Gospodarze pokonali 4:1 w rzutach karnych Tottenham i to oni zagrają w półfinale Ligi Europy. W regulaminowym czasie mieliśmy wynik 2:2 i taki pozostał również po dogrywce.
Spotkanie na stadionie w Bazylei zapowiadało się niezwykle interesująco, głównie z powodu remisu, który padł w pierwszym meczu. Zespół gości, który przed rozpoczęciem rywalizacji był faworytem tego pojedynku, czekało bardzo trudne zadanie. Piłkarze gospodarzy nie dość, że wywieźli z Londynu bardzo korzystny rezultat, to w dodatku w Lidze Europy na własnym stadionie wygrali wszystkie cztery spotkania, nie tracąc nawet gola. Ponadto trener Villas-Boas nie mógł liczyć na swoją największą gwiazdę, czyli Garetha Bale`a.
Od pierwszych minut do ataku ruszyli przyjezdni, którzy jednak mogli błyskawicznie zostać skarceni po tym, jak z dystansu uderzał Schar. Próba defensora miejscowych minęła jednak bramkę strzeżoną przez Brada Friedela. Kolejne minuty nie przyniosły zmiany obrazu gry. Goście cały czas utrzymywali się przy piłce, a ich rywale skupiali się głównie na grze w defensywnie i z kontry. Jedna z kontr spowodowała, że pod polem karnym „Kogutów” zrobiło się bardzo gorąco, ale strzał Salaha znacznie przeleciał nad bramką.
W 23. minucie piłkarze Tottenhamu dopięli swego. Wszystko rozpoczęło się od fatalnej interwencji Schara, który poślizgnął się na grząskiej murawie. Do piłki dopadł Dempsey i pewnym strzałem dał swojej drużynie prowadzenie. Radość przyjezdnych nie trwała jednak zbyt długo, bo już w 27. minucie po nie najlepszej interwencji Dembele do wyrównania doprowadził Salah. Taki wynik powodował, że to gospodarze ponownie byli w półfinale Ligi Europy. Kilkadziesiąt sekund później Egipcjanin znalazł się po raz kolejny przed szansą na pokonanie Friedela, ale tym razem bez zarzutu interweniowała defensywa. Z minuty na minutę coraz bardziej pogarszał się stan murawy powodowany intensywnymi opadami deszczu. W 36. minucie mogło i powinno być 1:2, ale znakomitą paradą popisał się Sommer, który w efektownym stylu sparował strzał Dembele. Kilkanaście sekund później próbował Adebayor, ale jego uderzenie było zbyt lekkie, aby zaskoczyć bramkarza rywali. W końcówce strzelał jeszcze Naughton, ale i jego próba nie sprawiła golkiperowi żadnych problemów. Do końca pierwszej części gry rezultat nie uległ już zmianie i ten premiował awansem do kolejnej rundy zespół gospodarzy.
Od pierwszej minuty drugiej połowy atakowali goście, którzy jak najszybciej chcieli wyjść na prowadzenie. Błyskawicznie zostali jednak skarceni, ponieważ już po czterech minutach w zamieszaniu podbramkowym najsprytniejszy okazał się Dragović i sytuacja przyjezdnych stała się jeszcze trudniejsza. Od tego momentu potrzebowali dwóch goli, aby awansować i jednego trafienia, aby doprowadzić do dogrywki. W 58. minucie ten sam zawodnik, który strzelił drugą bramkę dla Szwajcarów, był bardzo bliski wpisania się na listę strzelców po raz kolejny, ale tym razem zabrakło kilku centymetrów, aby pokonać Friedela, który nawet nie interweniował. Kolejne minuty to okres przewagi gospodarzy, którzy byli bliscy podwyższenia rezultatu. W 74. minucie goście mieli dobrą okazję, aby doprowadzić do remisu, ale ponownie bez zarzutu interweniował Sommer.
Trener Villas-Boas próbował wpłynąć na przebieg spotkania, dokonywał zmian, ale jego zawodnicy nie mogli doprowadzić do wyrównania. Aż do 82. minuty, kiedy to po strzale Dempseya Sommer wyciągał piłkę z siatki po raz drugi. Trzeba przyznać, że bramkarz gospodarzy powinien w tej sytuacji zachować się zdecydowanie lepiej. Ta bramka mobilizująco podziałała na gości, którzy zdecydowanie zaatakowali, aby w końcówce przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. W 90. minucie sytuacja przyjezdnych znacznie się jednak skomplikowała po tym, jak Vertonghen faulujący wychodzącego sam na sam z bramkarzem Strellera musiał opuścić boisko. W doliczonym czasie gry doszło do sporego spięcia pomiędzy obiema jedenastkami i sędzia pokazał dwie żółte kartki. Bramki już jednak nie padły co oznaczało, że potrzebna była dogrywka, aby wyłonić ostatniego półfinalistę.
Jej początek był bardzo wyrównany, widać było, że obie ekipy skupiły się przede wszystkim na tym, aby nie stracić gola. Z czasem do głosu zaczęła dochodzić Bazylea i po jednej z akcji piłka trafiła w słupek. Końcówka należała do Tottenhamu, ale tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą część dogrywki bardzo groźnie uderzał Diaz i piłka nieznacznie minęła słupek bramki strzeżonej przez Friedela. Od początku drugiej połowy dogrywki do ataków ruszyła drużyna gospodarzy, tak jakby chciała wykorzystać grę w przewadze i uniknąć rzutów karnych, które zawsze są loterią. W 113. minucie świetną okazję miał Aleksander Frei, który pojawił się na boisku chwilę wcześniej, ale i jemu nie udało się wpisać na listę strzelców. Gospodarze mimo sporej przewagi nie zdołali już trafić i to oznaczało, że czekały nas rzuty karne.
Konkurs „jedenastek” rozpoczęła Bazylea. Fabian Schar pewnie pokonał Friedela. W zespole gości rozpoczął Huddlstone, ale nie zdołał pokonać Sommera. Takich problemów nie miał za to Streller, który spokojnie wykonał swoją próbę. Następnie do strzału podszedł Sigurdsson i nie miał kłopotów z pokonaniem bramkarza, tak samo jak uderzający po nim Fabian Frei. Wielka odpowiedzialność spoczywała na nogach Adebayora, ale ten fatalnie spudłował. To oznaczało, że jeśli Diaz pokona Friedela, to jego zespół awansuje dalej. Tak się stało i klub ze Szwajcarii osiągnął największy sukces w swojej historii.
Gol dla Kogutow i sie zrobi ciekawie ( : Pozdrawiam.
Trzeba strzelić jeszcze jedną! I to migiem!
Na zdjęciu są piłkarze CSKA!
Basylea w półfinale!!!!
Szkoda , ze tego meczu nie bylo mi dane ogladac.
Mowilem - entuzjazm co do awansu Kogutow niech bedzie
stonowany...Basel jest mocny jak Pudzianowski...
Basel ma bata na angielskie druzyny bylo z man.utd
teraz totenham obie druzyny duzo silniejsze a
odpadaja
Basel nie ma bata - Basel jest naprawdę silną
ekipą i taki Tottenham był jak najbardziej w ich
zasięgu. Poza tym coś te angielskie kluby, jak
wielu uważa z najsilniejszej ligi świata, w tym
sezonie kuleją. Być może rozgrywanie co weekend
bardzo męczących, trudnych meczów w lidze odbija
się na wynikach w Europie. Za niedługo Premiership
będzie już "tylko" trzecią siłą, bo niemiecka
Bundesliga co roku robi znaczące kroki do przodu.
Ktoś może powiedzieć, że przecież Chelsea
wygrała LM w tamtym sezonie. Ok. Ale więcej w tym
miała farta niż umiejętności, zresztą w tym
sezonie szczęście już ich nie uratowało, a
przecież grają taki sam futbol jak rok temu.
Angielska liga może i najbogatsza, ale według mnie
jest to też przerost formy nad treścią.
Ujmijmy to tak:
Hiszpańska-najlepsza
Angielska-najbardziej zacięta
Niemiecka-najbardziej wyrównana
Włoska-najbardziej nieprzewidywalna
Chyba zgodne z prawdą?
Cieszy mnie odpadnięcie Tottenhamu. Basel faktycznie
jest silnym przeciwnikiem, co pokazał w meczach z
Man Utd, Bayernem czy właśnie Tottenhamem, ale to
na nich chcieliby trafić wszyscy półfinaliści.
Szkoda ,że odpadł mój ukochany klub :( Trudno..
Adebayor jak zawsze fatalnie... Życzę mimo wszystko
wygrania Basel LE
Angielska i Niemiecka są równie zacięte i
wyrównane, takie jest moje zdanie.
niemiecka wyrównana ? hahahahahahahaahahaha!!