11 kwietnia 2012 roku – ta data zapadła głęboko w sercach kibicom zespołu z Westfalii. To właśnie wtedy miejsce miało przełomowe spotkanie, które wywarło wpływ na cały późniejszy krajobraz Bundesligi. Na oczach kilkudziesięciu tysięcy kibiców Borussia ograła wielki Bayern 1:0. Zwycięstwo to pozwoliło podopiecznym Jürgena Kloppa sięgnąć po drugie mistrzostwo z rzędu, co wyraźnie pokazało, że Bundesliga to nie tylko Bayern Monachium. Dziś przypomnimy sobie sylwetki piłkarzy, którzy zagrali w owym spotkaniu.
Większość bezstronnych kibiców po długiej hegemonii jakiegoś klubu pragnie wyczekiwanej zmiany. Nie inaczej jest w Bundeslidze, którą od kilkudziesięciu lat na dobre zdominowali piłkarze z Bawarii. W sezonie 2010/2011 doszło jednak do przełomu, który pozwolił poczuć, że Bundesliga to nie rozgrywki tylko jednej drużyny.
Tytuł wówczas zdobyła Borussia, która rozkochała w sobie dużą rzeszę sympatyków piłki na całym świecie. Na tym dortmundczycy nie zaprzestali i z marszu porwali drugie mistrzostwo z rzędu, co było dość sporym zaskoczeniem. Pomogło im w tym arcyważne zwycięstwo na Allianz Arena. Po siedmiu latach od tego wydarzenia sprawdzimy, gdzie podziewają się piłkarze, którzy wybiegli wówczas na boisko.
Zawiesili buty na kołku
Jako że od tamtego spotkania już trochę minęło, nie dziwi fakt, że kilku piłkarzy pożegnało się już z piłką na zawodowym poziomie. Do takich postaci należał m.in. Philipp Lahm. Choć Niemiec ciągle często pojawia się podczas wydarzeń związanych z piłką nożną, to raczej bierze w nich udział jako obserwator bądź osoba organizacyjna. W ostatnim czasie pojawiły się nawet spekulacje, jakoby legenda Bayernu miała zostać szefem komitetu organizacyjnego podczas Euro 2024.
Z dortmundzkiego grona kariery zakończyli Roman Weidenfeller oraz Sebastian Kehl. Ten drugi długo nie próżnował, a jego miłość do Borussii okazała się zbyt silna. W związku z tym były kapitan wrócił na Signal Iduna Park w nowej roli. Niemiec został szefem działu licencjonowanych graczy. Oczywiście objęcie wspomnianego stanowiska poprzedziły kursy organizowane przez UEFA, a także studia trenerskie.
Wybrali Monachium
Wspominając o der Klassiker z 2012 nie można zapomnieć o dwóch piłkarzach, który niedługi czas później opuścili Dortmund. Mowa tu oczywiście o Robercie Lewandowskim i Matsie Hummelsie. Odejście z Borussii nie byłoby niczym dziwnym, gdyby nie fakt, że obaj wzmocnili Bayern. Bayern, który był najpoważniejszym rywalem BVB, i który jako jeden z nielicznych mógł zagrozić drużynie Jürgena Kloppa.
Przez wiele osób takie działania zostały nazwane „zwyczajnym okradaniem rywala z ich największych graczy”. Temat ten jest dość dyskusyjny i w piłkarskim środowisku do tej pory wzbudza mieszane uczucia. Niemniej jednak transfery piłkarzy do największego konkurenta znacznie osłabiły drużynę z Dortmundu. W końcu do grona zawodników mających w życiorysie epizody zarówno w Borussii, jak i Bayernie dołączył także Mario Götze. Jego przygoda w Monachium nie była jednak udana i po kilku latach jako syn marnotrawny wrócił na Signal Iduna Park i ponownie przyodział koszulkę Borussii.
Wyjechali z Niemiec
W tym wypadku lista jest naprawdę długa, a przykłady można mnożyć i mnożyć. Nie będziemy się rozwodzić kolejno nad każdym zawodnikiem, lecz przedstawimy sytuację bardziej ogólnikowo. Manchester City, Inter Mediolan czy w końcu Real Madryt – to poszczególne przykłady późniejszych pracodawców, którzy swoją opieką objęli piłkarzy występujących we wspomnianym der Klassiker.
Ivan Perisić, Toni Kroos, czy Ilkay Gundogan – ci zawodnicy niedługi czas po spotkaniu na szczycie zdecydowali się na wyjazd z Niemiec. Z perspektywy czasu dla wymienionych piłkarzy decyzja o opuszczeniu Dortmundu i Monachium okazała się dobrym ruchem. Pozostają jednak również tacy, którzy po transferze pozwolili o sobie zapomnieć. Jednym z takich przykładów jest Neven Subotić, który od dłuższego czasu jest okrojoną wersją siebie z najlepszych czasów.
Podobnie jest z Holgerem Badstuberem. Niemiec po odejściu z Bayernu Monachium zakładał koszulkę m.in. Schalke, by obecnie stanowić o sile bloku defensywnego Stuttgartu. Wydawać się może, że kierunek nie najgorszy, jednak zarówno forma piłkarza, jak i całego zespołu wygląda dość mizernie. Wystarczy spojrzeć tylko na fakt, że Stuttgart aktualnie walczy o ligowy byt.
***
Cytując klasyka „nie należy żyć przeszłością”, warto więc skupić się na tym co dopiero nadchodzi. A nadchodzi naprawdę sporo, na czele ze zbliżającym się der Klassiker. Kto wie może za kilka lat ponownie zobaczycie tu artykuł wspominający piłkarzy z historycznego spotkania między tymi dwoma drużynami, tym razem z dopiskiem: kwiecień, 2019?