Bartosz Kapustka wyłania się jak Feniks z popiołu


Bartosz Kapustka po nie udanych wojażach wrócił do Polski. W Legii Warszawa z meczu na mecz wygląda coraz lepiej

6 grudnia 2020 Bartosz Kapustka wyłania się jak Feniks z popiołu
Dawid Szafraniak

Cztery lata temu chwalił go Gary Lineker, dzisiaj musi odbudowywać się w PKO Ekstraklasie. Jak na razie wychodzi mu to bardzo dobrze, jednak nie tak miała się potoczyć jego kariera. W końcu po czterech latach posuchy Bartosz Kapustka zaczyna się odbudowywać i zgłaszać aspirację do reprezentacji. Pomocnik Legii wiele już przeżył, najwyższy czas, aby wreszcie ustabilizować formę i zaistniał w futbolu.


Udostępnij na Udostępnij na

Co prawda, to nie on był bohaterem spotkania Legii z Lechią, jednak pokazywał przebłyski swojej dobrej formy. Były fragmenty, gdzie brał piłkę i tworzył okazję kolegom z zespołu. Wykazywał się też niebanalną techniką. Szkoda, że dopiero po czterech latach przypomniał nam o niej, ale wiadomo lepiej późno niż wcale. Zobaczył z ławki, a raczej z trybun jak wygląda piłka na najwyższym poziomie, pora, aby to on zaczął brylować i zachwycał kibiców.

Jednowymiarowa Legia

To nie był wielki mecz Legii. Napisalibyśmy taki typowy dla „Wojskowych”. Bez szału, ale wynik mieli cały czas pod kontrolą i ani przez chwilę zwycięstwo nie było zagrożone. Legia powinna już wcześnie przypieczętować zwycięstwo, a nie czekać ze wbiciem gwoździa do trumny do ostatniej minuty, Oszczędziliby słabiutkiej Lechii złudzeń o punktach, których tak bardzo potrzebują.

Fakty są jednak takie, że Legia dominowała przez większość meczu. W pierwszej połowie kilkoma akcjami zabłysnął Bartosz Kapustka, który grał na nietypowej dla siebie pozycji. Czesław Michniewicz zdecydował się wystawić byłego zawodnika Leicester jako środkowego pomocnika. Trzeba przyznać, że zdało to egzamin. Choć bramki ani asysty Bartosz Kapustka nie zanotował, to był jednym z lepszych piłkarzy na boisku.

Pierwszą bramkę dla „Wojskowych” zdobył nie kto inny jak Tomas Pekhart. Człowiek, od którego uzależniona jest Legia. Ile razy już widzieliśmy ten schemat. Skrzydłowy lub boczny obrońca dośrodkowywuje, a Czech idealnie odnajduje się w polu karnym i pakuje piłkę do siatki. Ktoś powie, że przydałoby się trochę urozmaicić grę. Jasne, ale póki to działa i przynosi efekty, to czemu tak nie grać. Legia ma w końcu upragnionego lidera i postara się nie oddać go już do końca sezonu. Wynik spotkania w ostatniej minucie potwierdził Rafa Lopes, dobijając piłkę do bramki. Ostatecznie stołeczna drużyna pokonała gości z Gdańska 2:0.

Sen o wielkiej piłce

Gdy Bartosz Kapustka wyjeżdżał z Polski, był jednym z bardziej rozpoznawalnych polskich piłkarzy. Mistrzostwa Europy go tak zbudowały, że nawet niedzielny kibic wiedział, kto to Bartek Kapustka. Na tym „hypie” wyjechał w wielki świat, do Leicester City. Przecież nie można odmówić ówczesnemu mistrzowi Anglii i Claudio Ranieriemu. Pewnie wierzył, że uda mu się od razu przebić do składu „Lisów” i regularnie grać w Premier League. No niestety, często jest tak, że młodzi odbijają się od zachodniego futbolu. Podobnie stało się w przypadku Bartosza Kapustki.

