Piękny mecz na zakończenie sobotniej kolejki Bundesligi. Bayern Monachium pokonał Eintracht Frankfurt 5:2 i umocnił swoją pozycję na fotelu lidera. Przedziwne spotkanie zaliczył Martin Hinteregger, autor aż trzech bramek. Bayern powoli się rozgrzewa, ale jest już w pełni gotowy na wtorkowe starcie z Borussią Dortmund?
Gdyby wyłączyć z tego spotkania fragment pomiędzy 52. a 55. minutą spotkania, można by powiedzieć, że Bayern zagrał mecz doskonały. Do przerwy „Bawarczycy” prowadzili już 2:0, będąc pod każdym względem lepszym zespołem od Eintrachtu. Różnice w operowaniu piłką, w indywidualnej jakości czy nastawieniu do gry były aż nadto widoczne.
Wydawało się, że gdy Robert Lewandowski w 46. minucie strzelał gola na 3:0, to mecz był już zakończony. Wtedy jednak potwierdziło się, że ekipa Hansiego Flicka nie umie jeszcze grać na niskim biegu. Gdy w zespole Bayernu pojawia się rozluźnienie, to pojawia się także niedokładność. Trudno bowiem w inny sposób wytłumaczyć to, dlaczego Martin Hinteregger w trzy minuty potrafił strzelić dwie bramki z rzutu rożnego.
Oprócz tego chwilowego zaćmienia „Bawarczycy” mogli być z siebie zadowoleni. Wysoki pressing nakładany na przeciwnika, składne i ładne dla oka akcje mogły się podobać, jednak kamyczkiem do ogródka musi być postawa defensywna gospodarzy. Mimo tego, że Hansi Flick notuje najlepsze średnie statystyki w historii Bundesligi, to nadal w zespole pozostaje element do poprawy.
Z reguły jeśli widzimy na tablicy wyników piątkę po stronie Bayernu, możemy się spodziewać kilku goli ze strony naszego napastnika. Tym razem jednak Robert wbił piłkę do siatki „tylko” raz, będąc nieco w cieniu swoich kolegów z zespołu. Chociaż 27. trafienie Polaka w tym sezonie Bundesligi mocno przybliża go do tytułu króla strzelców, to jednak, jak sam przyznał, do pobicia rekordu Gerda Müllera będzie potrzebował meczów z dwoma, trzema bramkami. Dziś tego mu zabrakło.
Bayern Monachium ma spokój na lewej obronie
Jednym z najbardziej wyróżniających się graczy Bayernu był Alphonso Davies. Ten młody zawodnik z miesiąca na miesiąc zadziwia nas coraz bardziej. Jeśli się tak zastanowić nad tym chłopakiem, to jego historia jest przecież niewiarygodna. Oto bowiem mamy 19-latka, który jeszcze półtora roku temu grał na pozycji skrzydłowego w średniaku MLS. Teraz na dobre scementował swoją pozycję w zespole mistrza Niemiec, sadzając na ławce zawodnika sprowadzonego za rekordowe pieniądze w historii klubu. Nie byłoby chyba wielką kontrowersją stwierdzenie, że w takiej formie Kanadyjczyk aspiruje do czołowej trójki lewych obrońców na świecie.
Spotkanie z Eintrachtem było wszakże koncertem Alphonso Daviesa. Nastolatek najpierw fantastycznie dośrodkował przy bramce Thomasa Müllera, by później samemu znaleźć drogę do siatki w trudnym momencie dla zespołu. W grze Kanadyjczyka najbardziej imponuje jego dynamika – nie ma chyba ani jednego piłkarza na świecie, przeciwko któremu Davies nie byłby faworytem w pojedynku biegowym. Bayern Monachium zrobił świetny biznes, wyciągając tego chłopaka za zaledwie 10 milionów euro i zabezpieczając lewą flankę na dobrych kilka lat.
Niezawodny Thomas Müller
Ponad dwa miesiące kwarantanny nie wpłynęły zbytnio na formę Thomasa Müllera. Niemiec w dalszym ciągu imponuje liczbami, które wykręca pod batutą Hansiego Flicka. Nowy trener, który znał przecież Müllera już z czasów asystowania Joachimowi Löwowi, potrafił przywrócić go do światowego poziomu. Nie sposób nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że to jeden z najbardziej niedocenianych piłkarzy na świecie. Nie jest najbardziej widowiskowy, nie strzela najpiękniejszych goli, ale pozostaje zwyczajnie bezcenny dla swojego zespołu. W dzisiejszym meczu można było dostrzec, dlaczego do 30-latka tak dobrze pasuje określenie „Raumdeuter” – „badacz przestrzeni”.
