii oraz Wisły stwierdzili, że czara goryczy się przelała i należy dać szansę nowym ludziom. Czy słusznie?
Roszady na stanowiskach trenerów to coś normalnego. Niestety, w naszym kraju jest to chleb powszedni. Polscy prezesi słyną z bardzo gwałtownych posunięć, które na dobrą sprawę klubom przez nich zarządzanym nie służą. Bodaj najlepszym przykładem jest tutaj Józef Wojciechowski, którego nadmierne ambicje do niczego nie prowadzą. Polonia mimo starań i funduszy, jakie daje prezes, nie jest w stanie spełnić pokładanych w niej nadziei. Kozłami ofiarnymi stają się więc trenerzy, którzy nim zdążą poznać zespół, zmuszeni są odejść.
Dziękujemy, Panie Urban
Pierwsza głośna zmiana trenera nastąpiła przed 13. kolejką. Nad Janem Urbanem od dłuższego czasu zbierały się czarne chmury. Szkoleniowiec Zagłębia nie osiągał wyników, którymi mógłby się chwalić. Po kilkunastu miesiącach pracy w Lubinie podziękowano mu więc za współpracę i na jego miejsce sprowadzono Pavla Hapala. Działacze „Miedziowych” zapewne spodziewali się, że „czeski cudotwórca” szybko naprowadzi klub na dobre tory. Jednak debiut w naszej lidze był dla Hapala przykrym doświadczeniem. W prestiżowym meczu przegrał na własnym obiekcie aż 1:5 ze Śląskiem, co bardzo dobrze pokazuje, że na efekty pracy trenera trzeba cierpliwie czekać.
Dziękujemy, Panie Probierz, dziękujemy, Panie Wieszczycki
Z kolei działacze w Łodzi rwali sobie włosy z głowy po odejściu Michała Probierza. „Polski Guardiola”, jak szumnie został nazwany przez media, jako jeden z niewielu trenerów w Polsce (o ile nie jedyny) wpisał sobie w kontrakcie możliwość odejścia w przypadku oferty klubu zagranicznego. Propozycja pracy w Arisie okazała się na tyle kusząca, że Probierz, długo nie czekając, bez żalu zamienił Łódź na słoneczną Grecję. Zastąpił go człowiek ŁKS-u, a więc Tomasz Wieszczycki. Jego jedynym atutem była licencja, jaka uprawniała go do prowadzenia zespołu w ekstraklasie. „Wieszczu” podszedł do zadania bardzo ambitnie i, chcąc pokazać dobrą piłkę, wyszedł na Ruch z olbrzymią wiarą w zwycięstwo. Owa wiara szybko została pogrzebana. Porażka 0:4 okrzyknięta została jako wielki blamaż, a Wieszczycki pożegnał się ze stanowiskiem. Czarę goryczy przelała jeszcze chyba wypowiedź byłego tymczasowego trenera, w której stwierdził, że tracone przez zespół bramki są efektem błędów popełnionych przez Probierza. Następcą Wieszczyckiego namaszczono Ryszarda Tarasiewicza, który po dłuższej przerwie wraca na ławkę trenerską. Czy „Taraś” będzie w stanie poukładać ŁKS i utrzymać go w lidze?
Dziękujemy, Panie Maaskant
Z całą pewnością najgłośniejszą, aczkolwiek spodziewaną, zmianą było zwolnienie Roberta Maaskanta. Już od kilku tygodni donoszono, że prezes Cupiał traci cierpliwość. Czy można mu się dziwić? Wysokie porażki w europejskich pucharach, bezbarwna gra z III-ligowcem z Limanowej oraz przegrana na własnym obiekcie z Podbeskidziem chluby mistrzom Polski nie przyniosły. Ostatnią szansą miały być derby Krakowa. To miał być mecz, który przełamie złą passę i sprawi, że Wisła przypomni sobie, jak grała pół roku temu. Po golu Van der Biezena jasne stało się, że to prawdopodobnie będzie sądny dzień Maaskanta. Tak też się stało. Władze Wisły podziękowały Holendrowi za współpracę oraz za mistrzostwo Polski, a stery przekazały dotychczasowemu asystentowi Maaskanta, Kazimierzowi Moskalowi. Czy jednak, podobnie jak Wieszczycki w ŁKS-ie, nie będzie on rozwiązaniem tymczasowym?
Dziękujemy, Panie Kafarski
Zeszły sezon był dla Lechii wyjątkowy. Gdańszczanie byli bardzo bliscy wywalczenia prawa do gry w europejskich pucharach. W ostatecznym rozrachunku musieli ustąpić Jagiellonii. Na Wybrzeżu spodziewano się jednak, że w obecnym sezonie, na nowym obiekcie Lechia będzie jeszcze silniejsza i sen o pucharach wreszcie się urzeczywistni. Już pierwsze kolejki pokazały, że te wielkie plany będzie trzeba odłożyć co najmniej na przyszły rok. Lechia nie zachwyca. Po przeprowadzce na nowy stadion nie zdobyła ani jednej bramki. Ba, kibice oglądający mecze T-Mobile Ekstraklasy na PGE Arenie nie zobaczyli żadnej bramki, ponieważ goście również nie trafiali! Kozłem ofiarnym został najmłodszy i najdłużej pracujący w jednym klubie trener, Tomasz Kafarski. Szkoleniowiec pokazał jednak klasę, mówiąc, że nadal będzie kibicem Lechii i ma nadzieję, iż w przyszłości będzie mu dane wrócić do Gdańska i poprowadzić klub do sukcesów. Kafarskiego zastąpił Rafał Ulatowski. Kolejny młody, zdolny trener. Czas pokaże, ile zdoła wykrzesać z gdańskiej Lechii.
Na panów jeszcze poczekamy
Mimo wielu dziwnych zachowań prezesa Wojciechowskiego zmiany trenera nie należy spodziewać się w Polonii. Po zwycięstwie nad Lechem trener Zieliński mógł głęboko odetchnąć. W przypadku porażki mógł się bowiem spodziewać co najmniej długiej pogawędki z prezesem. Gol Caniego w końcówce meczu stonował nieco nastroje, dzięki czemu drużyna „Czarnych Koszul” w spokoju może przygotowywać się do meczu z Zagłębiem.
Czesław Michniewicz oraz Maciej Skorża są trenerami, którzy mogą spać spokojnie. W meczu kończącym 13. kolejkę ich drużyny podzieliły się punktami, notując bezbramkowy remis. Bez wątpienia jest to wynik, który bardziej ucieszył szkoleniowca Jagiellonii. Białostoczanie zatrzymali bowiem rozpędzoną Legię, która dotychczas bez większych problemów radziła sobie ze swoimi rywalami. Zimny prysznic być może przyda się legionistom, którzy zrozumieją, że w piłce nie otrzymuje się niczego za darmo, a o każde zwycięstwo trzeba walczyć, dając z siebie maksimum.
Wieszczu nie jest i nie miał być zamiaru trenerem
ŁKS-u - wystepował tymczasowo jako zastępca. Nie
mógl zostać zwolniony gdyż sam się mianował na
to stanowisko jako prezes klubu :D więc ten tytuł
nie jest uzasadniony w tym przypadku....
proponuję autorowi odrobic lekcje zanim cos
napiszę...dziękuję :)