Jego bilans w Leicester City to zaledwie trzy spotkania (151 minut). Później było jeszcze wypożyczenie do drugiej ligi belgijskiej i niemieckiego Freiburga. U naszych zachodnich sąsiadów jednak nie zaistniał, a zaplecze Jupiler League to już chyba lekkie peryferia futbolu i mocny zjazd dla takiego zawodnika. Co ważne, Czesław Michniewicz zawsze w niego wierzył. Pomimo kłopotów w klubie i z kontuzjami, konsekwentnie powoływał go do reprezentacji młodzieżowej. Doszło do tego, że pojechał do Włoch na Mistrzostwa Europy do lat 21 jako członek sztabu szkoleniowego. Wygląda na to, że powoli buduję go także w Legii.

Bartosz Kapustka – zjazd do bazy

Marzenia o wielkiej piłce musiał odstawić na później i zdecydował się wrócić do ojczyzny. Nie każdy piłkarz zrobiłby taki krok w tył. Bardzo możliwe jednak, że ten transfer uratuje ma karierę. Gdy przychodził do Legii pisaliśmy, że jest to idealne rozwiązanie dla wszystkich. Legia zyskała klasowego piłkarza, a Bartosz Kapustka ma szansę się odbudować. Duża zasługa w tym ponownie Czesława Michniewicza.

Odkąd zastąpił on na stanowisku Aleksandara Vukovicia, gra Kapustki poprawiła się wyraźnie. Czesław Michniewicz po raz kolejny znalazł na niego pomysł. Po słabym początku w drużynie „Wojskowych”, gdzie już niektórzy wyciągali pochopne wnioski, zaczął grać lepiej. Także Legii się gra łatwiej z Bartoszem Kapustką i to wie nawet trener stołecznej drużyny, dlatego gdy w czasie doliczonym schodził z mocno skrzywioną twarzą, Czesław Michniewicz mógł być zaniepokojony. Przyznajmy, że były gracz Cracovii miał furę szczęścia, że bandyckie wejście Tomasza Makowskiego nie zakończyło się groźną kontuzją.  – Mam nadzieję, że nic mu nie jest, bo Bartek rósł z każdym dniem, jego forma szła do góry i łatwo nam się z nim grało – podsumował na konferencji pomeczowej Czesław Michniewicz.

Brakuje tylko liczb

Jak na razie liczby Bartosza Kapustki nie powalają, gdyż jest to jedna bramka i jedna asysta, ale doceniamy jego coraz lepszą formę. Już pojawiają się pierwsze słuchy, że może warto dać mu jeszcze jedną szansę w reprezentacji. Z takimi dywagacjami jednak byłbym spokojny. Nie róbmy mu drugi raz krzywdy. Niech zagra cały sezon na dobrym poziomie w PKO Ekstraklasie, to się zastanowimy.

Pomimo że w spotkaniu z Lechią nie był głównym aktorem, to jednak pokazywał swoje umiejętności. Powinien ten mecz skończyć z chociaż jedną asystą lub bramką. W sobotni wieczór oddał 4 strzały oraz miał 4 kluczowe podania. Kilkukrotnie pokazywał też swoją szybkość, gdy mijał przeciwników jak tyczki. Jeśli wchodził w pojedynki, to zazwyczaj je wygrywał. Na koniec spotkania miał 80% wygranych pojedynków, najwięcej z drużyny. Może to nie jest wyznacznikiem sukcesu, ale wykręcił bardzo dobry InStat Index, najwyższy na boisku.

To są tylko suche liczby, ale do tego dołożył jeszcze miłą grę dla oka. Nie był główną postacią, ale sprawił, że ten mecz był lepszy. Często mówi się, że ogląda się spotkanie dla danego zawodnika. Myślę, że takowym graczem w Legii może być Kapustka. Oglądanie jego popisów na boisku to czysta przyjemność, choć nie przynosi to jeszcze liczb. Te jednak powinny przyjść z czasem, a wtedy dostaniemy zawodnika kompletnego.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze