W ekstraklasie doszło do kolejnej już zmiany trenera pierwszego zespołu. Tym razem doszło do roszady w województwie Pomorskim, a dokładnie w Szczecinie. Zwolniony został ówczesny trener Pogoni Szczecin Dariusz Wdowczyk, zastąpił go Jan Kocian – wcześniej zwolniony z Ruchu Chorzów.
Na wstępie muszę zaznaczyć, że opisywane przeze mnie zjawisko nie jest do końca dla mnie zrozumiałe. Nie jestem psychologiem, nie umiem „wejść” w ludzką psychikę i zobaczyć, czym dana osoba się kieruje. Przypomnijmy zatem fakty. Po pogromie 0:5 z Jagiellonią Białystok pracę stracił wspomniany Wdowczyk. Ogromnie ciekaw jestem uzasadnienia takiej decyzji, bo jeśli powodem jest tylko spotkanie w Białymstoku, to ja tego nie rozumiem. Przez jedno spotkanie cała dotychczasowa praca trenera jest zapominana przez właścicieli. Cztery porażki – bo tyle zanotowała Pogoń – to oczywiście nie jest powód do dumy. Jednakże, na pracę trenera powinna rzutować cała jego praca. A przecież Pogoń Wdowczyka w poprzednim sezonie grała widowiskowo i skutecznie. Był to jeden z nielicznych zespołów w TME, który potrafił dobrze grać w ataku pozycyjnym. W tych rozgrywkach tak dobrze nie było, ale 10. pozycja w tabeli i strata siedmiu punktów do miejsca premiowanego europejskimi pucharami to taka tragedia?
Ciężko dziwić się trenerowi, który po zwolnieniu szuka kolejnego miejsca zatrudnienia. Natomiast szanownych władz klubowych odpowiedzialnych za zatrudnianie nowego trenera – zrozumieć nie umiem. Dla mnie logiczne jest, że jeśli trener zostaje zwolniony z jakiegoś miejsca pracy, to znaczy, że przynajmniej na ten moment nie posiada odpowiednich umiejętności. U nas takie zwolnienie jest szybko wykorzystywane przez inne kluby, przez co kręci się karuzela tych samych szkoleniowców, rzadko wprowadzając nową, świeżą krew.
Nie bójmy się tego powiedzieć – decyzja o zwolnieniu Kociana z Ruchu Chorzów, to idealny przykład na to, w jakim syfie pracują trenerzy w naszym kraju. Kocian – podobnie jak Wdowczyk – popełnił samobójstwo. Odnosząc sukces, dobrze spisując się w europejskich pucharach, rozbudził apetyty władz klubu. Rzeczywistość nie była jednak tak różowa, jak zakładano. Ruch był/jest słabą drużyną i nie zasługuje na wyższe miejsce. To nic. Nowy trener zapewne machnie magiczną różdżką i będzie cudownie.
Wygląda na to, że kiedy zwalniany jest „dobry” trener, to trzeba znaleźć byle pretekst i zwolnić własnego, zanim konkurencja zwinie tego „lepszego”. Ciekawe tylko, kto na tym najbardziej wygrał? Chyba Kocian, ponieważ zrobił przecież skok jakościowy – z słabszego Ruchu do lepszej Pogoni.