Antonio Dominguez „ósemką”, jakiej potrzebował ŁKS


Hiszpan stał się motorem napędowym środka pola łódzkiego klubu

8 listopada 2020 Antonio Dominguez „ósemką”, jakiej potrzebował ŁKS
ŁKS Łódź/Cyfrasport

Sprowadzony do ŁKS-u w bardzo trudnym momencie dla klubu i z miejsca wrzucony na wymagający ekstraklasowy wybieg. W za dużych i niedopasowanych butach włożonych po Danim Ramirezie od początku czuł się kiepsko. Właściwy strój dobrał mu dopiero Wojciech Stawowy, który starannie dopasował wszystkie komponenty, aby Hiszpan czuł się w swojej roli możliwie najswobodniej. I dzięki temu na pierwszoligowej scenie Dominguez z meczu na mecz lśni teraz coraz mocniej.


Udostępnij na Udostępnij na

Ekstraklasowe początki nie zapowiadały, jakoby miał on się stać zbawicielem ŁKS-u. Odszedł z klubu Ramirez i szybko starano się łatać dziurę Dominguezem, ale z marnym skutkiem. Każdy kibic Łódzkiego Klubu Sportowego widział, że projekt „Antonio w butach Daniego” nie działa. Należało zatem znaleźć inny sposób na wykorzystanie walorów Hiszpana.

Zastępca Ramireza

Łódzka przerwa zimowa między rundą jesienną a wiosenną w PKO Ekstraklasie była wyjątkowo burzliwa. Wiele wzmocnień, niepewna przyszłość Pyrdoła i Ramireza, głęboko zaglądająca w oczy wizja spadku. Wizja, która przy stracie Hiszpana miała okazać się wyrokiem na łódzki klub. I choć Dani przepracował cały okres przygotowawczy w Side z ełkaesiakami, to i tak ostatecznie zakończył swój etap przy Alei Unii 2 jeszcze zimą.

ŁKS z Turcji wrócił na samym początku lutego, ale jeszcze ostatniego dnia stycznia ogłoszono transfer Antonio Domingueza. Pewnie mając już świadomość, że Ramirezowi w tamtej chwili bliżej myślami było do Poznania niż do Łodzi. I ostatecznie Dani zamienił ŁKS na Lech 6 lutego, trzy dni przed pierwszym meczem łodzian w rundzie wiosennej, przy Łazienkowskiej z Legią.

Z późniejszym mistrzem Polski nowy nabytek „Rycerzy Wiosny” jeszcze nie zagrał, ale od pierwszych treningów był przygotowywany już na wejście z miejsca do podstawowego składu ŁKS-u. I zadebiutował w Łodzi z Wisłą Płock, mając za zadanie pokazanie kibicom, że nie ma piłkarzy niezastąpionych i można znaleźć jakościowy substytut nawet za taką postać jak Dani Ramirez.

Antonio Dominguez: Pieniądze nie są wszystkim, na pierwszym miejscu zawsze musi być zdrowie (WYWIAD)

Niestety, od początku coś jednak nie pasowało. Niby widać było, że możliwości Dominguez ma spore. Niby okolicznością łagodzącą był fakt, że z miejsca musiał wpasować się w zespół. Niby trafił na bardzo trudny czas dla drużyny, która wewnętrznie była wrakiem. Ale w tym wszystkim po prostu czuło się, że coś jest nie tak. Kazimierz Moskal nie wiedział specjalnie, jak najlepiej wykorzystać atuty Hiszpana. Wrzucenie go na głęboką wodę dobrego efektu nie przyniosło.

Odrodzenie u trenera Stawowego

Podejściem numer dwa do właściwego wykorzystania na boisku osoby Antonio Domingueza była zmiana na ławce trenerskiej. Kazimierz Moskal do końca nie wiedział, co z Hiszpanem zrobić, więc próbować miał Wojciech Stawowy. Tylko że obecny szkoleniowiec ŁKS-u z kolei na początku w ogóle nie widział miejsca u siebie dla Domingueza. Zmiana trenera była momentem zwrotnym dla Pirulo, ale z początku nie wyglądało, aby miała przynieść też korzyść Antonio.

W ekstraklasie, po przerwie spowodowanej pandemią, Dominguez zagrał ledwie 206 minut. W 11 meczach. Tylko dwa razy dostając szansę od pierwszej minuty. Wydawało się, że dla Wojciecha Stawowego zszedł na drugi plan. Być może nawet został przesunięty do tylnego rzędu ostatecznie. Ale okazało się jednak, że nowy trener plan na Hiszpana ma. Plan, który zaczął wypalać na boiskach pierwszoligowych.

Wojciech Stawowy od początku swojej pracy w łódzkim klubie nie rozpatrywał Domingueza w kategoriach piłkarza mogącego ciągnąć cały zespół. I choć oficjalnie tego nie zakomunikował, to w takiej roli widział Pirulo. Wizja na Domingueza była z goła odmienna. Szybko dostrzeżono, że potencjał u Hiszpana drzemie w innym miejscu i nie zostanie on właściwie wykorzystany w dawnej roli Daniego Ramireza.

I w Fortuna 1. Lidze Antonio zaczął grać już wszystko. I nie jako skrzydłowo-rozgrywający, tylko jako „ósemka”, kreator środka pola. Odciążony z konieczności bycia liderem, w czym doskonale odnalazł się Pirulo, ale niezwykle harujący nieco w cieniu bardziej bramkostrzelnych piłkarzy. Taka rola zaczęła Dominguezowi odpowiadać i też w niej zaczął się bardzo dobrze odnajdywać.

Cichy bohater

Pirulo bez dwóch zdań stał się gwiazdą numer jeden Łódzkiego Klubu Sportowego, skutecznością strzelecką zachwycają napastnicy, a obrona łodzian jest jedną z trzech najszczelniejszych w lidze. W tle tego wszystkiego sumiennie pracuje sobie Dominguez, bez którego ŁKS nie miałby tak komfortowej sytuacji w tabeli i tak klarownej wizji błyskawicznego powrotu do ekstraklasy.

Co więcej, ŁKS przestał dzięki niemu martwić się o rzuty karne. W zeszłym sezonie różnie bywało ze skutecznością Rozwandowicza czy Sekulskiego, a po odejściu Daniego Ramireza został wakat na stanowisku etatowego wykonawcy „jedenastek”. I w tym także swoje powołanie odnalazł Hiszpan, który łącznie w Łódzkim Klubie Sportowym podchodził do rzutu karnego czterokrotnie i nie zmarnował jak dotąd żadnego z nich.

Przede wszystkim jednak geniusz Domingueza przejawia się w małych rzeczach. Jakże mylna wydaje się zatem tylko jedna asysta, jaką w dorobku pierwszoligowym ma na razie Hiszpan. Jego praca, przegląd pola i trzeźwość umysłu są w drugiej linii ŁKS-u nieocenione. Wie, kiedy należy posłać prostopadłą piłkę, kiedy wstrzymać grę, a kiedy ruszyć samemu. Wydaje się jedynie, że element strzału, który też należy do atutów Domingueza, nie jest na razie w wystarczającym stopniu przez niego wykorzystywany. Zdarza się, że zbyt długo przestawia piłkę, czy mozolnie zbiera się do uderzenia, ale że w tej materii także może pokazać dużo, również udowodnił już niejednokrotnie.

Nie trzeba daleko szukać, choćby wczoraj w meczu z Chrobrym Głogów. Szybka i stanowcza decyzja, brak kalkulowania, zdanie się na umiejętności. Wystarczyło. Piękny gol (swoją drogą pierwszy z gry strzelony dla łódzkiego klubu przez Antonio Domingueza) w końcówce spotkania na 4:0 dla ŁKS-u. I przy okazji obwieszczona światu nowina o nadchodzących narodzinach trzeciego dziecka. Jeszcze zanim Dominguez odpalił przy Alei Unii 2 i gdy więcej w swoim kierunku słyszał słów krytyki niż pochwał, prezes Tomasz Salski zapewniał, że Łódzki Klub Sportowy będzie miał jeszcze z niego bardzo dużo pożytku. I cóż, profetyczne zapowiedzi stają się rzeczywistością. 1. liga gra na warunkach Antonio Domingueza.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze