Jacek Zieliński żegna się z chorzowskim Ruchem po kompromitacji w Białymstoku. Żegna, a nie wylatuje, bo według oficjalnych informacji dotychczasowy szkoleniowiec „Niebieskich” sam podał się do dymisji. Honorowa decyzja w sytuacji bez wyjścia czy dezercja kapitana z tonącego statku?
– Bardzo się cieszę, że będą mógł pracować z zespołem aktualnego wicemistrza Polski. To zgrana, dobrze rozumiejąca się drużyna, która w minionym sezonie prezentowała skuteczny i widowiskowy futbol. Liczę na to, że szybko nawiążemy z drużyną nić porozumienia, co szybko przełoży się na zwycięstwa i dorobek punktowy. Wiem, że to niełatwe i odpowiedzialne zadanie, ale postaram się zrobić wszystko, aby mu sprostać – oto fragment pierwszej konferencji Zielińskiego w roli szkoleniowca Ruchu. A teraz przenieśmy się dokładnie 12 miesięcy i 10 dni później. Jesteśmy na Podlasiu, gdzie podopieczni „Zielka” zostali upokorzeni przez Jagiellonię 0:6 – Mogę przeprosić za to, co zespół zaprezentował w Białymstoku. Dzisiejsze spotkanie będzie długo siedziało w sercu i pamięci. Musimy przełknąć gorzką pigułkę. Dostaliśmy kilka ciosów, po których trudno się będzie otrząsnąć. Trudno teraz na gorąco zebrać myśli i skomentować to, co się wydarzyło. Trudno mówić o jakichkolwiek pozytywach meczu z Jagiellonią. Życie jest niestety brutalne. Zjazd zanotowany przez drużynę „Niebieskich” widoczny jest gołym okiem – w nieco ponad rok od wicemistrza Polski do drużyny, która z grą w defensywie radzi sobie równie dobrze, co przeciętny gimnazjalista z całkowaniem. Od Piecha, Starki czy Grodzickiego do Kuświka, Babiarza i Gieragi. Inny poziom, inna zdobycz punktowa. A propos – przyjrzyjmy się bliżej wynikom chorzowian za kadencji Jacka Zielińskiego.
JZ prowadził Ruch w 34 spotkaniach ligowych, w których zdobył 37 punktów, co daje średnią 1,09 oczka na mecz. W tym czasie chorzowianie strzelili 42 bramki (1,24/mecz), a stracili 56 goli (1,64/mecz). Jak to wygląda w konfrontacji z poprzednim szkoleniowcem „Niebieskich”? Proszę bardzo – wracamy się do ery Waldka Kinga, czyli sezonu 2011/2012. Podopieczni Waldemara Fornalika w wicemistrzowskiej kampanii zdobywali średnio 1,83 punktu na kolejkę ligową, strzelali 1,47 gola i tracili 0,93 bramki na mecz. Różnica? Diametralna. Jednak czy zasadne jest zrzucanie odpowiedzialności za taki, a nie inny stan rzeczy w Chorzowie? Wszak powszechnie wiadomo, że sytuacja finansowa w Chorzowie jest bardzo, bardzo kiepska. Pieniędzy przy Cichej nie ma i pokazują to chociażby ruchy transferowe wielokrotnego mistrza Polski – odejście podstawowych zawodników: Baszczyńskiego, Dokicia, Panki, Straki, a do tego Lewczuka czy Niedzielana. Zastępcy? Wspominani Babiarz czy Gieraga plus Buchalik, Dziwniel, Kowalski… Taki obrót spraw to m.in. wpływ decyzji Komisji Licencyjnej, która zabroniła klubowi z ul. Cichej przeprowadzania transferów gotówkowych. Całość wygląda na ścisłe zaciskanie pasa, a wręcz pętli na własnej szyi. W poprzednim sezonie taka taktyka się nie sprawdziła i tylko jeszcze gorsza polityka finansowa warszawskiej Polonii dała „Niebieskim” cud utrzymania. Sportowo – Ruch powinien grać już na boiskach w Niepołomicach, Płocku czy Brzesku. Tym razem to może nie wystarczyć. I choć chorzowianie potrafili wygrać w obecnych rozgrywkach z Legią czy zremisować z Lechem, to przez wielu (i to całkiem zasadnie) nadal są typowani do spadku.
Pozostaje zapytać – czy winnym takiej, a nie innej sytuacji Ruchu jest właśnie pożegnany trener Zieliński? Z jednej strony niełatwo pracować w sytuacji, gdy ma się do dyspozycji średniej klasy piłkarzy – nawet jak na polskie warunki – a w dodatku kilku ważnych zawodników z pierwszego zespołu leczy urazy. To nie wina „Zielka”, że Stawarczyk na spółkę z Kamińskim strzelają sobie samobója w Białymstoku. JZ nic nie może poradzić na to, że jego napastnicy strzelili w tym sezonie łącznie dwie bramki. Czy z tego zespołu z wątpliwym chorzowskim zapleczem organizacyjno-finansowym dało się wycisnąć więcej? A może wygrana z Legią czy remis z Lechem to i tak wyniki sporo ponad stan? Zieliński podjął już decyzję. I naprawdę trudno nazywać tego szkoleniowca tchórzem, desperatem czy dezerterem. A za tych kilka słów na wytłumaczenie swej rezygnacji z posady należy mu się szacunek – Podjąłem taką decyzję, bo czuje się odpowiedzialny za to, co się stało. Taka porażka musiała spowodować jakąś reakcję z mojej strony. Jestem człowiekiem honorowym i poczuwam się do winy. Zrobiłem to dla chłopaków i dla drużyny. Wierzę, że zmiana trenera da im motywacje, bodziec, aby powalczyć o punkty i o wyższe cele. Ruch to dobry, ambitny zespół, który powinien pokazać, na co go stać.
Śledź autora tekstu na Twitterze: @D_Smyk
Dobrze zrobili nic dodać nic ująć ale
zadurzonowych nowych treneruw.Pytanie kto na jego
miejsce. lol xd