Widzew Łódź doznał trzeciej porażki w bieżącym sezonie – przegrał na własnym stadionie 1:2 w meczu 9. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Zawodnik łodzian, Radosław Bartoszewicz, twierdzi, że Wisła to dobra drużyna i postawiła wysoko poprzeczkę.

Rywal postawił Wam trudne warunki – to była taka Wisła, jakiej się spodziewaliście?
Wiedzieliśmy, że ten zespół potrafi grać w piłkę. Na pewno zawiniło to, że nie byliśmy skoncentrowani na początku meczu.
Dwie bramki stracone w ciągu dwunastu minut to chyba niechlubny rekord w wykonaniu Widzewa w tym sezonie.
Nie wiem, czy rekord, ale na pewno wpłynęło to na to, że nie potrafiliśmy odrobić tych goli później.
Z boiska zszedł Mehdi Ben Dhifallah po zagraniu ręką, to znacznie osłabiło zespół.
Z mojego punktu widzenia było to nieodpowiedzialne zachowanie, ale oceni je trener.
Dzisiejsze zmiany były dość ofensywne, czy to jest taktyka trenera Mroczkowskiego?
Trzeba było odrabiać straty, dlatego tak wyszliśmy ustawieni, takie było założenie.
Od samego początku było widać, że nie brakuje Wam zaangażowania, czego zabrakło do zwycięstwa?
Na pewno skuteczności. Kluczową sytuację miał Ben na 2:2. Jeśli chce się wygrać bądź zremisować w tym przypadku, to trzeba to wykorzystać. Przydałoby się więcej zimnej krwi w niektórych sytuacjach, jeszcze więcej i jeszcze więcej od siebie piłkarsko.
Widzew przed tym spotkaniem był na czwartym miejscu, Wisła na dwunastym. Ta różnica chyba niewiele znaczy w polskiej lidze?
Myślę, że Wisła to bardzo dobra drużyna. Każdy zespół, z którym gramy, stawia twarde warunki. W ekstraklasie nikt nie odpuszcza.