Anglia Szkocją stoi


Wyobraźcie sobie Premier League bez sir Alexa Fergusona. Pomyślcie, że Evertonu nie prowadzi David Moyes, a Radosława Majewskiego spytajcie, co by zrobił bez Billy’ego Daviesa. Prawda jest dla Anglików brutalna, ale czas, by się z nią pogodzili – trenersko Szkoci są lata przed nimi.


Udostępnij na Udostępnij na

Chyba nie muszę nikomu przedstawiać człowieka, który zdobył w piłce wszystko, co jest możliwe, a w tym sezonie swoimi wielkimi umiejętnościami prowadzi osłabiony zespół w równej walce z ArsenalemChelsea. Nie ma kibica Manchesteru United, który potrafiłby się już teraz pogodzić z odejściem sir Alexa Fergusona z Old Trafford, by wreszcie mógł on odpocząć na zasłużonej emeryturze. Tylko zaraz, jakiej emeryturze? Jak tylko patrzę na ławkę „Czerwonych Diabłów”, to może i siwych włosów przybywa, zmarszczki pojawiają się na twarzy, ale zacięcie, pasja wciąż na obliczu Szkota jest przeogromna. Zresztą, co tu dużo mówić, nawet jeśli w końcu popularny i szanowany „Fergie” odejdzie, to nie zastąpi go żaden Anglik, ale albo jego rodak, albo pewien Portugalczyk…

Skupię się jednak na tajemniczym Szkocie, który miałby przejąć biurko po Fergusonie. Oczywiście jest nim sam David Moyes, najlepszy w Premier League pod względem dokonywania transferów, a obecnie prowadzący oczywiście Everton. Jak widziałem wywiad z nim po przegranych derbach Liverpoolu, to myślałem, że to blade, zmęczone oblicze jakby odzwierciedlało wszystkie problemy, z którymi przyszło się zmagać jego zespołowi w tym sezonie. Tym bardziej doceniłem jego umiejętności po zwycięstwie nad Manchesterem City, gdy jego zespół, wciąż zmagający się z kryzysem kontuzji, rozbił bogatszego rywala. Myślę, że to również wpłynie pozytywnie na przyszłość szkockiego menedżera, nawet w kontekście wakatu po Fergusonie. Sprawdzamy obecną jedenastkę Evertonu (Howard, Baines, Heitinga, Distin, Neville, Bilyatedinov, Donovan, Cahill, Pienaar, FellainiSaha), a wychodzi na to, że każdy z zawodników został sprowadzony właśnie przez Moyesa i to wcale nie za tak duże pieniądze, jakie wydawał na swoje niewypały jego trenerski rywal zza miedzy.

To jednak nie koniec oryginalnej wyliczanki. Urodzony w Szkocji reprezentant Irlandii, Owen Coyle, do niedawna był uznawany za boga na Turf Moon w Burnley, a doczekał się nawet własnej… kiełbasy od producenta z Burnley. W Anglii wyrobił sobie taką markę, że zdesperowany Bolton właśnie jemu powierzył misję ratowania klubu przed spadkiem. Kto zastąpił go u beniaminka EPL? Szkot, Denis Law. Za każdym razem jak oglądam Radosława Majewskiego w akcji w barwach Nottingham Forest, to zastanawiam się czymże karmi Polaka Billy Davies (Szkot, a jakże!), trener „Leśników”. Pamiętając ostatni sezon tego pomocnika w Ekstraklasie i porównują z tym, co wyczynia na Wyspach, widzę jakby dwóch różnych zawodników, o klasie wręcz nieporównywalnej. Prawie bym zapomniał o czyniącym cuda w Birmingham Alexie McLeishu, który z zawodników o dość nieciekawej przeszłości zbudował zespół walczący i rywalizujący na równi z ligowymi hegemonami. 

Anglicy w menedżerskiej klasyfikacji Premier League są za swoimi szkockimi odpowiednikami – Harry Redknapp, Roy Hodgson, Sam AllardyceSteve Bruce słusznie spotykają się z wielkim szacunkiem w swoim środowisku, jednak sukcesów takiemu Fergusonowi będą zazdrościć do końca życia. Co więcej, sądzę, że argumentowany przeze mnie trend się utrzyma, ponieważ to raczej reprezentanci pozostałych krajów zrzeszonych pod flagą Królestwa są bliżej jakiejkolwiek pracy. Wypada więc tylko współczuć, choćby takiemu Darrenowi Fletcherowi – bo co by było, gdyby Szkoci mieli takich piłkarzy, jakich posiadają trenerów…
 

Najnowsze