Baby są jakieś inne. Owłosione nogi i ORŁA na piersi mają


24 listopada 2011 Baby są jakieś inne. Owłosione nogi i ORŁA na piersi mają

Nowy Koterski od jakiegoś miesiąca w kinach. „Baby są jakieś inne”, oglądaliście już? Jeśli nie – strata jest to z tych, których nadrobienie powinno stać się przymusem.


Udostępnij na Udostępnij na

Najpierw oczywiście raz jeszcze ześwirujcie przez dzień w domu wariatów, zażyjcie trochę miłości, pornosów, pośmiejcie się z niczego, sprawdźcie, czy naprawdę każdy jest Chrystusem. Później pożyjcie trochę w ascezie – bez wieczornego piwka, bez popołudniowej fajeczki, bez weekendowego klubowania (bo przecież nie clubbingu?). Takie mentalne przygotowanie do oczyszczenia.

Drugi (baba)
Drugi (baba) (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Naprawdę – jeśli tego jeszcze nie zrobiliście – idźcie na ten film! Najlepiej na południowy seans albo w środku tygodnia. Tak, żeby do granic możliwości zminimalizować zawartość na sali kinowej plebsu. By ich trywialny rechot nie zagłuszył wam delektowania się kinem. Podczas seansu fotel ode mnie siedziała baba właśnie. W dodatku blond. Świnia subtelniej kaszle, uwierzcie. Przez chwilę sam pomyślałem, że jestem na komedii…

No, ale przecież to nie FilmWeb, to iGol. Co pokazał mi ten film? Że jaja u mężczyzn z każdym rokiem są jak status Kuby Błaszczykowskiego w klubie – malejące. Polscy piłkarze boleśnie udowodnili, że koterszczyzna to nie są słowa rzucone na wiatr rzucone. Nawiązuję do afery orzełkowej afery. Na szczęście tą sprawę mamy już za sobą. Tę.

Tak jak w filmie. Pierwszy i Drugi nie uskarżają się na rzeczywistość w normalnym życiu, w rozmowie z żoną, synem. Adasia wręcz kobieta bije. Czy taki sam los spotkałby Kubę Błaszczykowskiego? Czy – na Boga – Miauczyński tkwi również w głowie pomocnika Borussii? Kapitana reprezentacji? Który nawet nie musi grać w klubie, by być pewniakiem na Euro? Wszyscy jesteśmy Adasiami?

Takich czasów dożyliśmy. Pierwszy i Drugi wywlekają na wierzch swoje bóle tylko w ich własnym, hermetycznym świecie. Albo gdy jest już po wszystkim. Płaszczyzna rozmów Adasia z byłą żoną od czasu rozwodu wywija orła. To zupełnie tak jak spowiedzi piłkarzy do dziennikarskich dyktafonów. Orzeł wrócił – orzeł jednak spoko, musi być. Orła nie ma – to nie moja decyzja, generalnie nie jest źle, a w ogóle to spieprzaj pan.

Fragment wywiadu Roberta Błaszczaka z Wojciechem Szczęsnym:

Orzełek wraca na koszulki kadry. Cieszy Cię ta decyzja?

Tak, to dobra decyzja i cieszy mnie. Ale jeżeliby nie wrócił, to i tak grałbym dla kadry – to mój obowiązek i nie zrezygnowałbym z tego powodu”.

Tssssooooo? Panie Wojtku, idąc pana tropem, to przecież krok w tył. Okropna dwulicowość.

Idźmy dalej, rozmowa znów Roberta, tym razem z Kubą Błaszczykowskim:

Zdaje się, że dynamika relacji między Wami [Błaszczykowskim i Kloppem – red.] się zmienia.

Dynamika?”

Genialne! Pamiętacie tę wypowiedź o dynamiczniejszym logu? Ciągnie się to za nim jak smród za butem po wdepnięciu. Sumienie? Nagonka medialna? Błaszczykowski wzdrygnął się na samo słowo „dynamika”. Świetne!

I jeszcze jeden przykład, tym razem nie ewidentny. Aco Vuković, ostatnio w każdym wywiadzie zarzeka się, że kartka, którą dostał w meczu z PGE GKS-em, nie była zdobyta… celowo, by mieć czyste konto na mecz z Legią. A tego meczu opuścić nie może, tym bardziej, że w przeszłości nie mógł zagrać ze swoim byłym klubem. Wiadomo – „Vuko” to ciągłe „elki”, wspominanie o byłym pracodawcy, takie tam.

No i OK, może nie celowo. Aco to super gościu, zawsze stawia kawę na ławę, naprawdę, jest przeuczciwy, przewaleczny, przeambitny. Szczery. Dlatego mu wierzę. Ale… nawet jakby było inaczej, co w tym złego? Jak mało mamy takich wypowiedzi. „Specjalnie go sfaulowałem, żeby dostać kartkę, żeby mieć czyste konto na Legię”. To byłoby coś! Oddałbym szacunek, serio. Dziś prawdziwych kozaków już nie ma.

Kiedyś Roman Kosecki, kiedy Turcy płacili mu inne pieniądze, niż obiecali, wszedł po meczu na trybuny i zaczął rzucać forsą. Kozak? Kozak!

Dziś mamy co najwyżej wykreowanego przez media na kozaka, w rzeczywistości zwykłego cwaniaczka, Szczęsnego.

Wszyscy mają coś z Adasia Miauczyńskiego. Żywię tylko, oby nie złudną, nadzieję, że chociaż w sercu, gdzieś w głębi duszy, każdy z nich dąży do swojej Małgorzaty…

Bo koterszczyzna to nie tylko genialna zabawa słowem, casus dnioświrowego humoru, Misiek robiący za pajaca. To także dogorywająca męskość.

Panowie gotówką czy kartą? – spytał, szukając, czy w tej niemocy nie jest sam.
Gotówką – odpowiedzieli, jakby porozumiewawczo, równie zrezygnowani.

Nie, to nie wszystko. To bezsilna namiastka. Obejrzycie, to zrozumiecie.

A baby? Baby są jakieś inne. Owłosione mają nogi dziś mają.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze