Angielska herbata: „Jest taki dzień bardzo ciepły, choć grudniowy”


Boxing Day – dzień, w którym poznajemy nowego mistrza Anglii

25 grudnia 2018 Angielska herbata: „Jest taki dzień bardzo ciepły, choć grudniowy”

Zimowy maraton to najbardziej intensywny czas sezonu w angielskiej Premier League. Grudniowy kalendarz spotkań jest spuchnięty do granic możliwości. Rotacje w składzie są niezbędne, a mecze co trzy dni weryfikują, kto rzeczywiście dysponuje silną i przede wszystkim wyrównaną kadrą. Bez tego praktycznie niemożliwe jest piastowanie pozycji lidera 26 grudnia. Dlaczego akurat wtedy? Dlatego, że od lat ten, kto w Boxing Day jest na czele tabeli, w maju najczęściej podnosi trofeum za wygranie Premier League.


Udostępnij na Udostępnij na

Anglia – kolebka piłki nożnej. To tam założono pierwszy klub piłkarski. To tam w 1888 roku powstała najstarsza liga piłkarska świata. To właśnie piękne tradycje sprawiają, że ojczyzna futbolu jest tak wyjątkowa. Tradycje, które przetrwały nierzadko półtora wieku i trwają nadal. Jedną z tych szczególnie wyjątkowych jest kolejka ligowa rozgrywana 26 grudnia, gdy na Wyspach obchodzony jest Boxing Day. W dzień, w którym Anglicy obdarowują się prezentami, kibice piłkarscy dzięki wydarzeniu sprzed ponad 150 lat emocjonują się wyjątkową kolejką ligową Premier League.

A wszystko to zasługa dwóch zespołów – Sheffield FC oraz Hallam FC. 26 grudnia 1860 roku obie drużyny rozegrały mecz, który dla angielskiego futbolu był bardziej istotny, niż ktokolwiek wtedy mógł przypuszczać. 28 lat później po powstaniu ligi piłkarskiej tradycję kontynuowano. Świątecznego grania było jeszcze więcej niż obecnie. W Boże Narodzenie oraz Boxing Day rozgrywano aż dwie ligowe kolejki. Mordercza dawka spotkań – dzień po dniu. Dopiero w 1957 roku wprowadzono reformę, która sprawiła, że kolejka odbywała się „tylko” w drugi dzień świąt. W ten sposób wyjątkowość Boxing Day z futbolowego punktu widzenia jeszcze bardziej wzrosła. Gdy zdecydowana większość zagranicznych lig grzeje się pod ciepłym kocykiem, w Anglii walka trwa w najlepsze.

Wyposzczeni (z racji przerwy w rozgrywkach) kibice innych lig spoglądają na Premier League, a statystyki oglądalności spotkań skaczą mocno w górę. Jednak nie tylko piłkarski „post” sprawia, że tak ogromna widownia śledzi świąteczne granie w Anglii. Jest nim fakt, że wieczorem 26 grudnia, w Boxing Day, najczęściej poznajemy zwycięzcę Premier League.

Przetrwasz zimę – wygrasz tytuł

Przyznawanie komukolwiek tytułu mistrzowskiego w połowie sezonu wydaje się absurdalne. Matematyczne szanse na zwycięstwo w rozgrywkach ma przecież wtedy najczęściej nawet ostatni zespół w tabeli. Wszystko może się pozmieniać, a w angielskiej lidze każdy wygrać z każdym. Co więc z tym 26 grudnia? Przesąd? Bajki? Na pierwszy rzut oka zapewne tak. Postrzeganie fenomenu Boxing Day zmienia jednak diametralnie szybkie spojrzenie na przynajmniej ostatnie dziesięć sezonów. W tym czasie tylko dwa razy zespół, który przewodził tabeli po kolejce rozegranej 26 grudnia, nie zdobył mistrzostwa. Wśród nieszczęśników (a może lepiej nazwać ich wyjątkami) byli Liverpool w kampanii 2008/2009 oraz Arsenal w sezonie 2013/2014.

Trudno dyskutować z faktami. A fakty są takie, że reguła Boxing Day ma uzasadnienie w rzeczywistości. W Anglii traktuje się ją bardzo poważnie. Dlatego zimowy maraton w Premier League stał się istną próbą ognia dla każdego z kandydatów do mistrzowskiego tytułu. Grudniowy kalendarz spotkań jest spuchnięty do granic możliwości. Rotacje w składzie niezbędne. Mecze co trzy dni weryfikują, kto rzeczywiście dysponuje silną i przede wszystkim wyrównaną kadrą. Bez tego praktycznie niemożliwe staje się osiągnięcie sukcesu, którym jest piastowanie pozycji lidera 26 grudnia.

Już teraz wiadomo, że niezależnie od wyniku jutrzejszych spotkań na fotelu lidera pod koniec Boxing Day nadal będzie siedział Liverpool. Przewaga czterech punktów daje „The Reds” ten duży komfort. Tylko że tuż przed końcem roku kalendarzowego i na samym początku nowego klub z Anfield Road czeka prawdziwy test. Mecze z Arsenalem i Manchesterem City dadzą odpowiedź na pytanie, czy reguła Boxing Day będzie mieć zastosowanie w obecnym sezonie. Dwie porażki mogą mocno skomplikować Liverpoolowi walkę o tytuł. Dwa zwycięstwa – stworzyć autostradę do zdobycia mistrzostwa.

Zachować tożsamość

Od lat w angielskim futbolu toczy się debata dotycząca wprowadzenia przerwy w trakcie rozgrywek. Przynajmniej tygodniowej, która pozwoliłaby zawodnikom na pełną regenerację. Za takim rozwiązaniem obstawała i obstaje większość szkoleniowców. Szczególnie tych rodem spoza Wysp. Po licznych zażaleniach apel trenerów w końcu został wysłuchany. Tyle tylko, że nie do końca. Przerwa w rozgrywkach będzie (od sezonu 2019/2020), ale dopiero w lutym. Zimowy maraton zostaje, jak był i jest. Można się zastanawiać czy to dobrze. Dla trenerów i zawodników? Pewnie nie. Dla kibiców? Jak najbardziej tak.

Pomijając aspekt finansowy (prawa do transmisji), który miał tu zapewne najwięcej do powiedzenia, pozostawienie zimowego maratonu i ligowej kolejki w Boxing Day tak po prostu cieszy. Cieszy z powodu, że w czasach, gdy wielu włodarzy lig myśli o zmianie godzin meczów, by mogli oglądać na żywo również Azjaci, czy rozgrywaniu kolejki za Oceanem, w Anglii zostanie tak, jak jest. Premier League zachowa swoją tożsamość.

Mniej istotne, ale też ciekawe:

  • Manchester United się podnosi? Być może. Na razie Paul Pogba zdjął kurtkę, by trochę pokopać, a z nowym szkoleniowcem na ławce „Red Devils” odprawili z workiem bramek Cardiff City. Po pierwszym meczu niektórzy w osobie Ole Gunnara Solskjaera widzą norweskiego Zinedine’a Zidane’a. Trochę za wcześnie. Fakt jest jednak taki, że po odejściu Jose Mourinho na Old Trafford jakby otworzono okna, dzięki czemu w szatni przestało być tak duszno.

  • Było ambitnie. Było ciekawie, ale to chyba za wcześnie. Ambicje Evertonu jak zazwyczaj większe od możliwości zaciemniły obraz rzeczywistości. Od Marco Silvy kibice „The Toffees” po udanym początku sezonu zaczęli oczekiwać jeszcze więcej. Domagano się wręcz walki o szóstą lokatę, a może nawet o jakieś trofeum. Ostatnie mecze brutalnie sprowadziły jednak sympatyków z Goodison Park na ziemię. A nawet niżej, po kompromitacji na własnym stadionie 2:6 z Tottenhamem Hotspur.
Komentarze
MOLNAR (gość) - 6 lat temu

Ciekawa sprawa i mase meczow.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze