Dziś o 16:15 rozpoczął się hit 27. kolejki Primera Division. Mecz, który miał elektryzować całą piłkarską Hiszpanię i decydować o mistrzostwie tego kraju. Na Camp Nou przyjechali będący w wysokiej dyspozycji piłkarze Atletico, ale podopieczni Ernesto Valverde nic sobie z tego nie robili. Wykonali bowiem swoją pracę i dziś są o krok od ostatecznego triumfu w tych rozgrywkach.
Spotkanie sezonu, które miało zadecydować, kto przybliży się do mistrzostwa. Wygrana Barcelony sprawiłaby, że podopieczni Valverde najprawdopodobniej przypieczętowaliby mistrzostwo Hiszpanii. Zwycięstwo Atletico dałoby im natomiast wiarę w końcowy sukces, ponieważ przewaga „Blaugrany” zmniejszyłaby się do dwóch punktów.
A na początku był chaos
Spotkanie zaczęło się dość nerwowo. Piłkarze obu drużyn zaliczali sporo strat, niecelnych podań. W tym chaosie jednak lepiej czuła się Barcelona, która od pierwszych minut tego meczu stwarzała sobie groźne sytuacje.
Od początku najbardziej widocznymi zawodnikami „Barcy” byli Coutinho i Suarez. Szczególnie Urugwajczyk znajdował się cały czas pod grą. W jednej z akcji był faulowany tuż przed polem karnym, dlatego w 13. minucie Leo Messi wykonywał rzut wolny z narożnika pola karnego. Po Argentyńczyku można się wszystkiego spodziewać, ale nie tym razem.
Mieliśmy do czynienia z takim bokserskim klinczem, z którego za bardzo żadna drużyna nie chciała wyjść. Oczywiście na wyrwaniu się z tego uścisku bardziej zależało piłkarzom Barcelony, którym ostatecznie udało się to zrobić w 26. minucie. Po raz drugi bowiem do rzutu wolnego podszedł Leo Messi i tym razem pokonał Jana Oblaka. Argentyńczyk tak świetnie przymierzył w bramkę Słoweńca, że ten, żeby to obronić, musiałby być Supermanem. Barcelona wyszła na prowadzenie, którego nie oddała do końca spotkania.
MESSI!!! 😲😲😲
FC Barcelona prowadzi 1:0 w hicie z Atlético Madryt. Znakomity strzał z rzutu wolnego! #lazabawa 🇪🇦 pic.twitter.com/0UrUgz6H1j
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) March 4, 2018
W pierwszej połowie podopieczni Diego Simeone nie mieli żadnego sensownego argumentu, aby zdobyć gola. Wszystko dlatego, że ich druga linia nie funkcjonowała za dobrze. Piłkarze „Atleti” nie byli w stanie wykreować sobie ani jednej dogodnej sytuacji podbramkowej. Ich ofensywa praktycznie nie istniała, a Barcelona całkowicie zablokowała graczom z Madrytu możliwość wychodzenia z kontrami. Byli zupełnie bezradni i nic nie układało się po ich myśli. Musieli mieć nadzieję, że w drugiej połowie zaprezentują się o niebo lepiej.
Otwarte „Atleti”
Pierwsze minuty drugiej połowy nie przyniosły oczekiwanych zmian. Gra piłkarzy z Madrytu była zbyt czytelna, zbyt wolna. Nie potrafili niczym zaskoczyć „Dumy Katalonii”, tym bardziej że gospodarze sami nie popełniali większych błędów.
W 57. minucie Simeone postanowił wpuścić Angela Correę, który od razu pokazał się z dobrej strony. Pierwszym kontaktem z piłką ożywił ofensywę „Rojiblancos” i w końcu goście zaczęli grać wysokim pressingiem, który od czasu do czasu pozwalał im odbierać piłki na połowie Barcelony.
