Wielka piłkarska sobota rozpoczęła się naprawdę nieźle. Zarówno piłkarze Manchesteru United, jak i Arsenalu stworzyli na Old Trafford całkiem przyjemne do oglądania widowisko. Może nie było miejsca dla wielu efektownych parad bramkarskich, ale na pewno nie zabrakło tempa, zaangażowania i emocji. Podopieczni Mourinho sprawiali lepsze wrażenie i być może bardziej zasłużyli na zwycięstwo, natomiast końcówka należała do Arsenalu. Postanowiliśmy przyjrzeć się dzisiejszemu hitowi nieco bliżej i omówić kilka wartych odnotowania elementów tego spotkania.
Zdominować środek
Mecz na Old Trafford po raz kolejny pokazał, że opanowanie sytuacji w centralnej części boiska jest jednym z najważniejszych elementów piłki nożnej. Linia środkowych pomocników Manchesteru United (Herrera, Carrrick) wyraźnie zaznaczyła, że dzisiejszego popołudnia to oni rządzą na placu boju. Zawodnicy „Czerwonych Diabłów” zanotowali aż 23 przechwyty, z czego 12 miało miejsce w strefie między własnym polem karnym a kołem na środku boiska. Dla porównania piłkarze Arsenalu przechwycili piłkę osiem razy mniej i robili to głównie w bocznych strefach placu gry. Wymieniona wcześniej dwójka z Manchesteru wykonała niemal połowę roboty. Ander Herrera (kapitalne spotkanie) zanotował aż sześć przechwytów, a Michael Carrick trzy. Paul Pogba raz poprawnie przeczytał intencję podającego kanoniera.
Przechwyty gospodarzy zaznaczono kolorem pomarańczowym, gości – niebieskim.
Taki stan rzeczy wynikał z agresywnego, wysokiego pressingu. Podopieczni Mourinho starali się jak najszybciej atakować swoich przeciwników, często skutecznie grali na wyprzedzenie i zmuszali rywali do błędów. Trzech kreatorów gry Arsenalu – Oezil, Sanchez, Ramsey – zanotowało aż 20 strat piłki. Na grafice poniżej widać wszystkie utraty futbolówki przez wymienione trio. Tercet Wengera zupełnie nie potrafił odnaleźć się w dzisiejszym spotkaniu. Trójka ofensywnych zawodników Arsenalu nie była w stanie wypracować żadnego konkretnego zagrożenia pod bramką de Gei.
Pogba – Oezil
Kiedy po przeciwnej stronie barykady stają tacy zawodnicy jak Paul Pogba i Mesut Oezil, grzechem byłoby nie porównać występu obu panów. Gołym okiem widać dzisiaj było, że to Francuz grał zdecydowanie lepiej. Szukał podań prostopadłych, przerzucał piłkę na kilkadziesiąt metrów wprost pod stopę partnera z drużyny, chętnie wracał też na swoją połowę, by wspomóc kolegów w akcjach defensywnych. Natomiast Oezil był dziś niewidoczny. Liczne straty piłki (aż siedem), brak pomysłu na rozegranie i wiele nietrafnych decyzji. Kanonierzy mieli sporo problemów, by zawiązać jakąkolwiek akcję ofensywną, gdyż ich reżyser często był poza grą.
Na powyższych obrazkach przedstawiono zagrania obu zawodników skierowane w stronę bramki rywala. Pierwsza grafika przedstawia pomocnika Manchesteru United, druga Mesuta Oezila. Łatwo zauważyć, że to Francuz podejmował więcej odważnych decyzji, starał się wybierać nieoczywiste rozwiązania, szukał piłek prostopadłych, często wybierał długie zagrania na przeciwległą stronę boiska. Pogba wypracował też jedną strzelecką okazję Juana Maty, po której Petr Cech musiał wykazać się swoimi umiejętnościami. Mesut Oezil nie zaprezentował dziś żadnych fajerwerków. Po pierwsze, do przodu grał zdecydowanie rzadziej niż Pogba. Niemiec wybierał też bezpieczniejsze, krótsze podania, przez co nie udało mu się wykreować żadnej dobrej sytuacji swoim kolegom. Oezil zanotował mniej niecelnych zagrań, jednak należy to łączyć z mniejszą liczbą podań do przodu. Mówiąc krótko, Niemiec przeszedł obok spotkania.
Mecz bez napastników
Arsenal swoje akcje ofensywne chętnie kończył dośrodkowaniami w pole karne Davida de Gei, co zupełnie mijało się z celem. Grający jako wysunięty napastnik Alexis Sanchez nie był w stanie sięgnąć głową wielu piłek kierowanych do niego z bocznych sektorów boiska, a gdy raz mu się to udało, znacznie chybił. Brak Oliviera Girouda był aż nadto widoczny. W końcówce spotkania Arsène Wenger wpuścił wysokiego napastnika na boisko, co od razu dało pozytywny efekt. Wystarczyło jedno dośrodkowanie Alexa Oxlade’a-Chamberlaina i piłka wylądowała w bramce Manchesteru United. Spójrzmy na poniższą grafikę. Z trzynastu dośrodkowań „Kanonierów” tylko jedno trafiło na głowę zawodnika z armatką na piersi. Miało to miejsce w 89. minucie spotkania i zakończyło się zdobyciem wyrównującego gola.
Jose Mourinho nie mógł dziś skorzystać z pauzującego za kartki Zlatana Ibrahimovicia i posłał w bój, ku uciesze kibiców „Czerwonych Diabłów”, młodziutkiego Rashforda. Anglik, który w poprzednim sezonie rozstrzelał „Kanonierów”, starał się dziś, jak mógł – 53 kontakty z piłką, cztery dryblingi, jeden strzał. Podstawowym problemem było jednak to, że Rashford nie grał w tym meczu na pozycji napastnika.
Bohaterem powyższej mapy cieplnej jest młodziutki Anglik. Rashford dublował pozycję Anthony’ego Martiala, przez co w samym polu karnym Arsenalu brakowało zawodnika „Czerwonych Diabłów”. Widoczne to było szczególnie podczas jednej z indywidualnych akcji Paula Pogby, kiedy to Francuz przebił się z piłką w prawym sektorze pola karnego i zagrał ją na piąty metr. Niestety dla podopiecznych Jose Mourinho zabrakło w tym miejscu gracza, który mógłby wpakować piłkę do siatki.
Całkiem przyjemne popołudnie
Dzisiejsze spotkanie na Old Trafford nie rozczarowało, ale też nie porwało. Wydaje się, że na zwycięstwo bardziej zasłużyli gracze Manchester United, o czym przekonują też statystyki. Gospodarze oddali dwa razy więcej strzałów na bramkę (12:5), zdecydowanie lepiej prezentowali się w środku pola i nie popełniali zbyt wielu błędów w linii defensywnej, co przyjezdnym od czasu do czasu się zdarzało. Piłka natomiast rządzi się swoimi prawami i często do sukcesu potrzeba jednego zawodnika stojącego w odpowiednim momencie i w odpowiednim miejscu. Dziś tym piłkarzem okazał się Olivier Giroud, który strzałem głową wybił trzy punkty z głów „Czerwonych Diabłów”.
Zapisz