Na Camp Nou Barcelona pokonała Betis 3:1. Dwie bramki z rzutów karnych zdobył Lionel Messi. Samobójcze trafienie dołożył Jordi Figueras. Do siatki gospodarzy trafił Ruben Castro. "Duma Katalonii" kontrolowała spotkanie, chociaż wygrała najmniejszym nakładem sił.
W kolejnym sobotnim spotkaniu Barcelona na Camp Nou podejmowała Betis. Zdecydowanym faworytem tej konfrontacji byli gospodarze, którzy za wszelką cenę musieli zdobyć komplet punktów, gdyż swoje spotkanie wygrało również Atletico. Barcelona wyszła w ustawieniu bez Neymara i Fabregasa. Za to Iniesta został cofnięty do pomocy, a na skrzydłach wybiegli Pedro i Alexis Sanchez. Real Betis był skazywany na pożarcie, aczkolwiek Andaluzyjczycy mogli zaskoczyć bardziej utytułowanego rywala, chociaż grają z reguły dosyć chaotycznie. W tym sezonie potrafili ograć Sevillę na jej stadionie w Lidze Europy, by później przegrać wygrany mecz u siebie z Malagą. Ta niesprecyzowana postawa gości mogła dzisiaj przynieść wiele emocji.
Już w 3. minucie dobrą okazję mieli przyjezdni. Zapoczątkował ją Leo Baptistao, ale Alves był na posterunku. Od samego początku w oczy rzucił się wysoki pressing sewilczyków. Tym czasem Barcelona rozpoczęła spokojnie, bez przyspieszenia tempa. Musiała jednak uważać na kontry „Los Verdiblancos”. W tym aspekcie szczególnie wyróżniał się wypożyczony z Atletico Baptistao. Pierwszy celny strzał w meczu w 11. minucie oddał Xavi, który wykorzystał brak krycia. Było to pierwsze ostrzeżenie dla Antonio Adana. Trzy minuty później Alexis Sanchez wbiegł w pole karne i okiwał kilku obrońców. Jordi Figueras musiał sfaulować Chilijczyka. Leo Messi pewnie wykonał „jedenastkę” i pokonał byłego golkipera Realu strzałem w prawy róg.
Betis nie miał nic do stracenia i otworzył się. Groźną akcję stworzył Cedric, ale jego strzał zza pola karnego pozostawił wiele do życzenia. „Los Verdiblancos” nie mieli zamiaru się poddawać. Musieli uważać na kontry gospodarzy. W 21. minucie Pedro żywiołowo wbiegł z piłką w pole karne Betisu i zagrał po ziemi do wbiegającego Alvesa, lecz Brazylijczyk wślizgiem nie dał rady wbić futbolówki do siatki. Z każdą minutą Barcelona grała coraz słabiej, tak jakby chciała, żeby spotkanie już się zakończyło. Gospodarze za wszelką cenę nie chcieli się przemęczać. Można było odnieść wrażenie, że znajdują się raczej na treningu. To jak na razie na Betis wystarczało, ale goście tworzyli powoli coraz bardziej składne i groźne akcje. W końcówce pierwszej połowy groźny strzał oddał Lionel Messi, ale piłka przeszła pół metra od prawego słupka.
Wyglądało na to, że Barcelona nie miała zamiaru podwyższyć tempa akcji. W zasadzie to nie można było się dziwić, gdyż „Duma Katalonii” miała wynik a poza tym czeka na nią arcytrudny mecz w środę na Vicente Calderon. Nadmierny wysiłek w spotkaniu z czerwoną latarnią ligi mógłby zniweczyć szansę podopiecznych Martino na korzystny wynik w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Betis z kolei starał się, ale niewiele z tego wynikało. Widać było znaczną różnicę potencjału obu drużyn. Najbardziej aktywnymi piłkarzami przyjezdnych byli Cedric i Vadillo, ale nie potrafili stworzyć sobie wybornej sytuacji. W 61. minucie zostali zmienieni przez Jorge’a Molinę i Rubena Castro.
W 67. minucie Jordi Figueras wpakował piłkę do własnej siatki. Dwie minuty później Ruben Castro zrewanżował się gospodarzom i mimo asekuracji dwóch obrońców „Dumy Katalonii” napastnik zdołał pokonać Jose Pinto. I wciąż „Blaugrana” miała przewagę tylko jednej bramki. W 84. minucie miało miejsce spore zamieszanie w polu karnym Barcelony. Piłka szła prosto na Bryana Rodrigueza, ale napastnik „Los Verdiblancos” został zablokowany. W ostatniej chwili defensorzy gospodarzy wybili piłkę. Chwilę później Neymar znowu wywalczył rzut karny. Tym razem sędzia dostrzegł rękę Amayi po dośrodkowaniu Brazylijczyka. Antonio Adan obronił karnego, którego wykonał Leo Messi, ale przy dobitce Argenytyńczyka był bezradny.
Barcelona wygrała spokojnie i zasłużenie. Gospodarze nie wrzucili nawet drugiego biegu, mimo tego kontrolowali przebieg spotkania. Chociaż Betis starał się, jak mógł, nie był w stanie doprowadzić chociażby do remisu. Dzięki zwycięstwu „Blaugrana” zachowała status quo na szczycie Primera Division. Betis „umocnił się” za to na ostatniej pozycji w tabeli i prawdopodobnie w przyszłym sezonie zagra w drugiej lidze.
Karnego dla Betisu nie było a farselona to kur*a dwa
miała.
nie nawidze sezonowcow farcelony
fani farcelony to przeważnie gimbaza
co za bardzo się jara messim i neymarem ,oraz pique
i jego wywłoką z meksyku
ha ha ha
kiedyś to była BARCELONA
tera je farcelona
aha spoko błąd
By skomentować to spotkanie użyje myśli
przewodniej z końcowego opisu meczu Barca - Betis z
pewnej znanej strony. (...)zaoszczędzone siły
posłuża w walce z Atletico podczas rewanżowego
spotkania LM(...)[sic!!!]. Taaaaak.... tego jednego
jestem pewien.... Oszczędzają się od dawna.... Od
baaaaardzo dawna.... A już zwłaszcza niektórzy. Ze
swojej strony dodam tylko że od pewnego czasu
drużynie z Camp Nou przybywa statystów. Euforii nie
było ale trzy punkty zostały dopisane. Z
perspektywy pozostałych konkurentów do
mistrzowskiego tytułu tylko owe trzy oczka warte są
odnotowania. Mimo niektórych [błędnych] opinii to
właśnie Atletico trzyma talie blaugrany i właśnie
drużyna z pasiastej strony Madrytu będzie
decydująca dla Dumy Katalonii zarówno w lidze jak i
w pucharze Europy.