Bartosz Kwiatkowski: AdSports to marketplace, który ma inspirować biznes sportowy [WYWIAD]


AdSports to nowa platforma mająca ułatwić pozyskiwanie sponsorów przez kluby sportowe

12 marca 2024 Bartosz Kwiatkowski: AdSports to marketplace, który ma inspirować biznes sportowy [WYWIAD]

Świat biznesu i sportu przenikają się od dawna. Futbol przestał pełnić funkcje jedynie rekreacyjne czy dostarczające emocji. W XXI wieku piłka nożna i ogół sportu to arena walki sportowców oraz... reklamodawców. Jednak marketing sportowy różni się od tego klasycznego i nie każdy radzi sobie w nim dobrze. Z pomocą przychodzą jednak twórcy platformy AdSports.


Udostępnij na Udostępnij na

Bartosz Kwiatkowski (na zdjęciu w środku) to CEO & Co-Founder AdSports, czyli innowacyjnej platformy łączącej świat sportu i biznesu. Jak możemy przeczytać na stronie projektu: „AdSports to jedyne narzędzie do promocji marki poprzez sport w wielu miejscach na określony czas, jednocześnie gwarantując bezpieczeństwo transakcji, prostotę, szybkość i dobrą cenę.”

  • Czym jest platforma AdSports?
  • Jakie usługi świadczy?
  • Jak wygląda obecność klubów sportowych i reklamodawców na platformie?
  • Czy polskie środowisko jest gotowe na takie rozwiązanie?

O tym i nie tylko w poniższej rozmowie z CEO AdSports Bartoszem Kwiatkowskim.

***

Czym jest AdSports? Jak możemy wyjaśnić ten projekt osobom, które pierwszy raz spotykają się z nazwą?

Bartosz Kwiatkowski (CEO & Co-Founder AdSports): Można nazwać ją marketplace’em, czyli taką platformą sprzedażową dla marketingu sportowego. Z jednej strony mamy kluby czy związki sportowe i sportowców indywidualnych. Po drugiej są reklamodawcy – ci z wielkiego biznesu, nieco mniejszego, a także lokalni przedsiębiorcy. Kluby w łatwy i szybki sposób mogą wystawić swoje przestrzenie reklamowe. Może to być dosłownie wszystko: logotypy na koszulce, bandy LED podczas transmisji telewizyjnych, aktywność w mediach społecznościowych. Dajemy też możliwość klubom, by pakietyzować ofertę w tzw. „paczki”. Na przykład wejście na koszulki plus świadczenia w social mediach. To jest duży i rozbudowany system dla klubów i związków sportowych, ale na tyle prosty, żeby najmniejszym klubom, gdzie brakuje ludzi czy doświadczenia, podpowiedzieć, jak z niego w efektywny sposób korzystać. Wiem, że dużo klubów ma problem ze zbudowaniem dobrej oferty czy odpowiednim wycenieniem jej. Dlatego AdSports przychodzi z pomocą w roli wirtualnego pracownika. Chcemy być narzędziem, które pozwala zmonetyzować to, co kluby mają w swoich zasobach, a nie zawsze są świadome, iż może to przynieść dodatkowe, często duże, korzyści.

Po drugiej stronie jest reklamodawca – jemu też chcemy pomóc odczytać potencjał drzemiący w reklamie sportowej. Często przedsiębiorcom wydaje się, że jest to bardzo drogie albo wręcz nieosiągalne. My, naszą platformą chcemy pokazać, że tak nie jest. Jesteśmy trochę za konkurencją dla dużych galerii handlowych czy billboardów, czyli firm, które sprzedają powierzchnię. Posłużę się przykładem: jeżeli chcemy kupić reklamę w galerii handlowej na Mokotowie, to wiemy, jak tam dotrzeć i ile to kosztuje. Jeżeli chcemy kupić reklamę w lokalnym klubie sportowym, to już kwestia nieco bardziej skomplikowana, obejmująca rozmowy, negocjacje, umowy długoterminowe. U nas ten cały proces jest uproszczony do niezbędnego minimum. Dodatkowo reklamodawcy mogą skorzystać z krótszych okresów świadczeń, a przez to ta reklama staje się dla nich bardziej dostępna. Jesteśmy również konkurencją dla takiego tradycyjnego marketingu, narzędziem, które ułatwia pracę reklamodawcom. Właściciel czy szef marketingu dużej firmy, który na przykład wchodzi na rynek z nowym produktem lub usługą, może kupić jej reklamę w kilku miejscach na raz w całej Polsce za pomocą kilku kliknięć na platformie. Bez AdSports musiałby taki przedsiębiorca dokonać wielu prób kontaktu, wiedząc jednocześnie, do kogo się odezwać i w jakim czasie.

