Dni w Monachium upływają niezwykle spokojnie i leniwie. Jeśli po trzech czy czterech pierwszych kolejkach Bundesligi każdy „wie”, że sezon zakończysz na samym szczycie, nietrudno o rozprężenie. W Bayernie wszyscy spinają się tylko na Bundesligę, nic innego nie może zmącić spokoju. Chyba że właśnie wypada czołowy gracz.
Tak też stało się z Jeromem Boatengiem, ostatnimi czasy najlepszym stoperem na świecie. Wzór współczesnego defensora to wybitnie istotna postać w swoim zespole, bez niego Pep Guardiola traci generała dowodzącego całą grą obronną. Jeszcze mniej wesoło robi się, gdy uzmysłowimy sobie, że w tej chwili w klubie zostało trzech zdrowych stoperów, którzy jednak nigdy nie byli uosobieniem końskiego zdrowia. Ich podatność na kontuzje może okazać się przeszkodą nie do przeskoczenia w kontekście walki o upragnioną Ligę Mistrzów – nietrudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym „trzej przyjaciele z boiska” zamiast na murawie spędzają swój czas w ośrodku rehabilitacyjnym.
Kto został Guardioli do dyspozycji? Numer jeden to Javi Martinez. Hiszpan jest znakomitym zawodnikiem, człowiekiem, który miał wszystko, by stać się najlepszym piłkarzem na swojej pozycji na świecie. Trudno jednak na długo wskoczyć na najwyższy poziom, jeśli większość roku poświęca się na wizyty u lekarza w celu leczenia swoich pozrywanych więzadeł.
Jeśli Martinez jest podatny na kontuzje, co ma powiedzieć Holger Badstuber? Z jego zdrowiem 95% zawodników dałoby sobie spokój z piłką już dawno, on jednak ciągle rozpaczliwie walczy z przeznaczeniem. Aż do następnego urazu. W ciągu ostatnich czterech lat lewonożny Niemiec rozegrał mniej meczów, niż liczy ich sobie jeden pełny sezon ligowy. Same statystyki wystarczą więc za komentarz.
Jest jeszcze solidny Mehdi Benatia, który… właśnie wraca do treningów po poważnym urazie. Gdyby nie fakt, że zespołem zarządza Guardiola, Bawarczykom powoli można by było składać kondolencje z powodu przewidywanego zakończenia sezonu. Boateng wypadł prawdopodobnie do końca kwietnia, pozostałej trójce nie można ufać w kontekście zdrowotnym, w dodatku kończy się okienko transferowe, w którym niemal na pewno niemiecki klub nikogo nie kupi.
Co więc może zrobić Guardiola? Do dyspozycji ma dwa swoje stare numery, które najpewniej ze sobą w razie wypadku połączy. Mowa o zmianie ustawienia (na poprzedni mecz ligowy przeciwko HSV Hamburg Pep wyszedł w ustawieniu 1-4-1-4-1) i przejściu któregoś z piłkarzy do środka obrony. Próbowany był choćby David Alaba, który dorobił się wówczas opinii „najbardziej ofensywnego stopera na świecie”. Jako defensor grywał też Xabi Alonso, choć on akurat w środku pola jest bardzo potrzebny.
Co innego jednak wyjść trójką „stoperów bez stopera” na spotkanie ligowe, w którym i tak Bayern będzie 80% czasu gry przy piłce, co innego zaś zmierzyć się z którąś z europejskich potęg w Champions League. Wygląda więc na to, że nadchodzi niezwykle interesujący czas dla Bawarczyków, a tego właściwie nikt się nie spodziewał. Jeśli bez Boatenga Guardiola wywalczy na odchodne najcenniejsze trofeum na kontynencie, tylko umocni legendę na własny temat.
[interaction id=”56a77d3aef54eee31e1fbc00″]