Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że Mauricio Pochettino niebawem opuści północny Londyn. Spekulowano, że obejmie jeden z czołowych klubów – Real Madryt lub Manchester United. Obie posady są już jednak zajęte. Argentyńczyk pozostał w Tottenhamie Hotspur. Jednak na jak długo? Szkoleniowiec nie chce publicznie deklarować, ale można zauważyć, że złota klatka zaczęła go coraz bardziej uwierać.
Od momentu objęcia zespołu przez Mauricio Pochettino Totenham Hotspur na dobre zagościł w czołówce Premier League. Zgadza się, już wcześniej był zaliczany do czołowej szóstki angielskiej ekstraklasy. Jednak poza pierwszym, głównie przejściowym sezonem Argentyńczyka w północnym Londynie, „Spurs” plasowali się najniżej na trzecim miejscu. Ścisła czołówka. Mauricio Pochettino na White Hart Lane zbudował zespół groźny dla każdego. Dzięki argentyńskiemu szkoleniowcowi londyński klub zaczął być poważnie brany w kontekście walki o tytuł.
Mimo sporego progresu zespołowi „Spurs” zawsze jednak czegoś brakowało. Wykonania tego jednego kroku, by marzenia o tytule się ziściły. A odstawiając na bok metafory – brakowało wzmocnień. Dwóch lub trzech graczy klasy światowej, którzy wspomogliby obecne gwiazdy Tottenhamu Hotspur w walce o największe laury. Przejęli pałeczkę, gdy Christian Eriksen czy Harry Kane prezentowaliby się słabiej.
Wykonania tego brakującego kroku oczekiwali zeszłego lata kibice „Spurs”. Zapewne oczekiwał również Mauricio Pochettino. Zamiast transferów argentyński szkoleniowiec został jednak zmuszony do świecenia oczami, że po co kupować dla samego kupowania i w ogóle nowy stadion kosztuje. Najwięksi rywale się wzmacniali, a menedżer „Spurs” dalej robił dobrą minę do złej gry. Mimo wysoko ocenianej teatralnej roli w tym przedstawieniu sytuacja na pewno zmusiła jednak Mauricio Pochettino do kontemplacji. Rozważań, czy w północnym Londynie walka o ligowy tytuł i inne trofea jest realna. Tym bardziej że w pewnym momencie zwolniło się miejsce w klubach, w których sukces jest wręcz fundamentem.
Funkcjonując w złotej klatce
Po zwolnieniu dotychczasowych szkoleniowców Mauricio Pochettino z miejsca był łączony przez media z objęciem posady szkoleniowca Realu Madryt czy Manchesteru United. To pokazuje, jak obecnie jest ceniony w środowisku Argentyńczyk. Zarówno w Madrycie, jak i Manchesterze nikt w kwestii pieniędzy się nie szczypie. Szkoleniowiec mógłby pozyskać graczy, których by chciał. Ponadto mało prawdopodobne, by ktoś kazał Argentyńczykowi świecić oczami przed mediami w jakiejkolwiek kwestii. Pod tym względem byłaby to utopia dla obecnego trenera „Spurs”. Ponadto odejściem do jednego z wymienionych klubów postawiłby kolejny krok w karierze. Krok, którego nie udało się jednak wykonać.
Włodarze obu klubów zdecydowali się na zatrudnienie innych kandydatów. Mauricio Pochettino musiał obejść się smakiem. Argentyńczykowi pozostała walka ze „Spurs” o miejsce w czołowej czwórce. Dodatkowo niemiłe widmo nadchodzących, bardzo prawdopodobnych osłabień zespołu latem. Według licznych spekulacji na myśl o odejściu nogami już przebierają Christian Eriksen oraz Toby Alderweireld. Możliwe, że do wspomnianej dwójki dołączą kolejni gracze, choć już nie tak istotni dla zespołu.
To pokazuje, że obecnie Tottenham Hotspur jest w odwrocie. Zamiast myśleć o wykonaniu tego decydującego kroku, „Spurs” najprawdopodobniej wykonają dwa w tył. Mauricio Pochettino musiałby wtedy znów od nowa rozkładać akcenty w zespole. Starać się wypełnić lukę po gwiazdach, które najprawdopodobniej odejdą. To, że nie jest to łatwa sztuka, pokazuje obecny sezon. A dokładnie dyspozycja Realu Madryt po odejściu Cristiano Ronaldo. A to tylko jeden zawodnik. Mimo że genialny, to jeden.
Dlatego nie mogą dziwić wymijające wypowiedzi szkoleniowca na pytania dotyczące przyszłości w Tottenhamie Hotspur. Niby dysponuje mocnym składem. Niby powinien dalej kwalifikować się ze „Spurs” do Ligi Mistrzów. Tylko że w przypadku braku realnych wzmocnień (a szykują się przecież osłabienia) włączyć się do realnej walki o tytuł będzie wręcz zadaniem niemożliwym. Nie przy tak niesamowicie silnym Manchesterze City. Nie przy stale rozwijającym się Liverpoolu.
Wszystko albo nic
Dla władz Tottenhamu Hotspur nastał czas decyzji, o co tak naprawdę zamierzają grać w następnych sezonach. Odpowiedzią na to pytanie będą ruchy klubu na rynku transferowym. To, ile „Spurs” latem wydadzą i na graczy jakiej klasy. Niestety dla kibiców Tottenhamu Hotspur medialne spekulacje nie napawają optymizmem. Według licznych doniesień klub z północnego Londynu mają wzmocnić zawodnicy solidni, a nie piłkarze o uznanej marce. Jeśli okazałoby się to prawdą, to pojawiłby się problem. Swoista różnica w ambicjach władz „Spurs” a Mauricio Pochettino.
Mało prawdopodobne, by szkoleniowiec klasy Argentyńczyka chciał cały czas walczyć wyłącznie o kwalifikację do Ligi Mistrzów. Złota klatka już teraz uwiera menedżera Tottenhamu Hotspur. Jest przyjemnie, jest stabilnie, ale jednak kraty ograniczają swobodę. Do tego stopnia, że Mauricio Pochettino nie może wykonać tego jednego decydującego kroku. Tego, dzięki któremu mógłby sięgać po najważniejsze trofea.
Mniej istotne, ale też ciekawe:
- Pierwszym spadkowiczem z angielskiej ekstraklasy w bieżącej kampanii zostało Huddersfield Town. Żadna to niespodzianka, a raczej koniec długiego serialu pełnego nieudolności i porażek. Ostatnie sześć ligowych spotkań „The Terriers” mogą rozegrać już czysto rekreacyjnie. Choć warto by jeszcze powalczyć, zdobywając parę punktów. Tak by wspomnienie po Huddersfield Town miało po obecnej kampanii jakiś miły akcent.
https://twitter.com/SCENES_Official/status/1112048498529177600
- Nadal o utrzymanie walczy natomiast Cardiff City. O punkty rywalizuje z rywalami oraz „szczęściem” do arbitrów. Do porażki w meczu z Chelsea w dużej mierze przyczynił się Craig Pawson wraz z asystentami. Skandaliczne sędziowanie to w angielskiej ekstraklasie niestety chleb powszedni. Widać biednemu ciągle wiatr w oczy. „The Bluebirds” pozostaje dalsza walka o utrzymanie. Jednak niesmak po „spektaklu” w wykonaniu sędziów w stolicy Walii na pewno szybko nie zostanie zapomniany.