Idealnie naoliwiona maszyna spotkała się z drużyną, która do swojej wielkości sprzed lat nawiązuje jedynie nazwiskami i formą dwóch piłkarzy – Messiego i Ter Stegena. To nie mogło brzmieć pozytywnie dla kibiców Barcelony, ale nijakiej rzeczywistości po prostu nie da się zmienić ot tak. Tak samo jak kierunku fali, która dzisiejszego wieczoru zmiotła Katalończyków z powierzchni globu.
4. minuta spotkania – gong nr 1. Tutaj sympatyk klubu z Katalonii mógł powiedzieć pod nosem tylko jedno: niby człowiek wiedział, a jednak trochę się łudził. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że to Bawarczycy wejdą w mecz napędzeni. Napędzeni swoją wielkością i jakością, która prędzej czy później musiała dać o sobie znać. Dała już na samym początku spotkania. Ogromny błąd Busquetsa w środku pola, kontra Bayernu i fenomenalna akcja dwójkowa tych piłkarzy, u których wymiana goli i asyst to rzecz na porządku dziennym. Robert Lewandowski podał piłkę do Thomasa Muellera. Muellera, który przyczynił się do trzydziestej bramki dla swojego zespołu w sezonie 2019/2020.
Gong za gongiem. Barcelona ofiarą niemieckiego szturmu
Niemal każdy przeciętny zjadacz futbolowego chleba doskonale pamięta piłkarza, który został napiętnowany przy okazji ostatniego pucharowego starcia Barcelony i Bayernu. Chodzi oczywiście o Jerome’a Boatenga, który tego feralnego dnia najpierw został ośmieszony przez Lionela Messiego, a potem skapitulował. Zresztą jak cały Bayern, który wówczas uległ Katalończykom. Skąd to nawiązanie? Już w 8. minucie meczu otrzymaliśmy kandydata na spadkobiercę złej sławy niemieckiego defensora. Chodzi oczywiście o Alabę, który swoją bramką samobójczą wlał niepokój w serca niemieckich kibiców. Niepokój, który rósł tym bardziej, im mocniej na bramkę Neuera naciskała Barcelona w pierwszym kwadransie.
31 – Bayern Munich has scored 4 goals in the first 31 minutes of their game v Barcelona, the earliest a team has ever scored this amount in a Champions League knockout game. Earthquake. #FCBFCB pic.twitter.com/wbBYOLpOD9
— OptaJean (@OptaJean) August 14, 2020
Okazało się, że chwilowy optymizm Katalończyków po dobrych akcjach indywidualnych Messiego musiał opaść bardzo szybko. W 21. minucie kolejny piłkarz Barcelony (Sergi Roberto) popełnił kardynalny błąd, tracąc futbolówkę w środku pola. Tej okazji nie omieszkał wykorzystać Ivan Perisić (dla niego szóstka bramka w tym sezonie). Gong nr 2.
Na gong nr 3 nie trzeba było długo czekać. W 28. minucie kolejną krzywdę Barcelonie wyrządził Serge Gnabry (dwunaste trafienie w sezonie 2019/2020). Natomiast gong nr 4 to już kunszt strzelecki Thomasa Muellera będącego dzisiejszego wieczoru w znakomitej dyspozycji. Kibice „Blaugrany” już mogli wyciągać chusteczki i mierzyć się z faktem, że ich zespół nigdy nie stracił tylu bramek w pierwszej połowie meczu Ligi Mistrzów.
Druga odsłona spotkania jawiła się jako prawdziwy test charakteru. Zarówno dla jednych, jak i drugich. I o dziwo to Barcelona zaczęła dochodzić do głosu. Ba, strzeliła nawet bramkę w 56. minucie po firmowej akcji trójki Messi – Alba – Suarez, ale był to jedynie podryg umierającego trupa. Bayern nie skończył bowiem na czterech bramkach, czego twórcą był ten piłkarz, który w szybkim tempie pracuje na rewelacyjną karierę – Alphonso Davies. Kanadyjczyk popisał się zjawiskową asystą do Joshuy Kimmicha. Dzieła zniszczenia z biegiem czasu dokańczali Lewandowski i dwukrotnie Coutinho.
