Angielski tydzień VI


Nie tak dawno temu West Ham uratował się przed degradacją do Championship w ostatnim meczu sezonu. Tylko należy pamiętać, że w swoich szeregach miał genialnego Teveza, który teraz strzela bramki dla Manchesteru City. W podsumowaniu minionego, futbolowego tygodnia Premier League będzie nie tylko o problemach Gianfranco Zoli.


Udostępnij na Udostępnij na

Zola do odstrzału?

Zastanawiam się, który z trenerów wytrwałby na swoim stanowisku po sześciu przegranych meczach z rzędu. I mówiąc zupełnie szczerze, im wyżej patrzyłbym w tabelę, tym mniejszą liczbę kandydatów bym zgromadził. Sir Alex Ferguson i Arsene Wenger to osoby, których nie muszę nikomu przedstawiać, a i pozycja, jaką zbudowali w swoich klubach, daje im znacznie większy kredyt zaufania. I to w zasadzie tyle. Dziwicie się, czemu Zola, którego West Ham po raz kolejny przegrał w lidze, utrzymał stanowisko? Odpowiedź jest prosta – mając zaledwie sześć spotkań na utrzymanie zespołu w lidze, ani prezesi nie odważyliby się na roszady na tym stanowisku, ani żaden szanujący się szkoleniowiec znający środowisko w Anglii nie podjąłby się tak karkołomnego zadania. Dlatego właścicielom klubu pozostaje tylko liczenie, że silne głosy o jedności drużyny, a także poparcie dla włoskiego szkoleniowca wystarczą, by West Ham pozostał w lidze.

Szukając argumentów przemawiających za Zolą, siłą rzeczy spoglądamy w skład zespołu i na pierwszy ogień bierzemy bramkarza. O problemach Anglików z obsadą tej pozycji w kadrze świadczy właśnie fakt, że jednym z poważniejszych kandydatów na wyjazd do RPA jest golkiper klubu, który do upadłego będzie walczył o utrzymanie, Robert Green. Niewątpliwie to atut West Hamu, choć przecież i Burnley (Jensen), i Hull (Myhill) mają porządnych bramkarzy. W obronie solidnie prezentuje się Upson, a przecież u boku ma zawodnika z przeszłością (nie tak dawną) w Realu Madryt (Faubert). Tylko co z tego, skoro samą defensywą ligi się nie utrzyma. Scott Parker to pomocnik, ale sam nie poprowadzi West Hamu do utrzymania. Gorzej, że Zola nie ma oprócz niego i Carltona Cole’a zawodników, na których mógłby oprzeć grę swojej drużyny. Brakuje przebojowego skrzydłowego, ofensywnego pomocnika z prawdziwego zdarzenia. Jednak największym problemem Zoli jest brak czasu oraz niekorzystny terminarz jego zespołu – tylko w kluczowym meczu z Wigan (24 kwietnia) jego drużyna będzie faworytem…

(Z) furią nie wygra

Pamiętacie, jak w zeszłym roku Rafa Benitez wyszedł do dziennikarzy i przedstawił listę błędów sędziowskich, które wpłynęły na wyniki meczów Manchesteru United, na korzyść zespołu Fergusona oczywiście? Po sezonie uznano, że to był ten błąd Hiszpana, który zaszkodził nie MU, ale Liverpoolowi, który w konsekwencji przegrał walkę o tytuł z odwiecznym rywalem. Teraz krew zagotowała się w Arsene Wengerze na konferencji po meczu z Birmingham City. Padł remis, szczęśliwy dla rywali, a bramkę na wagę jednego punktu rywal Arsenalu zdobył w ostatnich sekundach dzięki fatalnej interwencji niepewnego (po raz kolejny!) Almunii. Jednak trener „Kanonierów” nie był wściekły na katastrofalny błąd Hiszpana, ale kolejne pytania dziennikarzy o faule popełniane na jego piłkarzach. Francuzowi wymknęło się przekleństwo, co tylko nasiliło głosy, które wyraźnie kpią ze spiskowych teorii dotyczących wykopywania Arsenalu z boisk piłkarskich. Oczywiście Wenger nigdy sam nie powie, że w taki tajny pakt wierzy, ale z jego irytacji i wypominania, wyliczania kolejnych wydarzeń niektórzy wyciągają takie właśnie wnioski.

Czy wpłynie to na końcowy rezultat Arsenalu? Oczywistą odpowiedzią jest prośba o wytrwanie do ostatniej kolejki Premier League, ale spróbujmy trochę pobawić się w prognozowanie wydarzeń, które wciąż są przed nami. Arsenal miał mieć z prowadzącej trójki najłatwiejszy terminarz, ale po remisie w Birmingham widać, że także wyjazdy do Tottenhamu czy Blackburn wcale nie będą należały do komfortowych. Warto również wspomnieć o ekspertach, którzy coraz rzadziej ryzykują stawianie na Arsenal w walce o tytuł. Kibice drużyny z The Emirates i tak powinni być już dumni ze swojego zespołu – złośliwi fani innych klubów wypominali im, jak to chłopcy Wengera w lidze liczyli się najwyżej do marca, by potem wegetować w okolicach podium. Tym razem wszystko wskazuje na to, że jeśli nawet nie wygrają tej wojny, to będą na niej do samego końca. A za rok ci młodzi piłkarze znów dostaną szansę i wzbogaceni bezcennym doświadczeniem obecnego sezonu mogą być największym faworytem w Premier League…

Kryzysowe lanie

Jeśli kibice Chelsea po tragicznym poprzednim tygodniu oczekiwali od swoich ulubieńców konkretnej odpowiedzi, to i tak chyba nie spodziewali się, że uzyskają ich aż dwanaście. Tyle bowiem bramek piłkarze Ancelottiego zdobyli w meczach z Portsmouth oraz Aston Villą. O ile pogrom pięcioma bramkami tych pierwszych wcale nie dziwi, to już rozmiary wygranej nad zespołem Martina O’Neilla muszą budzić szacunek. Kluczem do reinkarnacji Chelsea mogła być decyzja jej szkoleniowca o wystawianiu tylko jednego nominalnego napastnika – w środę był nim Drogba, w sobotę Anelka. Ten drugi, w poprzednim ustawieniu zrzucany na prawe skrzydło raził bezproduktywnością, na szpicy zaś błyszczał techniką i niekonwencjonalnością zagrań. Znów rozkwitł Frank Lampard (cóż to za fenomenalny pomocnik…), w życiowej formie jest Malouda, a nawet krytykowany Deco popisał się kilkoma podaniami najwyższej klasy. Powrót do składu Petra Cecha dodał pewności całej linii obrony. Tylko Carlo Ancelotti wciąż ma na swojej głowie kilka problemów po tych zwycięskich spotkaniach. Czy z Manchesterem znów zaryzykuje i wystawi Anelkę z Drogbą? Czy technicznie grającego Deco zastąpi prezentujący siłową odmianę futbolu Ballack? Coraz mniej czasu do sobotniego hitu Premier League…

Nie ma drugiej takiej ligi, w której byłoby tak wielu fenomenalnych napastników. Torres zaprezentował publiczności na Anfield dwa cudne trafienia, Tevez popisał się błyskawicznym hat-trickiem, a o wyczynach Drogby, Rooneya i kilku innych już nieraz wspominałem. Co więcej, ta snajperska kolonia może się w najbliższym czasie powiększyć o kolejne wybitne nazwiska. David Villa oraz inni superstrzelcy z Francji, Hiszpanii czy Niemiec (oraz innych lig) są na oku wielu klubów z Premier League. Czy wśród obserwowanych naprawdę znajduje się Robert Lewandowski? Z pewnością Sam Allardyce napastnika Lecha ma w swoim notatniku, ale czy kierunek do Blackburn będzie na tyle atrakcyjny dla Polaka, by go zaakceptować? Na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć, choć perspektywa gry rodaka pośród tak wielu wybitnych przedstawicieli rodu napastników jest dość miła. Ireneusz Jeleń także pewnie przyzna mi rację.

Cytat tygodnia

Czy sugeruję, że mój zespół padł ofiarą wielu brutalnych wślizgów? Zostawcie mnie z tym samego – zaraz po tych słowach Arsene Wenger przeklnął na konferencji po meczu z Birmingham City. O możliwych konsekwencjach tego wydarzenia mogliście przeczytać trochę wyżej.

Liczba tygodnia

18 – tylu bramek brakuje Chelsea, by w jednym sezonie zdobyć co najmniej sto goli. Ostatni raz ta sztuka udała się Tottenhamowi kawał czasu temu – w rozgrywkach 1962/1963. Zawodnicy Ancelottiego mają na to zaledwie sześć spotkań…
 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze