Bale a łaska kibiców


16 marca 2015 Bale a łaska kibiców

Ostatnimi czasy postawa Garetha Bale'a w barwach "Królewskich" wywołała lawinę krytyki wśród kibiców i graczy Realu. Podobno Walijczyk nie wywiązuje się należycie z zadań defensywnych, a w dodatku przestał sobie radzić także w ataku. Tymczasem niesforny Bale odpokutował wczoraj przynajmniej jeden z zarzucanych mu grzechów – strzelił dwa gole Levante i pokazał, że w każdym momencie może odpalić z formą.


Udostępnij na Udostępnij na

Gareth Bale przyszedł do Realu w glorii chwały i sławy. Wystarczy przypomnieć, że znani z nieoszczędzania na transferach „Królewscy” zapłacili za Walijczyka niebagatelne 85 milionów funtów, co według wielu było wysoką przesadą. Bale jednak znakomicie wkomponował się w grę Realu, niejako udowadniając sceptykom swoją wartość. Kibice i włodarze byli zachwyceni jego usługami, a sam piłkarz – wydawałoby się – na dobre wpisał się w poczet sław madryckiego klubu. Aż do teraz. Jakby rzekła nasza królowa nart Justyna Kowalczyk, łaska kibiców na pstrym koniu jeździ.

Atmosfera wokół Walijczyka była ostatnio fatalna. Zaczęto spekulować nawet na temat jego powrotu do Premier League. Zakusy na pozyskanie Bale’a od dłuższego czasu ma Manchester United, a i podobno sam piłkarz chętnie powróciłby na Wyspy Brytyjskie. Jak realny jest ten scenariusz? Według mnie niezbyt. Przynajmniej na razie. Walijczyk ma długofalowy kontrakt z Realem, a nie sądzę, żeby „Królewscy” mimo ostatniego spadku formy Bale’a sprzedali go już po dwóch latach gry. Jeżeli ktoś wykłada ponad 80 milionów funtów za piłkarza, to nie odda go za mniejsze pieniądze po kilku nieudanych meczach. Zresztą „nieudany mecz” to pojęcie w tym wypadku niezwykle względne. Walijczyk rozegrał w końcu w tym sezonie w barwach Realu 36 spotkań, strzelając 14 goli, co jest wynikiem przyzwoitym. Kryzys formy zdarza się od czasu do czasu każdemu, z czego włodarze Realu i trener Ancelotti zapewne doskonale zdają sobie sprawę.

Powszechnie wiadomo, jak krucha i nietrwała jest miłość kibiców – kiedy grasz dobrze, chcą ci stawiać pomnik, jeśli idzie gorzej, gotowi są cię ukamienować. To trochę tak jak z kobietami. Przynajmniej niektórymi. Bale ostatnio kibiców nie rozpieszczał, a oni postąpili jak zaniedbywana kobieta, zaczęli narzekać i podawać w wątpliwość jego bezapelacyjną wartość. W Madrycie szybko zapomniano o zasługach Walijczyka dla klubu, wytykając mu dziewięć meczów bez zdobytej bramki. Co ciekawe, na Bale’a zaczęli narzekać też klubowi koledzy, poirytowani jego biernością w defensywie. Do wczoraj były to pewnie poniekąd roszczenia słuszne, sytuacja w piłce nożnej jest jednak niesamowicie dynamiczna. Dzisiaj jesteśmy już po meczu z Levante, w którym Bale strzelił dwa zwycięskie gole, a więc był najlepszy na boisku. Forma przychodzi i odchodzi. Podobnie jak miłość kibiców. No i kobiet.

Gareth Bale nie opuści Madrytu, przynajmniej w najbliższym czasie. W piłce czasem potrzeba impulsu, który pozwoli odzyskać zgubioną formę i szacunek kibiców.Walijczyk bez wątpienia taki impuls wczoraj uzyskał, a po zdobyciu gola charakterystycznie zakrył uszy, odnosząc się w ten sposób do zachowania kibiców, którzy ostatnio go wygwizdali. Pamiętajmy więc jako kibice, że jakości zawodnika nie ocenia się po kilku słabszych meczach, a milczenie często bywa złotem…

Najnowsze