Angielska herbata: Trudna sztuka gry na wielu frontach


Żelazna jedenastka Chelsea zaczyna puchnąć

25 września 2018 Angielska herbata: Trudna sztuka gry na wielu frontach

Gra w Premier League wiąże się obecnie z olbrzymimi obciążeniami fizycznymi. Intensywność jest na tyle wysoka, że organizmy wielu zawodników na dłuższą metę nie wytrzymują. A to tylko początek. Czołowe zespoły ligi grają przecież jeszcze na trzech innych frontach. Rotacja jest więc koniecznością – nie ma innego wyjścia. Póki co inaczej sprawę widzi Maurizio Sarri. Dlatego Chelsea zaczyna puchnąć. A jest dopiero koniec września...


Udostępnij na Udostępnij na

Olbrzymie kwoty płacone za prawa do transmisji spotkań Premier League nie wzięły się znikąd. Nikt kota w worku nie kupował. Angielska ekstraklasa zachwycała i zachwyca nadal intensywnością, tempem rozgrywania spotkań, a także natężeniem ligowego kalendarza. Gdy przeważnie reszta Europy świętuje Boże Narodzenie oraz Nowy Rok, w Premier League wrzucają wyższy bieg. I to praktycznie z dwójki od razu na piątkę. Przetrwać grudniowo-styczniowy maraton jest czymś nadzwyczaj ciężkim. Spotkania odbywają się co dwa, trzy dni. Kibice są zachwyceni. Trenerzy mają kłopot, a zawodnicy emanują przemęczeniem. Dlatego wiele zespołów puchnie, traci cenne punkty. Bez sporej rotacji graczami wyjść cało z zimowego maratonu jest rzeczą wręcz niemożliwą. Choć do grudnia jeszcze sporo czasu, to inaczej kwestię zmian w składzie widzi menedżer ChelseaMaurizio Sarri.

„The Blues” w poprzednim tygodniu rozpoczęli walkę w Lidze Europy. Występ na kontynencie negatywnie rzutował na ligowe starcie z West Hamem United. Dlaczego? Większość zawodników, którzy rywalizowali w Salonikach zagrała również przeciwko „The Hammers”.

Nowa miotła i kraina marzeń

Zmiana na stanowisku menedżera Chelsea przyniosła nadspodziewane efekty. Pięć kolejnych zwycięstw w lidze rozbudziło apetyty kibiców „The Blues”. Pozycja lidera podziałała na wyobraźnię. Według sympatyków z niebieskiej części Londynu Chelsea już teraz jest realnym pretendentem do tytułu. Wiadomo – kibic to chytra istota. Sukces ma być na już. A jak są przesłanki ku lepszemu, to wyobraźnia robi resztę. Mało kto z sympatyków klubu ze Stamford Bridge tonował nastroje. Wszyscy żyli (żyją nadal?) w euforii. Zapewne mało kto związany z Chelsea dostrzegał mankamenty. A raczej ten jeden duży, który może brutalnie sprowadzić „The Blues” z krainy marzeń do rzeczywistości.

Maurizio Sarri jak większość czołowych szkoleniowców świata odznacza się upartością. Czasem wychodzi to na dobre, czasem na odwrót. Włoski szkoleniowiec w rozegranych dotąd spotkaniach Chelsea najczęściej opierał się na zasadzie jak jest dobrze, to po co zmieniać. I nie zmieniał albo zmieniał za mało. Aż nadszedł derbowy mecz przeciwko West Hamowi United. Choć zespół „The Blues” próbował umiejętnie rozłożyć siły na całe spotkanie, to pod koniec ewidentnie spuchł. Najlepszym przykładem był Willian, który tak przebojowy w ostatnich minutach już nie był. Brak rotacji po raz pierwszy dał o sobie znać.

Strata dwóch punktów to niewiele. Przed Chelsea jednak jeszcze przynajmniej pięć spotkań w Lidze Europy. Do tego Puchar Anglii oraz Puchar Ligi. Właśnie te ostatnie rozgrywki już niebawem dadzą odpowiedź czy Maurizzio Sarri wyciągnął wnioski z niedzielnego spotkania. Środowa batalia z Liverpoolem na Anfield Road to prestiżowe starcie. Jednak wystawienie po raz kolejny podstawowej jedenastki może grozić powtórką z niedzieli. Tym bardziej, że na Stamford Bridge przyjedzie Liverpool.

Liga nie dla słabych

Na pierwszy rzut oka nie wydaje się to wielkim problem. Przecież „The Reds” również muszą zagrać te spotkania. Racja, jednak Jurgen Klopp już nauczył się na błędzie, który obecnie popełnia Maurizio Sarri. Liverpool gra oszczędnie, nie forsując tempa gdy jest to niekonieczne. Co więcej w środowym starciu prawie na pewno zagrają w zdecydowanej większości zmiennicy.

Debiutancki sezon w Premier League dla nikogo nie jest łatwy. Choć głównie trenerzy mają pod górkę. Nie ma czasu poznać ligi, bo trzeba od razu wygrywać. Jak ktoś zacznie się tłumaczyć po paru kolejkach, to jest uznawany za słabego. I tu wracamy do Maurizio Sarriego. Słowa szkoleniowca przed środowym meczem, iż Chelsea potrzebuje przynajmniej roku by być na poziomie Liverpoolu uznane zostały za tłumaczenie nadchodzącej porażki. Być może miało to na celu spuszczenie powietrza z  mocno napompowanego baloniku oczekiwań. Być może włoski szkoleniowiec próbował zrzucić presję na rywali. Tak czy inaczej decydujący test dla Maurizio Sarriego właśnie się rozpoczął. Oby szybko uczył się na błędach. W innym przypadku Chelsea spuchnie podczas zimowego maratonu. A kto wie, może nawet wcześniej.

Mniej istotne, ale też ciekawe:

  • Ostatnie miejsce w tabeli w obecnym sezonie ewidentnie parzy. Parzy i mobilizuje. W piątej kolejce znajdujący się na szarym końcu West Ham United odniósł pierwsze zwycięstwo. Dzięki temu „The Hammers” zepchnęli na ostatnią lokatę Burnley. To ewidentnie zmobilizowało zespół Seana Dyche’a. Pogrom Bournemouth sprawił, że „The Clarets” wygrzebali się z dna. Obecnie po szóstej serii spotkań ostatnie miejsce okupuje drużyna Huddersfield Town. Już najbliższa kolejka pokaże, czy najgorętsza lokata w tabeli oparzy i zmobilizuje również zespół „The Terriers”.

  • Ciepło jest również na Anfield Road. Wyłącznie jednak z pozytywnych powodów. Liverpool wygrzewa się obecnie w blasku pozycji lidera, mając na koncie komplet punktów. Teraz przed „The Reds” dwie chwile prawdy. Zwycięstwa w meczach z Chelsea oraz Manchesterem City sprawiłyby, że temperatura skoczyłaby jeszcze wyżej. Porażki, że nadciągnie deszcz. Być może nawet grad.
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze