Po znakomitym sezonie i zajęciu trzeciego miejsca przez Ruch Chorzów największe pochwały zebrali szczególnie Maciej Sadlok, Artur Sobiech, Łukasz Janoszka, Wojciech Grzyb oraz Andrzej Niedzielan. Mniej mówiło się o Grzegorzu Baranie, choć ten rozegrał w tym sezonie 29 spotkań. Z kapitanem „Niebieskich” rozmawiał redaktor serwisu iGol.pl, Tomasz Bejnarowicz.
W ostatnich dwóch kolejkach Ruch przegrał z Lechem Poznań oraz Koroną Kielce, jednak ostatecznie i tak zajął trzecie miejsce w tabeli. Tak naprawdę nikt nie spodziewał się takiego sukcesu „Niebieskich”…
Końcówka sezonu w naszym wykonaniu nie była zbyt udana, z Lechem przegraliśmy dość pechowo, natomiast już w Kielcach w pełni zasłużenie. Na szczęście rywale nam pomogli, Legia straciła wiele punktów i ostatecznie, po remisie „Wojskowych” z Bełchatowem, utrzymaliśmy miejsce na podium. Dla całego zespołu to wielki sukces, w naszej sytuacji to tak, jakbyśmy zdobyli mistrzostwo Polski. Nikt na nas nie stawiał, tym bardziej trzeba docenić ten wynik.
Ruch znalazł się na podium i w nagrodę zagra w europejskich pucharach. Czy dla Pana był to najlepszy sezon w karierze?
Trudno oceniać samego siebie, ale oczywiście można powiedzieć, że to był najbardziej udany sezon w mojej karierze. Ruch zajął wysokie miejsce, a ja w całym sezonie nie zagrałem tylko w jednym spotkaniu i to za nadmiar żółtych kartek. Cieszę się, że jako kapitan mogłem wyprowadzać na mecze ten zespół, który jest świetnym kolektywem.
Nie byłoby dzisiejszych sukcesów „Niebieskich” bez Waldemara Fornalika. Jak układa się Pana współpraca z tym szkoleniowcem?
Po dłuższym okresie pracy z trenerem Fornalikiem mogę stwierdzić, że ten szkoleniowiec ma dobre podejście do zawodników, świetny warsztat i w jego pracy nie ma żadnego przypadku. Z drużyny, która walczyła rok temu o utrzymanie, nasz trener stworzył silną ekipę i zasługuje na wielkie uznanie.
Do pełni szczęścia zabrakło Wam jednak sukcesu w rozgrywkach pucharowych. Jak to możliwe, że Ruch Chorzów nie był w stanie wyeliminować w półfinale I-ligowej Pogoni Szczecin?
W piłkę gram już od dawna, ale takiego szczęścia sprzyjającego jednej drużynie jeszcze nie widziałem. W Chorzowie objęliśmy prowadzenie i stworzyliśmy bodaj sześć 200-procentowych sytuacji strzeleckich. To, co wyprawiał w bramce Radosław Janukiewicz, było naprawdę niesamowite.
Emocji nie zabrakło również w rewanżu…
Sędzia nie uznał nam bramki, nie wykorzystaliśmy dwóch, trzech dobrych sytuacji i z każdą upływającą minutą towarzyszyły nam coraz większe nerwy. Brakowało nam przede wszystkim skuteczności, no i tego piłkarskiego szczęścia.
Franciszek Smuda przy powołaniach do kadry nie zapomina o zawodnikach z Chorzowa. Czy znajdzie się miejsce w reprezentacji także dla kapitana Ruchu?
Do tego tematu podchodzę realistycznie, stąpam twardo po ziemi i wiem, że jestem bardzo daleko od gry w kadrze. Nie ukrywam, tak jak chyba każdy polski zawodnik, że występy z orzełkiem na piersi to rzecz wyjątkowa, wspaniała. W Polsce jest jednak wielu utalentowanych, młodych graczy i w dużej części to oni będą stanowić kadrę na Euro 2012. Podchodzę do tego wszystkiego spokojnie i skupiam się na jak najlepszej grze w klubie.