Największą siłą Thomasa Müllera jest bowiem to, że on po prostu jest tam, gdzie go potrzeba. Asystę przy pierwszym golu zaliczył poprzez szerokie wejście z lewej strony boiska, a bramkę na 2:0 zdobył, będąc ustawionym na szpicy. Niemiec idealnie penetruje wolne przestrzenie na boisku i dlatego tak trudno go upilnować. Niesamowite jest też to, że Müller dokonuje tego wszystkiego grając w swoim „pokracznym”, dobrze znanym stylu. Jego przyjęcie przy bramce jeden z użytkowników Twittera nazwał „telemarkiem” i to chyba najlepiej tamto zagranie opisuje.
Thomas Mueller z 17. asystą w sezonie ligowym 2019/20. Rekord Kevina de Bruyne coraz bardziej zagrożony (21 asyst w sezonie 2014/15). #BundesTAK
Da radę.
— GS (@GabStaFCB) May 23, 2020
Bayern Monachium czeka już na „Der Klassiker”
Dwa mecze Bayernu po przerwie, sześć zdobytych punktów. Podopieczni Hansiego Flicka pokazali, że nie obijali się w czasie kwarantanny i maszyna nadal jest solidnie naoliwiona. Choć nie mieli oni większych problemów ze zwycięstwami, to jednak nadal były to tylko ekipy Unionu Berlin i Eintrachtu Frankfurt. Na prawdziwy test przyjdzie czas już w najbliższy wtorek, gdy Robert Lewandowski i spółka zmierzą się z rozpędzoną Borussią Dortmund.
Wydaje się, że czeka nas prawdopodobnie najbardziej emocjonujący pojedynek obu drużyn od wielu lat. Łącznie zdobyły już 154 gole w tym sezonie Bundesligi, grając przy tym naprawdę widowiskowy futbol. Dzisiejsza drużyna Luciena Favre’a to zdecydowanie dojrzalsza wersja Borussii, która w listopadzie poprzedniego roku dostała wielkie lanie od Bayernu. BVB także zaliczyła komplet punktów po powrocie z kwarantanny i ewentualne zwycięstwo nad „Bawarczykami” mogłoby zbliżyć ją na odległość jednego punktu do lidera.
Jeśli gdzieś Borussia miałaby szukać słabych punktów w zespole Hansiego Flicka, to byłaby to raczej jego defensywa. W dzisiejszym spotkaniu Eintracht potrafił strzelić dwa szybkie gole, a mogło być ich więcej, gdyby nie Manuel Neuer lub słupek po strzale Kosticia. Bayern Monachium jest do ugryzienia, ale tym razem ekipa z Dortmundu nie będzie mogła liczyć na oszałamiający doping żółtej ściany. Kibice BVB będą jednak liczyć na doskonałą formę swoich graczy ofensywnych, wśród których obok Haalanda i Juliana Bradta główne skrzypce gra Thorgan Hazard.
Thorgan Hazard – czy ma szansę osiągnąć poziom brata-gwiazdora?
Sztuczny doping lepszy niż żaden
Ten mecz mogliśmy obejrzeć w dwóch wersjach dźwiękowych – ze standardowym, suchym dźwiękiem z murawy bądź z „doklejonym”, sztucznym dopingiem. I trzeba przyznać, że taka ingerencja w transmisje sprawdza się całkiem nieźle. Oczywiście nie przebije to klasycznego, dynamicznego wsparcia prawdziwych kibiców. Niemniej i tak ogląda się to lepiej niż mecz, który odgłosami przypomina tylko bardziej intensywną sesję treningową.
Pozostaje jedynie pytanie, jak branża piłkarska rozwinie się pod tym względem w przyszłości. Na razie kluby i telewizje dopiero uczą się nowej futbolowej rzeczywistości, jednak tylko kwestią czasu będzie, aż pojawią się nowe pomysły. W internecie widać już pierwsze obawy, czy komercjalizacja piłki nie doprowadzi później do stopniowego wypierania żywego kibica z trybun. Pewnie można odebrać to wyłącznie jako przesadny pesymizm, ale pamiętajmy, że pieniądze w futbolu mają przecież sporo do powiedzenia.
Mecz z podłożonym dopingiem ogląda się lepiej. Ale to jest sztuczne, może doprowadzić do tego, ze w piłce noznej naprawdę przestanie się liczyć żywy kibic, który 12 grudnia w śniegu przyjdzie zobaczyć Wisłę Płock w meczu z Rakowem. A potem piłkarzy zastąpi się hologramami.
— Michał Kołodziejczyk (@Michal_Kolo) May 23, 2020