Arka Gdynia po pięciu sezonach gry na zapleczu ekstraklasy jest bardzo blisko powrotu do elity. Co prawda trzeci w tabeli Zawisza wciąż ma matematyczne szanse na awans, ale bardziej prawdopodobny jest powrót Małysza do skakania niż awans bydgoskiej drużyny. Po poprzednich mocno przeciętnych w wykonaniu arkowców sezonach zespół z Olimpijskiej wreszcie prezentuje dyspozycję rodem z najwyższej klasy rozgrywkowej.
Synonim gdyńskiego sukcesu – stabilizacja
Po kilku sezonach, kiedy „Żółto-niebieskim” nie wiodło się w pierwszoligowych rozgrywkach i raz po raz dochodziło do zmian na ławce trenerskiej, 21 września 2014 roku zespół przejął dobrze znany w Gdyni Grzegorz Niciński. Początki jego pracy mogły napawać pomorskich fanów optymizmem, kiedy po zwycięskim debiucie nowego trenera w dwunastu kolejnych spotkaniach ich zespół zdobył dwadzieścia pięć punktów. Jednak runda wiosenna tamtej kampanii okazała się kompletną klapą i tylko dzięki zaufaniu ze strony kibiców oraz włodarzy klubu pozostawiono byłego napastnika na stanowisku. Okazało się to strzałem w dziesiątkę.

Trener Niciński znalazł złotą formułę na sukces gdyńskiej drużyny. Do grona doświadczonych na ekstraklasowych boiskach m.in. Abbotta i Łukasiewicza dokooptowano równie rutynowanych Tadeusza Sochę oraz Miroslava Bożoka. Ponadto z Legii Warszawa wypożyczono bramkarza Konrada Jałochę, do którego zimą dołączyli Szwoch (także ze stołecznego klubu) oraz Formella z Lecha Poznań. Dzisiaj skład Arki tworzą solidni, doświadczeni piłkarze wspomagani zdolnymi młodzieżowcami. Tu warto wspomnieć o dużo dających drużynie wychowankach – Marcjaniku, Stolcu czy Nalepie. To wszystko tworzy idealne połączenie, które właśnie wprowadza gdyńską ekipę na wyższy poziom.
Wrócił do domu i… robi różnicę
Mateusz Szwoch. Jeszcze w zeszłym roku nie wiadomo było, czy będzie mógł kontynuować piłkarską karierę po tym, jak pojawiły się u niego problemy kardiologiczne. Na szczęście wszystko skończyło się pomyślnie dla młodego zawodnika, a ten pokazuje, że ma serce… do walki. Zimą został wypożyczony z Legii Warszawa do Arki i z miejsca stał się ulubieńcem publiczności, nie tylko ze względu na przeszłość w gdyńskim klubie. Zapracował sobie na to postawą na boisku. Bramka i pięć asyst w dziewięciu spotkaniach to świetny wynik, ale nie oddaje tego, co naprawdę 23-latek robi na boisku… a robi po prostu różnicę. Prezentuje umiejętności przewyższające ligę o kilka klas i z pewnością będzie głównym motorem napędowym zespołu w ekstraklasie. A to dlatego, że, całe szczęście dla arkowców, jest wypożyczony aż do końca przyszłego sezonu.
W jedenastce kolejki @GOL24pl Mateusz Szwoch i Dariusz Formella. Na ławce @fialhoalan
— arkowcy.pl (@arkowcypl) April 18, 2016
Gdyński bumerang
Takim mianem można byłoby nazwać Dariusza Formellę. Dla kibiców w Gdyni to stary znajomy. W Arce się wychował, a teraz wrócił na stare śmieci, by odbudować formę. No i w sumie w Poznaniu bardzo szybko przekonali się, jak mocno tęsknić będą za dwudziestoletnim skrzydłowym. Ten od przyjścia na Pomorze prezentuje wyborną dyspozycję, dzięki której Lech być może grałby w przyszłym sezonie w europejskich pucharach. Jakość, jaką Formella wnosi do zespołu Grzegorza Nicińskiego, określić czasem można słowami Leo Beenhakkera: „international level”. Dynamit w nogach, świetny drybling i skuteczność… osiem spotkań zaowocowało pięcioma golami i trzema asystami. A na tym licznik urodzonego w Gdyni napastnika raczej się nie zatrzyma. To prawdziwy lider ekipy ze swojego rodzinnego miasta, którego niezwykle trudno będzie zastąpić. Niestety dla Arki, Formella jest wypożyczony tylko do końca bieżących rozgrywek.

Dobra atmosfera przede wszystkim
Można powiedzieć, że im dłużej z zespołem pracuje obecny szkoleniowiec, tym prezentuje się on coraz lepiej. O ile jesienią niektórzy obserwatorzy mogli przyczepić się do defensywy Arki, o tyle wiosną muszą powściągnąć hejterskie żądze… ponieważ wiosną obrona „Żółto-niebieskich” jest zaporą niemal nie do przejścia dla pozostałych ligowców. Osiem meczów – trzy stracone bramki. Co takiego stało się zimą? No właśnie nic, a przynajmniej kadrowo. Kluczem do rozwiązania tej zagadki jest praca. Praca zarówno fizyczna, która zaowocowała świetnym przygotowaniem do walki o awans, ale też praca mentalna. Grzegorz Niciński jest architektem sukcesu Arki, ponieważ tchnął w drużynę ducha zespołowości. I właśnie ta świetna atmosfera przekłada się na dobry styl gry i towarzyszy gdyńskim piłkarzom w drodze do najwyższej klasy rozgrywkowej.

Co przyniesie jutro?
Wiele osób zastanawia się, jak będzie wyglądał ten zespół w przyszłym sezonie. Niemal pewne jest, że wszyscy wypożyczeni piłkarze, poza Szwochem, wrócą do macierzystych klubów. Kto pozostanie? Wiadomo, że najbardziej doświadczeni piłkarze zostaną na pomorzu, zostanie też zdolna młodzież. Z pewnością latem włodarze klubu sprowadzą kilku nowych piłkarzy, którzy podniosą jakość zespołu. Ale przede wszystkim zostanie w drużynie ten charakter i zaangażowanie, dzięki którym Arka Gdynia awansuje do ekstraklasy i które pozwalają upatrywać w niej równorzędnego przeciwnika dla pozostałych drużyn w stawce.
[interaction id=”572ba48313ce5dee22c2f5c0″]