Bayern miał nieomylnych muszkieterów. Oni zamknęli mecz
W pierwszej odsłonie spotkania do głosu dochodził każdy ofensywny gracz Bayernu Monachium. Lewandowski (asysta), Mueller (dwa gole), Perisić (gol) i Gnabry (gol, asysta). Chciałoby się rzec, że lepszego występu tego kwartetu nie można było sobie wymarzyć. Podopieczni Hansiego Flicka szturmowali bramkę Ter Stegena raz za razem, przez co wymiar kary mógł być zdecydowanie większy. Barcelona odpowiadała jedynie lakonicznymi przebłyskami, ale generalnie to, z czego zapamiętamy jej grę, to straty. Straty, straty, straty. Ogrom błędów „Barcy” na własnej połowie boiska (w całym meczu) to scenariusz na piłkarski kryminał.
23 – Thomas Müller has now scored 23 goals in the Champions League knockout stages, the third-most of any player behind Cristiano Ronaldo (67) and Lionel Messi (47). Stage. #UCL pic.twitter.com/3p2GYY7tKe
— OptaJoe (@OptaJoe) August 14, 2020
Wyglądało to tak, jakby ekipa z Hiszpanii rozgrywała zawody w zupełnie innym tempie. Tempie, które Bayern osiąga już na czwartym biegu. Kiedy natomiast w grę wchodził bieg nr 5, każda akcja ofensywna Bawarczyków pachniała bramką. Maszyna niemieckiego trenera wykorzystywała każdy błąd piłkarza „Barcy”. Tu słowo klucz: błędy. Tylko jedno trafienie nie było poprzedzone pomyłką, z której „Die Roten” mogli skorzystać. Krótko mówiąc, ten mecz zakończył się w 31. minucie. Bayern Monachium przeszedł do historii rozgrywek jako zespół, który najszybciej strzelił cztery gole swojemu przeciwnikowi. To wymowne, że w czymś takim ponownie bierze udział Barcelona.
„Setien out” i „Messi independencia”
Przygoda Quique Setiena z Barceloną niewątpliwie się zakończyła. Przed wznowieniem rozgrywek Ligi Mistrzów hiszpańska prasa zapowiadała, że jeśli Katalończycy nie pokonają Napoli, 61-latek straci posadę. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić, żeby po porażce już na poziomie ćwierćfinału akcje hiszpańskiego szkoleniowca nie spadły do zera. To koniec, akcje są na minusie. Choć spodziewany, to jednak smutny w tym sensie, że Barcelona nadal krąży w martwym punkcie. Zmienia szkoleniowców, dokonuje wątpliwych transferów i cofa się, bo inni idą naprzód. Dzisiaj Bayern dobitnie tę sytuację pokazał. Spotkał Katalończyków w punkcie, w którym przesiadują kluby z drugiej półki światowej. Wyprzedził ją.
Messi: "Mówiłem wcześniej, że z taką grą nie mamy szans na wygranie Ligi Mistrzów, ale to nie wystarczyło nam też do zdobycia La Ligi."
Setien: "Messi się myli".La Liga❌
Champions League ❌Messi vs Setien 2:0 pic.twitter.com/o7q2IrqIXJ
— Maciej Wiśniewski (@maciek19911) August 14, 2020
Poza tym starcie z Bayernem z perspektywy fanów „Barcy” to kolejna cegiełka do teorii mówiącej wprost: Barcelona bez Messiego nie istnieje. To fakt. Gdyby nie inwencja twórcza Argentyńczyka, „Barca” wręcz nie istniałaby w fazie ataku. Oczywiście można było mieć pretensje do „La Pulgi” za to, że za mało dawał od siebie, ale… Spójrzmy prawdzie w oczy. Z lepiej funkcjonującym zespołem jako całości nasza percepcja przedstawiałaby się zupełnie inaczej. Barcelona zawiodła właśnie jako monolit, który w jej słownikach jest słowem tak obcym, jak obca i budząca ogromny niepokój jest przyszłość. Przyszłość „Barcy”, która straciła niemal wszystko z ekipy straszącej w Lidze Mistrzów w 2015 roku.
Lata lecą nieubłaganie, kilku piłkarzy wciąż nie schodzi ze swojego poziomu, ale to za mało. Nijakość zespołu przemawia tak donośnym głosem, że bardziej się po prostu nie da. Ten klub dzisiejszego wieczoru udowodnił całemu światu, że znajduje się być może w najgorszym punkcie swojej historii od kilkudziesięciu lat. Tak trzeba tę porażkę Barcelony zapamiętać. Wielcy wielkimi już nie są. Stali się mali, a zmiany na lepsze na horyzoncie nie widać.
A Bayern? Niech mu się wiedzie. Ma wszystko, żeby wygrać Ligę Mistrzów.