W trakcie swojej kariery współpracowałem z wieloma klubami, także tymi z ekstraklasy i wielokrotnie słyszałem, że „najważniejszy jest wynik sportowy”, a to, co jest obok to coś dodatkowego. To jest myślenie bardzo krótkowzroczne. To pokazuje, że nawet na tym najwyższym poziomie rozgrywkowym mamy jeszcze trochę do nadrobienia, a im niżej schodzimy w tej piramidzie tych wyzwań jest więcej.

Jak oceniłbyś poziom polskiego biznesu sportowego oraz marketingu sportowego? Polska społeczność sportowa jest gotowa na taką aplikację?

Myślę, że coraz bardziej tak. Mam ponad dziesięcioletnie doświadczenie w marketingu sportowym i chociażby 10 lat temu nie byliśmy gotowi na taki projekt. Uważam, że zmiany, które nastąpiły, są gigantyczne. Oczywiście w porównaniu z tym, co się dzieje na Zachodzie – szczególnie w Stanach Zjednoczonych – jeszcze nam trochę brakuje. Jednak jest zdecydowanie lepiej i myślę, że to wiedza sprawia, że gonimy świat i otwieramy się na nowoczesne rozwiązania. Następuje też pewna zmiana pokoleniowa, mamy coraz więcej wyspecjalizowanych menedżerów. Ktoś mi kiedyś powiedział, że sport nigdy nie będzie biznesem. Myślę, że jest z tym coraz lepiej. 10 lat temu jechałem do jednego z klubów z ekstraklasy przez cały dzień, zostałem przyjęty w pokoju 3 metry na 3 metry przez kogoś, kto nie chciał słuchać o moim projekcie. Teraz, jak się do kogoś zwracam, to jest ta otwartość.

Jeżeli mielibyśmy wybrać trzy najważniejsze elementy, to co zmieniło się najbardziej na plus w ciągu tych 10 lat?

Najbardziej zmieniła się mentalność. Kiedyś ludzie patrzyli na marketing jak na coś narzuconego i nie do końca potrzebnego, bo środki finansowe były i tak zapewnione. Teraz więcej klubów i związków sportowych ma świadomość, że dywersyfikacja przychodów jest bardzo ważna. I nie chodzi tylko o kluby, które były ciągle „w tyle”, ale i te, które zawsze kojarzą się z najlepszymi i inni pokazują je za wzór. Widzę, jakie zmiany zaszły chociażby w Legii Warszawa, która jest jednym z największych klubów w Polsce. Tutaj więcej uwagi przywiązuję się do małych rzeczy. To właśnie z nich składają się te większe. Krok po kroku, ale z pewną wizją i planem działania. I cierpliwością. Związki sportowe również z tego korzystają. Nie tylko dlatego, że są tam inni ludzie, ale również dlatego, że są nowe technologie i możliwości. Inną wagę przykłada się w sporcie także do PR-u, który kiedyś był jedno- lub dwuosobową jednostką. Obecnie są to całe działy. Buduje się duże media teamy. Cały sportowy biznes się zmienia. Wystarczy spojrzeć na oglądalność meczów piłki nożnej. Młode pokolenie nie jest zainteresowane oglądaniem pełnych 90 minut. Nie bez powodu krótkie formy w mediach społecznościowych cieszą się dużą popularnością. W Stanach Zjednoczonych trochę ten biznes inaczej wygląda. Tam każdą sekundę wykorzystuje się, by przyciągnąć widza. Najlepiej oglądają się teraz skróty, a nie całe wydarzenia. Myślę, że przed całym rynkiem stoi wyzwanie, by to zauważyć. Jeżeli chcemy, aby piłka nożna się rozwijała i te pieniądze zostały przy niej, to musimy być otwarci na zmianę. Kiedyś ktoś był otwarty na VAR, a inni pukali się w głowę.

Na te zmiany odpowiedzią ma być platforma AdSports. Będzie skierowana tylko do klubów piłkarskich, czy także otwarta na inne sporty?

Rozpoczynamy od piłki nożnej, dlatego że jest ona najbardziej popularna. Jest najwięcej drużyn, do których możemy dotrzeć. Natomiast nie zamykamy się na inne dyscypliny. W pierwszym etapie otwieramy się na sporty drużynowe. Natomiast później chcemy zaprosić do współpracy także sportowców indywidualnych. Uważam, że to też jest bardzo duża grupa, która mogłaby na naszym projekcie skorzystać.

Mówiąc o klubach piłkarskich, mówimy o klubach od ekstraklasie aż po te najniższe ligi?

O każdym poziomie rozgrywek. Mówimy też o akademiach i szkółkach, gdzie nie ma rozgrywek cyklicznych. Wszędzie są potrzeby zwiększania przychodów oraz profesjonalizacji. Oczywiście skala i możliwości są różne w zależności od szczebla ligowego. Inaczej będziemy sprzedawać reklamy w ekstraklasie na stadionie, który ma 30 000 miejsc i do wykorzystania bandy ledowe, telebimy, strefę biznesową, niż w B-klasie. Dużo firm chce dotrzeć lokalnie do sportu amatorskiego, młodzieżowego i dziecięcego. Inwestując tam pieniądze, będziemy zbierać ciekawe plony za jakiś czas. Sport amatorski, działania CSR-owe są oparte właśnie o niższe i młodzieżowe ligi.

W AdSports będą tylko polskie kluby, czy szykujecie się na ekspansję zagraniczną?

Na razie skupiamy się na rynku krajowym. Mamy na uwadze, że marketing sportowy i sport-tech w Europie Zachodniej czy Stanach Zjednoczonych to jest zupełnie inna skala i inne pieniądze. Oczywiście to też jest w naszych planach, lecz zaczynamy od polskich sportowców, klubów i związków sportowych.

Jaki jest początkowy odbiór aplikacji?

Bardzo dobry. To jest wynik naszego dziesięcioletniego doświadczenia. Nie jesteśmy ludźmi oderwanymi od rzeczywistości i nie mówimy „dobrze, to teraz stworzymy projekt, którego będą używali w klubach”. Kiedyś myślałem, że wiem najlepiej, stworzę coś i ludzie będą chcieli to robić. Teraz wiem, że tak nie jest. AdSports stworzyliśmy na bazie potrzeb usystematyzowania i modyfikacji tego procesu. Naszym zdaniem ten proces jest archaiczny i można go w łatwy sposób unowocześnić, a jednocześnie przyspieszyć i dać bezpieczeństwo obu stronom.

Pierwsza myśl, jaka przychodzi mi do głowy, gdy mówisz o takim procesie, to Kluby 100 czy Kluby Biznesowe, które są wokół klubów sportowych. Czy możemy jakkolwiek porównywać AdSports do działalności takiego klubu? Tylko oczywiście na większą skalę.

W pewnym stopniu tak. Natomiast pamiętajmy, że my nie chcemy być czymś za coś. Chcemy być narzędziem, z którego skorzystają działy marketingu, sprzedaży i kluby same w sobie. Tak jak kiedyś nie było portali zakupowych, jak Allegro i ludzie dochodzili do porozumienia poza tą platformą. Analogicznie dajemy prosty model transakcyjny. Mamy bezpieczeństwo, prostotę, pewien proces klikania. Kluby biznesu są bardzo ważne i istotne, bo tam jest kontakt międzyludzki. Relacje to coś, czego nigdy nie zastąpi platforma. Nie jesteśmy zatem konkurencją dla takich przedsięwzięć, a uzupełnieniem. Swoją drogą uważam, że klub biznesu to jest fantastyczna rzecz!

W AdSports zobaczymy tylko mniejsze firmy? Więksi gracze biznesowi też są zainteresowani, żeby zdywersyfikować swoje metody dotarcia do sportu?

Rozmawiamy też z dużymi firmami – tymi największymi. Dla nich też jest to oszczędność czasu i pewne ułatwienie działalności. Posłużę się przykładem. Jeżeli jakiś gigant branży paliwowej chciałby przeprowadzić akcję na stadionach w całej Polsce, gdzie grają roczniki U8, U9, tradycyjnie musiałby skontaktować się z tymi klubami. To wcale nie jest proste. Często nikt nie odbiera, czasem są treningi, dowiadywanie się o jaką przestrzeń chodzi, też trwa, jest się odsyłanym od osoby do osoby. To jest trudne. W AdSports mamy od 3 do 5 kliknięć i już wszystko wiemy. Jest to też narzędzie, które moim zdaniem, będzie wykorzystywane przez agencje i domy mediowe. Dajemy też duże szanse lokalnym firmom, które do tej pory nie wiedziały, albo uważały, że nie są w stanie pojawić się na arenach sportowych. 3-5 kliknięć i można powiedzieć – sprawa załatwiona.

Jak wygląda od początku proces obecności na platformie? Od momentu zalogowania się czy to przez klub sportowy, czy biznes aż do znalezienia potencjalnego partnera biznesowego.

Pierwszy krok to oczywiście rejestracja przez klub sportowy. My to oczywiście weryfikujemy. Kolejny krok to uzupełnienie przestrzeni reklamowych, czyli wszystkiego, co możemy i chcemy sprzedawać: logotyp na koszulce, banda, „jamnik” czy inne świadczenia. Musimy powiązać daną przestrzeń z wydarzeniem. Na przykład, mamy rozgrywki ligowe, czyli powiązujemy sprzedaż koszulki z danym sezonem albo meczem. Jeżeli to powiążemy, tworzy się oferta. Oferty określane są cenowo i czasowo. Ustalamy też, kto będzie wykonywał taką reklamę – klub czy reklamodawca. Oferta pojawia się wtedy w tak zwanym marketplace, do którego dostęp mają reklamodawcy. Ten rejestruje się, wyszukuje odpowiedniej przestrzeni i reklamy. Mamy też system rekomendacji, który podpowiada i optymalizuje wyszukiwanie. Jeżeli ta konkretna oferta jest interesująca, klikamy i czytamy szczegóły i zgłaszamy chęć zakupu. Kliknięcie tego przycisku nie jest bowiem równoznaczne z kupnem. Klub musi potwierdzić chęć sprzedaży danemu podmiotowi i ma też prawo odrzucenia takiej oferty. Jeżeli jest akceptacja, wystawiamy pro formę do reklamodawcy. Ten wpłaca pieniądze, które są przechowywane do momentu wywiązania się przez klub ze świadczeń. Klub musi przesłać przez platformę udokumentowanie realizacji świadczenia. Jeżeli to się wydarzyło i jest potwierdzone przez reklamodawcę, zwalniamy pieniądze i są one wypłacane do klubu. Sam proces jest prosty i bezpieczny.

Czyli tylko klub sportowy może stworzyć ofertę? Jeżeli reklamodawca będzie chciał na przykład, zostać sponsorem tytularnym turnieju młodzików, to też będzie mógł taką ofertę w systemie zaproponować?

