Angielska sztuka marnowania bramkarzy


Robinson, Kirkland, Carson i Hart już przepadli. Czy z Jordanem Pickfordem będzie inaczej?

23 grudnia 2018 Angielska sztuka marnowania bramkarzy

Problem z angielskimi golkiperami jest w ojczyźnie futbolu tematem tabu. W ostatnich kilkunastu latach na Wyspach obrodziło utalentowanymi bramkarzami, lecz każdy z nich nie wykorzystał w pełni sporego potencjału. Mimo nierzadko łatwiejszej drogi do pierwszego składu za sprawą lobbowania angielskich mediów nie potrafili osiągnąć pułapu wymaganego od klasowych golkiperów. Czy z Jordanem Pickfordem będzie inaczej?


Udostępnij na Udostępnij na

Angielski futbol od lat nęka ten sam problem. Brak klasowego golkipera niejednokrotnie przeszkodził reprezentacji „Sons of Albion” osiągnąć upragniony sukces na turniejach międzynarodowych. Mimo że na Wyspach w ostatnich kilkunastu latach obrodziło wieloma utalentowanymi bramkarzami, to żaden nie potrafił wznieść się ponad przeciętność. Nierzadko reprezentując czołowe kluby Premier League, z różnych powodów nie osiągnęli pułapu wymaganego od klasowych golkiperów. Odchodzili z łatką niespełnionego talentu, a media, eksperci i kibice namaszczali kolejnego nastoletniego zawodnika na zbawiciela angielskiej bramki.

Pierwszy z wielu

Dla 18-letniego bramkarza włączenie do pierwszego zespołu Leeds United było wielką nobilitacją i właściwym krokiem w rozwoju kariery. Paul Robinson powszechnie uznawany wtedy za jednego z najbardziej utalentowanych angielskich bramkarzy wyczekiwał na szansę, by zaistnieć w Premier League. Szansę, którą otrzymał od menedżera Leeds United, Davida O’Leary’ego, tuż po 19. urodzinach. Debiutując przeciwko Chelsea, młody Anglik musiał powstrzymać takich zawodników jak Gianfranco Zola czy Roberto Di Matteo. Zadanie wykonał bezbłędnie, a na Elland Road padł bezbramkowy rezultat. Do końca sezonu młody Anglik wystąpił jeszcze w czterech ligowych spotkaniach.

W kolejnych sezonach Paul Robinson pełnił tylko funkcję zmiennika Nigela Martyna. Leeds United, mając ambicje walki o zwycięstwo w Premier League oraz Lidze Mistrzów, wolało nie ryzykować, wystawiając do gry młodego golkipera. Jedynie kontuzje bardziej doświadczonego konkurenta do gry pozwalały Anglikowi na nieliczne występy w pierwszym zespole. Sytuacja zmieniła się dopiero przed kampanią 2002/2003. Kwestie pozaboiskowe sprawiły, że nowy szkoleniowiec zespołu z Elland Road, Terry Venables, odstawił na boczny tor Nigela Martyna. Nowym numerem jeden mianował Paula Robinsona. Talent golkipera mógł w końcu rozkwitnąć.

Grając w pierwszym składzie Leeds United, zawodnik prezentował równą i bardzo solidną formę. Problemem były jednak kłopoty finansowe klubu z Elland Road, które rzutowały na poziom sportowy zespołu. Z powodu licznych osłabień kadrowych spowodowanych sprzedażą kolejnych graczy Leeds United balansowało na krawędzi, zajmując z każdym sezonem coraz niższą lokatę. W kampanii 2003/2004 nadeszło nieuniknione. „The Peacocks” opuścili szeregi Premier League, a o pozyskanie Paula Robinsona zaczęło zabiegać kilka klubów. Jednym z chętnych była Aston Villa, którą prowadził były szkoleniowiec golkipera, David O’Leary.

Bez wątpienia Paul będzie przyszłym [pierwszym] bramkarzem reprezentacji Anglii. Był gotowy [do gry w kadrze] już w zeszłym sezonie. Był niesamowity, a będzie tylko lepszy – zachwalał zawodnika irlandzki szkoleniowiec.

Ostatecznie golkiper trafił jednak na White Hart Lane, wzmacniając rosnący w siłę Tottenham Hotspur. W Londynie miał zrealizować spory potencjał i zostać jednym z czołowych bramkarzy świata. Stało się jednak inaczej.

Wiel(błąd), gol i trofeum

Dzięki regularnej grze w barwach Tottenhamu Hotspur Paul Robinson został zgodnie z zapowiedziami Davida O’Leary’ego pierwszym golkiperem reprezentacji Anglii. Pozycja zawodnika w rodzimym futbolu była coraz mocniejsza. Kadra „Sons of Albion” wygrywała kolejne spotkania, szturmem awansując na niemiecki mundial rozgrywany w 2006 roku. Anglicy na samym turnieju dotarli do ćwierćfinału, odpadając z Portugalią dopiero po serii rzutów karnych. Choć golkiper mistrzostwa świata mógł zaliczyć do udanych, to trzy miesiące później popełnił katastrofalny błąd w meczu przeciwko Chorwacji.

Spadło na mnie dużo krytyki. Patrzę na ten incydent i to był po prostu absurdalny przypadek. Zostało to odebrane jako błąd, jako moja wina. Nie rozumiem, co zrobiłem tak bardzo źle. Bramkarze popełniają błędy i ja popełniałem błędy, które spowodowały utratę bramek, ale nic podobnego mi się wcześniej nie przydarzyło. Być traktowanym w taki sposób, to bardzo smutne. Jestem bardzo rozczarowany sposobem, w jaki zostało to odebrane – odpierał krytykę mediów kilka dni po meczu Paul Robinson.

Olbrzymia pomyłka nie spowodowała jednak odsunięcia zawodnika od pierwszego zespołu. Co prawda zachwiała pozycją piłkarza w kadrze, lecz nie na długo. Dużo lepiej Anglik radził sobie jednak w Tottenhamie Hotspur. „Spurs” stali się czołowym zespołem ligi, a Paul Robinson był jednym z najważniejszych zawodników drużyny Martina Jola. W sezonie 2006/2007 golkiper wystąpił we wszystkich ligowych spotkaniach, strzelając nawet bramkę w meczu przeciwko Watfordowi.

Kolejny sezon nie był już tak udany dla angielskiego zawodnika. Zmiana na ławce trenerskiej osłabiła pozycję Paula Robinsona w zespole. Nowy szkoleniowiec, Juande Ramos, miał spore zastrzeżenia do gry Anglika. Golkiper w lidze wystąpił w zaledwie 25 spotkaniach. Jedynym miłym akcentem dla zawodnika było zwycięstwo w rozgrywkach Pucharu Ligi. Utrata pozycji pierwszego bramkarza spowodowała również kłopoty z grą w reprezentacji. Z końcem sezonu Anglik odszedł z White Hart Lane. Transfer do Blackburn Rovers był krokiem w tył, który jednak nie spowodował kolejnych do przodu. Olbrzymi potencjał Paula Robinsona został zaprzepaszczony.

Chris – konkurent Dudka

Miesiąc po dołączeniu Jerzego Dudka do Liverpoolu na Anfield Road zawitał inny golkiper – Chris Kirkland. Kupiony za wyższą sumę niż Polak do klubu Merseyside przychodził z łatką olbrzymiego talentu. Każdy najmniejszy błąd byłego bramkarza Feyenoordu był więc wytykany przez angielskie media, które przy każdej możliwej okazji wspominały, że szansę gry powinien otrzymać Chris Kirkland. Potrzeba zapewnienia reprezentacji Anglii klasowego golkipera skłoniła media do stałego lobbowania i nacisków na menedżera Liverpoolu, Gerarda Houlliera.

Z każdym sezonem golkiper grał coraz więcej, udanie rywalizując o miejsce w składzie z Jerzym Dudkiem. Posiadając w kadrze dwóch bramkarzy o podobnych umiejętnościach, francuski menedżer często rotował obsadą bramki. Nie było to korzystne dla żadnego z zawodników. Świadomość, że popełniony błąd może kosztować miejsce w składzie, nie działała pozytywnie na obu graczy.

https://www.youtube.com/watch?v=XI8gmXPVp1w

Przez niemal całą karierę największym zmartwieniem Chrisa Kirklanda były jednak przede wszystkim kontuzje, które skutecznie zahamowały rozwój zawodnika. Problemy zdrowotne gracza stały się powodem nie do końca udanej kariery golkipera w Liverpoolu. Za każdym razem, gdy Anglik wywalczył miejsce w składzie, możliwość regularnej gry przez dłuższy czas niweczył uraz. Kontuzje stały się mimowolnie znakiem rozpoznawczym gracza, przez które zakończył karierę sportową w sierpniu 2016 roku i walczył z depresją.

Kolejny talent z Leeds

Z powodu niepewnej sytuacji zdrowotnej Chrisa Kirklanda spory problem miał również menedżer Liverpoolu, Rafael Benitez. Hiszpański szkoleniowiec w obawie o dysponowanie zaledwie jednym zdrowym golkiperem w styczniu 2005 roku zdecydował się pozyskać z Leeds United Scotta Carsona. Kolejna angielska nadzieja na klasowego bramkarza kariery na Anfield Road nie zrobiła. Zawodnik dołożył jednak swoją małą cegiełkę do największego sukcesu Liverpoolu w ostatnich kilkunastu latach – wygrania Ligi Mistrzów. Choć w ćwierćfinałowym spotkaniu z Juventusem przy stracie bramki popełnił błąd, to jednak „The Reds” wygrali, w rewanżu przypieczętowując awans. W legendarnym finale w Stambule młody Anglik znalazł się na ławce rezerwowych, dzięki czemu odebrał medal za zwycięstwo w całych rozgrywkach.

Kiedy odebraliśmy medale, próbowałem dać swój Chrisowi [Kirklandowi]. Zagrał więcej spotkań niż ja. Czułem, że zasłużył na to bardziej. Ale Chris, jak wie ktoś, kto go zna, jest naprawdę miłym gościem i powiedział: „Nie. Byłeś na ławce, odegrałeś także swoją rolę”. Jestem zachwycony, że go mam, ale medal jest o wiele bardziej wartościowy, jeśli grałeś. Dla mnie wystarczy sam fakt, że ta noc była tak dobra – wspominał po latach w rozmowie z „The Guardian” Scott Carson.

W kolejnych latach kariera Anglika mocno wyhamowała. Golkiper przepadł w serii wypożyczeń, które tylko oddaliły go od gry w Liverpoolu. Latem 2008 roku został sprzedany do West Bromwich Albion, a obecnie walczy o awans do Premier League z zespołem Derby County.

Szukając na siłę wybawiciela

Podobny los do wspomnianych już golkiperów spotkał Joe Harta. Anglik miał zostać klasowym bramkarzem, lecz nie przetrwał zderzenia z wymaganiami. Wraz z napływem olbrzymich pieniędzy do Manchesteru City sytuacja zawodnika tylko się pogarszała. Wymagania stale wzrastały, a golkiper jakby nie nadążał za nowymi trendami. Wypożyczenie do Torino tylko potwierdziło fakt, że Joe Hart angielskiej bramki nie zbawi. Dlatego wszystkie nadzieje zostały skierowane ku Jordanowi Pickfordowi. Anglik po transferze do Evertonu miał zrobić kolejny krok w rozwoju i spełnieniu olbrzymiego potencjału, o którym rozpisywały się media. Przygotować grunt pod dołączenie do jednego z czołowych zespołów ligi. Ostatnie błędy golkipera nie napawają jednak optymizmem.

Dlatego warto zastanowić się nad faktem, czy rzeczywiście (prawie) każdy z młodych angielskich bramkarzy dysponuje olbrzymim potencjałem. Media z Wysp jakby trochę na siłę szukają wybawiciela na pozycji golkipera, przypinając łatkę dużego talentu i tym samym znacznie zwiększając presję wywieraną na zawodniku. Fakty są dla Anglików bardzo smutne. W sześciu najlepszych obecnie zespołach Premier League nie broni ani jeden rodzimy golkiper. Na razie nie zanosi się, by sytuacja uległa zmianie. Zapewne jednak niebawem brytyjskie media znajdą kolejny talent, który zbawi angielską bramkę. Czy na pewno?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze