Czy ktoś miał gorszy tydzień od Romana Abramowicza? Nie wątpię, że rosyjski właściciel Chelsea i w środę, i w poniedziałek obudził się z olbrzymim bólem głowy. Jego drużyna znów nie wygra upragnionej Ligi Mistrzów, a przecież także remis z Blackburn mocno nadwątlił jej szanse na zwycięstwo w Premier League… Zapraszam na podsumowanie wydarzeń minionego tygodnia w Anglii.
Rewolucja cara Romana
Nie wiem, komu już wierzyć. Czy sprawdzi się scenariusz brukowców, według których na Stamford Bridge, oprócz dość oczywistej wyprzedaży, zorganizują zaciąg godny tego z ubiegłorocznego Madrytu? Może to jednak poważniejsze gazety mają rację i Abramowicz zamiast wydawać ćwierć miliarda euro wymusi na Ancelottim pozbycie się starej gwardii, a doświadczonych piłkarzy zastąpi produktami Akademii? Jedno jest pewne – Carlo Ancelotti dostanie kolejną szansę na pokazanie, że jest godzien tego stanowiska. Musimy o Włochu pamiętać, przecież to on, po przekonujących rezultatach jego pracy w połowie sezonu, teraz mógł znaleźć się na karuzeli trenerskiej obok Phila Browna i innych już zwolnionych trenerów. Na szczęście wszyscy mu tego oszczędzają, a wręcz wielu ekspertów go chwali i popiera – Ancelotti zasłużył na luksus, który ominął choćby jednego z poprzedników, mistrza świata z Brazylią, Luiza Scolariego.
Pojawia się kolejne pytanie: które gwiazdy opuszczą tego lata Stamford Bridge? Na pierwszy ogień idą ci, którzy przekroczyli trzydziestkę i zbliżają się do końca swoich karier. Michael Ballack, Nicolas Anelka, Paulo Ferreira, Juliano Belletti, Ricardo Carvalho, Deco i Hilario. Nawet stosunkowy młodzieniaszek w tym gronie, Joe Cole, raczej nie dostanie nowego kontraktu i formę będzie musiał odbudowywać w innym klubie. Sami widzicie, że Ancelotti będzie musiał kilka dziur w szerokiej kadrze załapać i oczywiste jest, że uzupełnianie młodzieżą może mieć zły wpływ na wyniki zespołu. Choć z drugiej strony… ile to razy futbolowy świat zachwycał się mieszanką rutyny z młodością, a przecież Essien, Lampard, Terry i Drogba wciąż mają w sobie pragnienie zdobycia Ligi Mistrzów.
Mistrzostwa sędziów?
Czy zdarzyło Wam się już narzekać na błędy sędziowskie? Arsene Wenger pewnie już w pierwszej kolejce chce zdradzić całemu światu, że wobec jego drużyny zawiązany został spisek mający na celu wykopanie Arsenalu z boisk. Rafa Benitez z kolei wyciąga z kieszeni kartkę, na której ma dokładne statystyki komu najbardziej sprzyjają arbitrzy. Najbardziej doświadczony w tym gronie, sir Alex Ferguson, takimi błahostkami się nie przejmuje i skupia się na tym, czemu prowadzący spotkania doliczają zbyt mało czasu do kolejnych meczów United. Teraz, gdy zbliżamy się już do samej końcówki sezonu, naprawdę trudno jest utrzymać menedżerom ich nerwy na wodzy. Dlatego ostrzegam Was, niezależnie od sympatii, którymi darzycie poszczególnych trenerów, zawodników i ich drużyny, nie pozwólcie by i Wasze umysły nie zostały zaprzątnięte podobnymi dywagacjami.
To nie Polska, aż chce się z przykrością napisać. Wszyscy wiemy, że inne kraje mogą śmiało zazdrościć Anglii poziomu wyszkolenia sędziów, a ja nie pamiętam, by którykolwiek z poważnych felietonistów z Wysp ośmielił się podważyć kompetencje i stwierdzić wprost – wynik sezonu został wypaczony. Gotów jestem usprawiedliwić nawet samych menedżerów, którzy do takich desperackich wytłumaczeń się posuwają. Na nich ciąży presja wyniku, utrzymania czy mistrzostwa, a właśnie z rezultatów swojej pracy są przez zarządy rozliczani. Domyślam się więc, że czasem nawet drobny błąd panów Webba i Dowda może zdenerwować i tego się nie uniknie. My, kibice i obserwatorzy, mamy to szczęście, że sporne sytuacje możemy obserwować w powtórkach i sami wyrobić sobie opinię. Byle nasze zdanie nie było przesłonięte zbytnimi emocjami, których na pewno nie zabraknie.
Starcie dwóch efektów
Wcale nie na Old Trafford było najciekawiej w miniony weekend w Premier League. Przecież to na Fratton Park mogliśmy być świadkami czegoś bardzo rzadko spotykanego. Zmierzył się zespół praktycznie już z Premier League wypchnięty, zwłaszcza dzięki indolencji zarządzających Portsmouth, z drużyną, która w akcie desperacji na dziewięć kolejek zmieniła trenera. Oryginalnego Phila Browna zastąpił Ian Dowie, a o jego szansach dużo mówi statystyka: żadnemu menedżerowi do tej pory nie udało się wydźwignąć klubu ze strefy spadkowej po objęciu zespołu na dziewięć kolejek przed końcem ligi. Teraz Dowiemu pozostało już tylko osiem spotkań, gdyż na Fratton Park Hull poniosło klęskę. Przegrało z drużyną, która w ciągu tygodnia straciła dziewięć punktów, znów odebrano mu pieniądze za transmisje i przez niekorzystne klauzule pozbawiono jednego z lepszych zawodników. Efekt nowego menedżera oficjalnie nie istnieje.
Kibice Liverpoolu po niedzielnym klasyku z ironią pytali, gdzie przy starciu Mascherano z Valencią był karny. Ja jednak równie dobrze mógłbym zapytać tych fanów, gdzie przez 99% czasu meczu znajdował się Steven Gerrard. Słaba forma Anglika może martwić nie tylko kibiców jego drużyny, ale także tych, którzy w RPA wspierać będą jego reprezentację. Myślę, że w dużym stopniu na jego występy ma wpływ frustracja, która przez cały sezon w kapitanie Liverpoolu narastała z powodu niekorzystnych wyników, a przede wszystkim indolencji jego kolegów. Taki Insua – to jak został ograny w Pucharze Anglii przez jednego ze skrzydłowych Reading można bez końca oglądać w Internecie, a przecież nawet w ostatnim Match of the Day eksperci ze stacji BBC niekompetencję w grze defensywnej Argentyńczyka wypunktowali. Steven Gerrard po prostu już wie, że jeden sezon mógł być fenomenalny, ale z takimi „gwiazdami” nie ma szans na dłuższą walkę o mistrzostwo Anglii.
Cytat tygodnia
„Football Management Consultant” – pod takim tytułem wystąpił na Fratton Park Ian Dowie. Czyli oficjalnie na stanowisku menedżera nie zastąpił Phila Browna, ale po prostu został specjalnie dla niego stworzony etat. Jak widać, nie tylko w naszej Ekstraklasie zarządzający klubem potrafią zręcznie manewrować między przepisami.
Liczba tygodnia
8 – osiem bramek ze swoich dwudziestu strzelonych w lidze w tym sezonie Darren Bent zdobył w pierwszym kwadransie spotkań. Wszyscy zawodnicy Chelsea tylko ten wynik wyrównali, a piłkarze innych drużyn mogą tylko z zazdrością na ten rezultat napastnika Sunderlandu spoglądać.