Nie oglądałem pierwszej kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Przyznaję się bez bicia. Planując wakacyjne wojaże, nie wziąłem pod uwagę terminarza rodzimej ligi, no i straciłem pierwszą kolejkę. Już nigdy więcej nie popełnię takiej gafy.
Ani mi się to nie opłacało pod względem wypoczynkowym, bo przez cały weekend przebierałem nogami, żeby wracać do kraju, bo tam już kopią piłkę, ani pod względem dziennikarskim, bo przecież nic nie obejrzałem, ani pod względem czysto kibicowskim, bo opuścić pierwszą kolejkę? Wstyd.
Na domiar złego nie miałem dostępu do internetu, więc nie było jak sprawdzić wyników. Na szczęście człowiek wymyślił telefony. Problem w tym, że każdy kolejny SMS z wynikami meczów pierwszej kolejki denerwował mnie jeszcze bardziej.
Dzień pierwszy: siedem bramek w dwóch meczach.
Dzień drugi: dziesięć bramek w trzech meczach.
Już mnie trafia, już czuję, że będzie to kolejka z gatunku jedna na milion, ale głos rozsądku podpowiada – tak nie może być. Jutro dwa nudne remisy.
Dzień trzeci: Siedem bramek w dwóch meczach. Mój osobisty koszmar trwa.
Poniedziałek i powrót do domu. Niestety wiem, że na mecz już nie zdążę. Odpalam radio i słyszę: Polonia pokonała w Gdańsku Lechię 3:1.
Załamałem się.
Matematycznym orłem nie jestem, ale średnią liczyć umiem. Szybko zerkam na wszystkie wyniki i rachuję, wynik jest zdumiewający: 3,5 bramki na mecz!
Dojeżdżam do domu, odpalam obszerne skróty, gdzieś w głowie wredny głos chce, by wszystkie bramki były brzydkie. No i jadę po kolei. Andradina – gol marzenie. Później bramka Ślusarskiego. Pomijam już fakt, że gol Ślusarskiego jest wydarzeniem samym w sobie, ale ładny gol Ślusarskiego, po bajecznej asyście Lovrencsicsa, to już jest jawny sygnał, że to nie była zwykła kolejka.
Do tego trafienia Genkowa, Ljuboi czy od biedy (tylko przy tej konkurencji od biedy) Plizgi tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że tak być nie będzie.
A może to tylko przemawia przeze mnie zawiść? Może po prostu jestem wściekły, że nagle na polskich boiskach po fatalnym poprzednim sezonie zdarzyła się tak fantastyczna kolejka, a ja durny jej nie oglądałem?
Oby tak było, bo przecież w najbliższy weekend następna seria spotkań, a chyba nikt nie zadowoli się jedną dobrą na cały sezon.
PS Skoro przyznałem się do czegoś na początku, to na końcu też to zrobię. Tak, zazdroszczę wszystkim tym, którzy oglądali inauguracyjną kolejkę sezonu 2012/2013.
Bardzo fajny , luźny artykuł , z przyjemnością
czyta się takie rzeczy ;)
Ja tez nie oglądałem 1 kolejki TME :/ Tak wiec
utożsamiam się :) Pozdr