To będzie kolejny krok, bo chcemy dać taką możliwość reklamodawcy. Natomiast może on zgłosić się z chęcią nawiązania współpracy w czymś innym niż to, co jest stworzone przez klub. My kontaktujemy się z nim, określamy to, co reklamodawca chciałby zakupić i wtedy kontaktujemy się z klubem i informujemy o takiej możliwości. A jakieś formy negocjacji pomiędzy obiema stronami są brane pod uwagę? Na każdym etapie jest taka możliwość poprzez zgłoszenie się do AdSports. My wtedy możemy zacząć negocjacje, ale to będzie bardziej wyjątek niż reguła. W kolejnym kroku chcemy wprowadzić moduł licytacyjny. Wówczas klub mógłby wystawić ofertę, która będzie zaczynać się od kwoty X. Wtedy każdy reklamodawca będzie mógł złożyć swoją ofertę i najwyższa wygra. Pracujemy też nad dostępem do platformy osób fizycznych. Tak, żeby rodzic czy grupa fanów mogli wykupić na stadionie reklamę, na przykład urodzinową niespodziankę. Uważamy, że to jest ułatwienie dostępu dla tej grupy, która rzeczywiście jest związana z klubem i chciałaby się pokazać, ale nie wie, jak to zrobić. Mamy tutaj ponownie utracony potencjał przychodowy.

Padło to już kilka razy, ale chciałbym doprecyzować. Co zatem możemy zakupić na platformie? Czy są jakieś ograniczenia w marketingu sportowym i coś, czego raczej nie znajdziemy na AdSports?

Dajemy bardzo dużą przestrzeń do kreatywności. Jeżeli ktoś będzie chciał sprzedać spotkanie z prezesem klubu w pakiecie z logotypem na koszulce, to może to zrobić. Jeżeli ma inne pomysły, to też może je zrealizować przez platformę. My także podpowiadamy, bo AdSports ma też uczyć rynek i być narzędziem do poprawy działalności. Bez pieniędzy można mieć pasję, ale ona nie zawsze przekłada się na zamierzony cel. Mój syn trenuje w akademii w kategorii U8. Jeśli ktoś jest zainteresowany, może wykupić sponsoring na koszulce. Żeby to zrobić, musi skontaktować się z trenerem, który odeśle do koordynatora. Ci oczywiście prowadzą treningi, rywalizują w ligach i często nie mają czasu na rozmowę o szczegółach. Jedna osoba jest zainteresowana, a taki proces trwa miesiące. Jeśli mam wydać kilka tysięcy złotych na taką reklamę i mam być ciągle odsyłany, to pewnie bym zrezygnował z tego pomysłu, mimo że mój syn tam gra. Ten proces jest trudny i musisz upominać się, by wydać pieniądze w klubie, który powinien zrobić wszystko, by te pieniądze mieć.

Dajemy bardzo dużą przestrzeń do kreatywności. Jeżeli ktoś będzie chciał sprzedać spotkanie z prezesem klubu w pakiecie z logotypem na koszulce, to może to zrobić.

W świecie AdSports to skracamy. Trener mówi, że reklama jest wystawiona na platformie, proszę się zarejestrować i ją kupić. To wszystko.

No tak, nie da się ukryć, że taka aplikacja ułatwia przepływ informacji i skupienie się na swoich specjalizacjach pracownikom klubów. Z drugiej strony, czy kluby będą otwarte, żeby wejść w taki marketplace, skoro w wielu przypadkach nie znają potęgi social mediów.

Tak, to jest już tak duża rola edukacyjna. Oprócz tego, że to narzędzie będzie, trzeba jeszcze chcieć je wykorzystać. Można się chwalić, że jest się w AdSports, ale co z tego, skoro nie dodałeś oferty? Nie ma szans, żeby ktoś coś od ciebie kupił. To trochę jak z totolotkiem – nie wygrałem, bo nie grałem. Warto jednak to zrobić. Nie chcemy być postrzegani jako platforma, która zastępuje kogoś z klubu. To ma być wirtualny pomocnik dla pracowników.

Zatem jeżeli pojedziesz do klubu – z powiedzmy czwartej ligi – to w jaki sposób będziesz chciał spróbować przełamać barierę?