Chwilę później do gry dołączył Gameiro. Widać, że porażka nie wchodziła w grę. Dlatego trener „Atleti” postawił wszystko na jedną kartę. Czterech napastników w jednym czasie na boisku mogło przynieść efekt. Atletico zaczęło grać coraz odważniej i w przeciwieństwie do pierwszej połowy stwarzać sobie sytuacje. Gra tyloma ofensywnymi zawodnikami sprawiła, że Atletico się otworzyło. Gracze Barcelony próbowali wykorzystywać tworzące się luki w obronie rywala, ale nic już tego popołudnia nie wpadło do bramki.
Każdą sekundę tego meczu piłkarze Barcelony mieli pod kontrolą i nic nie było w stanie im zagrozić. Nawet gdy „Rojiblancos” próbowali stworzyć sobie dogodną sytuację, nie mieli żadnych argumentów, aby to im się udało. Valverde zrobił prawdziwy mur. Przecież Barcelona w tym sezonie straciła tylko 13 bramek, co jest dość nietypowe jak na tę drużynę.
Jeśli chodzi o trenerów, to Diego Simeone jeszcze nigdy nie wygrał z FC Barcelona, od kiedy jest szkoleniowcem Atletico, i niestety dla niego będzie musiał jeszcze poczekać. Dla Ernesto Valverde to natomiast dopiero pierwszy triumf nad Simeone, a przecież prowadził już kilka hiszpańskich ekip. Jak dotychczas cztery razy remisował i aż osiem meczów przegrał.
Ciasteczko Messiego na uczczenie 600. bramki
Nie od dziś wiemy, że Leo Messi to kosmita. Genialny Argentyńczyk nieraz już rozstrzygał losy najważniejszych meczów. Tym razem było tak samo. Lider „Blaugrany” zdobył jedynego gola w tym spotkaniu i sprawił, że jego drużyna ma już autostradę do mistrzostwa.
Bramka Messiego nie była zwykłym golem. Było to trafienie numer 600 dla Barcelony w wykonaniu Messiego. Niesamowite. Piękniejszego trafienia dla takiej liczby nie mógł sobie wymarzyć. Prawdziwe ciasteczko. Bramka z Atletico była także trzecim z rzędu golem Argentyńczyka z rzutu wolnego. Wcześniej udawało mu się to w meczach z Gironą i Las Palmas. Warto też dodać, że każdy z nich był uderzony inaczej, ale to, co je łączy, to, że były pięknej urody.
Cyborg, Geniusz, Bóg Futbolu, Perfekcjonista Leo. Co za gol! 😱😱😱#lazabawa #BarçaAtleti #BARATM
— Robert Bońkowski (@RobertBonkowski) March 4, 2018
https://twitter.com/SinnohBall/status/970324555154776066
https://twitter.com/WFicon/status/970324507788529664
Słabe zachowanie
W trakcie meczu byliśmy świadkami żenującego wręcz zachowania Luisa Suareza. Jest on świetnym napastnikiem, ale jego zachowanie było po prostu słabe. Urugwajczyk przy zadowalającym wyniku dla jego drużyny prosił sędziego o żółtą kartkę. Nie czynił tego dosłownie, ale swoją postawą robił wszystko, aby taką karę otrzymać. Podobne zachowanie prezentował w ostatnim spotkaniu na Camp Nou z Gironą. Dlaczego on to robi?
Suarez chce kartkę tylko dlatego, aby się wykartkować i nie brać udziału w następnym meczu. Takie zachowanie jest po prostu słabe. To nie jest gra fair play. Tak nie zachowują się najlepsi piłkarze. Federacje powinny karać takich zawodników nie tylko żółtym kartonikiem, ale też zawieszeniem na kilka spotkań. Tak jak to jest w przypadku kar za symulowanie czy nadmierną agresję.
Świetny artykuł, ten dziennikarz ma talent. Powinien częściej pisać artykuły bo naprawdę fajnie się czyta, idealna zamiana gazetom