AdSports to pieniądze, ograniczenie czasu i sposobność, by przy kilku kliknięciach mieć potencjalnych 5 partnerów klubu. Jeśli te rzeczy nie przekonają, to prawdopodobnie nic nie przekona takiej osoby. Być zarejestrowanym na AdSports, a być aktywnym na AdSports, to dwie różne sprawy. Moim zdaniem ważne i istotne jest to, że klub nie ponosi żadnych kosztów aż do momentu sprzedaży reklamy. Dopiero kiedy rzeczywiście ta reklama zostanie sprzedana, to my prowizję mamy dla siebie – w zależności od tego, jaki to jest klub, od 10 do 15%. Tylko wtedy klub nam płaci. Tak naprawdę to jest zapłata za sukces. Klub nic nie ryzykuje, może tylko zyskać. Ma platformę, dzięki której może wystawić przestrzeń reklamową, może zobaczyć, jak funkcjonuje rynek. Jeżeli coś wystawi, a dana oferta się nie sprzeda, to również dostanie jakiś feedback. Będzie wiedział, jak konstruować ofertę, która zostanie wykupiona. Nauczy się czegoś i to będzie ważne. W świecie idealnym mamy też webinary, spotkania z Wojewódzkimi Związkami Piłki Nożnej, ale trochę czasu upłynie, zanim wszyscy do tego projektu dorosną. Moje doświadczenie i walidacja, jaką zrobiliśmy, mówi mi, że jest to projekt w odpowiednim czasie i odpowiednio przygotowany do tego, żeby był użyteczny.

Na zachodzie albo w Stanach Zjednoczonych coś podobnego istnieje? Czy jest to kompletnie nowatorski projekt w skali globalnej?

Są pewni konkurenci, lecz oni zawsze się czymś różnią. Jest konkurencja, która sprzedaje przestrzenie reklamowe, ale tylko do największych lig, czyli do włoskiej, angielskiej czy hiszpańskiej, co moim zdaniem nie jest dobrym kierunkiem. Rdzeniem są niższe ligi i tym się różnimy.

Gdybym był na przykład prezesem jakiegoś Wojewódzkiego Związku Piłki Nożnej i chciał sprzedać prawa transmisyjne do rozgrywek czwartoligowych, to byłaby możliwość, żebym takie prawa transmisyjne wystawił na licytację?

Tak, jak najbardziej. To jest idealne miejsce do tego, żeby takie prawa sprzedawać. Co więcej, uważam, że to jest najlepsze rozwiązanie. Wystawiamy się na cały świat. Nie jesteśmy otoczeni tylko firmami z regionu albo firmami, które do tej pory współpracowały ze związkiem. To takie okno wystawowe. Pozwala nam to trochę wyjść ze strefy komfortu i pokazać, że jesteśmy profesjonalistami. Przedstawiamy plan, pokazujemy co chcemy zrobić i nie sprzedajemy tego pokątnie. Zresztą, nie tylko kluby czy WZPN-y się do nas zgłaszają. Rozmawiamy również z MOSiR-ami, które również mają przestrzenie do sprzedania. Jeśli masz halę, w której odbywają się wydarzenia sportowe i artystyczne, to również mamy możliwość promocji. Sami mamy biuro w Legia Training Center i rozmawiamy z LTC o tym, czy nie chcieliby tej powierzchni wykorzystywać reklamowo. Akademia również może sprzedawać. Ba, lotnisko się do nas zgłosiło!

Rozmawiamy również z MOSiR-ami, które również mają przestrzenie do sprzedania. (…) Ba, lotnisko się do nas zgłosiło!

Zaczynamy od sportu, ale AdSports to może być takie miejsce, gdzie kupisz przestrzenie reklamowe, o których wcześniej byś nie pomyślał. Spójrzmy, z czym na przykład Znicz Pruszków konkuruje? Na Znicz przychodzi może 500 osób. Nie jest to szał. Reklamodawca ma do wyboru Znicz lub galerię handlową w Pruszkowie, gdzie 500 osób przychodzi, ale dziennie. Co wybierze? Z drugiej strony, Akademia Znicza to 900 dzieciaków, gdzie są trzy treningi w tygodniu. Rodzice przychodzą na nie i widzą te reklamy. To jest zupełnie inna więź niż to, że zobaczysz w galerii handlowej reklamę, bo cały czas operujesz emocjami, twoje dziecko wygrywa, żyjesz tym. To jest zupełnie inny biznes. Znicz Pruszków versus galeria handlowa. Jeżeli pójdziemy tropem, że jest to coś więcej niż 500 osób na meczu seniorów, to masz zupełnie inną wartość. Reklama w sporcie jest bardzo konkurencyjna w stosunku do tej tradycyjnej.

Ludzie zaczynają się coraz bardziej przekonywać do marketingu sportowego, nie są wobec tego zero-jedynkowi. Nie tylko idą na mecz i kupują koszulkę, ale też zwracają uwagę na to, co się dzieje dookoła. Widzą, jakie firmy współpracują z klubem, co ma przełożenie na to, że oni też z tej oferty chcą skorzystać. Skoro dana firma wspiera nasz klub, to my będziemy tą firmę wspierać. I mam na myśli nie tylko lokalne przedsiębiorstwa, ale i te międzynarodowe.

Emocje są coraz ważniejsze. Mój kolega kupował kiedyś produkty konkretnej firmy produkującej AGD, bo firma sponsorowała FC Barcelona, a on był kibicem tego klubu. Twój zespół wygrywa, Ty się tym emocjonujesz. Oczywiście jest też aspekt przegranych meczów, ale to też emocja. I tak, masz rację, że kibice zwracają uwagę, ale i reklamodawcy nie chcą kupować samych logotypów na koszulce. Chcą czegoś nie tylko dla swoich klientów, ale dla swoich pracowników. Tak, by ich zaangażowanie w dany projekt dawało korzyści także im. Mogą obejrzeć mecz w towarzystwie zawodnika albo obejrzeć spotkanie niemal z poziomu murawy. Taki zwykły zakup logotypu na koszulce odchodzi do lamusa. Trzeba być bardziej kreatywnym, żeby te świadczenia sprzedawać. Myślę, że to korzyść dla obu stron. Trzeba wyjść ze strefy oklepanych schematów. Trzeba zaproponować coś innego. Wystarczy mieć chęci i narzędzia, by takie rzeczy realizować. Wydaje mi się, że takim narzędziem właśnie my jesteśmy.

„Rzeczpospolita” w swoim artykule stwierdziła, że AdSports to taki sportowy Uber. Trafnie?

Trochę jesteśmy podobni. Być może chodzi też o to, że w moim idealnym świecie chcę, by takie odniesienie było. Jeżeli chcesz się przejechać tanio taksówką, to możesz korzystać z Ubera. Jeżeli chcesz kupić fajną przestrzeń reklamową, wchodzisz na AdSports. Skracam przekaz. Chcemy być takim narzędziem, które w prosty i łatwy sposób kojarzy się z automatyzacją. Uber też był swego czasu awangardowy. Był jednym z pierwszych projektów do przejazdu – w tym też jesteśmy podobni. Kilka punktów stykowych jest. To porównanie potraktowałem bardzo pozytywnie, bo porównanym do Ubera chciałaby być pewnie większość z nas. Tym bardziej, że te plany ekspansji zagranicznej w mojej głowie też są. Najpierw jednak musimy odrobić pracę domową w Polsce, by to dobrze i sprawnie funkcjonowało. Fajnie być pierwszym, ale pewną ścieżkę musimy przejść. To są wyzwania, z którymi się mierzymy, ale to jest moja pasja. Nie mógłbym bez tego żyć. Dlatego też mamy biuro w Legia Training Center.

Właśnie, dlaczego postawiłeś na biuro w LTC, a nie w centrum Warszawy?

Miałem do wyboru Stadion Narodowy albo LTC. Wybrałem LTC, bo tu cały czas coś się dzieje, mam od razu feedback od różnych osób. Tutaj też trenuje Akademia Legii, więc wszystko mogę obserwować. Idealne miejsce. Niektórzy budzą się w niedzielę i niechętnie myślą o tym, że jutro muszą iść do pracy. Ja tak nie mam. Cieszę się, że mogę tutaj przyjechać, bo wokół dzieje się to, co mnie interesuje.

Wiele mówisz o tym, że platforma jest zautomatyzowana. Wiemy już, gdzie pracujecie, ale chciałbym też zapytać o ludzi, którzy stoją za AdSports. Ile osób pracuje wokół projektu, czym się zajmują? Jak wygląda ich wsparcie klubu piłkarskiego czy biznesu przy – był Uber, więc ja pozwolę sobie porównać do Tindera – matchowaniu obu stron?

Zacznę od końca. Proces automatyczny będziemy cały czas udoskonalali. Chcemy też wpleść w platformę sztuczną inteligencję, ale taką z prawdziwego zdarzenia. Z projektem startujemy już, ale to nie znaczy, że on tak będzie wyglądał cały czas. Będziemy go zmieniać, bo tworzymy go w oparciu o dialog z klubami i reklamodawcami. To oni będą z niego korzystać. Będziemy pełnić funkcję konsultantów, jeśli będzie wymagała tego sprawa. W projekt zaangażowanych było około 10-15 osób. W tej chwili jest to około 8. Mamy deweloperów, osoby od badań i rozwoju, sprzedaży, marketingu, PR-u. Korzystamy też z doświadczenia, które nabyłem przez ponad 10 lat. To jest jeden z takich dużych plusów: doświadczenie, a ten drugi to właśnie zespół, który nie jest wyrwany z innego obszaru, bo jesteśmy związani ze sportem od dawna.

Platforma AdSports już działa? Kiedy możemy spodziewać się pierwszych efektów współpracy?

I tak, i nie (śmiech). Otwartej sprzedaży jeszcze nie mamy, ale kluby i handlowcy już są wpuszczeni na platformę i mogą ją testować. Początkowo chcieliśmy wystartować na początku marca, ale prawdopodobnie przesuniemy start o tydzień lub dwa. Zbieramy feedback od klubów i reklamodawców, chcemy po prostu wszystko „dopieścić”. Zatem w drugiej połowie marca powinniśmy ruszyć w pełni. Już teraz można się do nas zgłaszać, by konta w AdSports tworzyć i zapełniać platformę ofertami.

Czy zwykły kibic może mieć jakikolwiek dostęp do platformy?

Jeżeli zwykły kibic jest przedsiębiorcą albo pracownikiem klubu, to tak. Jeżeli nie, może jedynie podejrzeć sobie, jakie kluby są na platformie, ale nic poza tym. To też jest pokłosie dyskusji czy oferty z cenami danych klubów powinny być ogólnodostępne. Postawiliśmy na takie rozwiązanie, w którym klub może zobaczyć, jakie świadczenie wystawił w AdSports na przykład Raków Częstochowa, ale ceny już nie pozna. Będzie zatem możliwość inspiracji, ale tajemnica handlowa zostanie zachowana.

Jak chciałbyś zachęcić wszystkich do dołączenia do AdSports?

Przede wszystkim powiem, że zarówno klub, jak i reklamodawca niczym nie ryzykują, dodając ofertę, nie ponoszą z żadnych kosztów. Mogą tylko zyskać i zdobyć finansowanie. AdSports to także miejsce inspiracji. Jeśli klub ma aspiracje do rozwoju, to również powinien korzystać z naszej platformy. Z drugiej strony, jeśli reklamodawcy chcieliby zaistnieć w marketingu sportowym, AdSports jest idealnym miejscem, by wykonać tutaj swoje pierwsze kroki. Dzięki naszej platformie te drzwi są otwarte i można zobaczyć, że biznes sportowy jest dla każdego i jest związany z pozytywnymi emocjami. W AdSports można dotknąć tych emocji na każdym poziomie, nie tylko zawodowym. Nasze narzędzie będzie nie tylko pomagać, ale i edukować.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze