Andrzej Rybarski. Niedzielnym kibicom to nazwisko prawdopodobnie nie mówi zbyt wiele. I nie oszukujmy się – nie ma w tym nic dziwnego. Trener Górnika Łęczna stawia dopiero pierwsze kroki jako szkoleniowiec. Wszystko wskazuje jednak na to, że niedługo nazwisko Rybarski będzie rozpoznawane przez wszystkich.
Na fotel pierwszego trenera Górnika Łęczna wskoczył pod koniec ubiegłego sezonu, zastępując Jurija Szatałowa. Cel był jeden – utrzymać Górnik w ekstraklasie. Rybarski i spółka cel ten osiągnęli. Prezesowi Kapelce robota wykonana przez dotychczasowego asystenta Szatałowa spodobała się na tyle, że postanowił powierzyć mu losy swojej drużyny w sezonie 2016/2017. Jeden z najmłodszych trenerów w naszej lidze udowadnia, że nie była to decyzja błędna.
Świadomość
Szkoleniowiec jest świadomy, że – delikatnie mówiąc – nie dysponuje najmocniejszym materiałem ludzkim. I to właśnie ta świadomość jest kluczowa, jeśli chodzi o to, co 35-latek robi ze swoją drużyną. Nie oszukuje sam siebie, nie próbuje robić z Górnika drugiej Barcelony, nie chce, bo i nie musi, prowadzić gry. Taktykę do każdego meczu dobiera tak, by przeszkadzać przeciwnikowi i wykorzystywać jego słabe strony. Było to widać chociażby w meczu pierwszej kolejki z Ruchem Chorzów, kiedy „Zielono-czarni”, gdy tylko mieli okazję, oddawali strzały na bramkę niepewnego Wojciecha Skaby. Widać to było również w ostatnim spotkaniu przeciwko Legii Warszawa. Thibault Moulin, który był w ostatnich tygodniach wyróżniającą się postacią stołecznej drużyny, został niemal całkowicie wyłączony z gry. Legia musiała częściej niż zwykle grać bokami. A o tym, że legijni skrzydłowi nie są ostatnio w najwyższej dyspozycji, nie trzeba nikomu mówić.
Kolejną sprawą, którą trener Rybarski zauważył i wykorzystał, jest fakt, że drużyny Besnika Hasiego – nie tylko Legia, ale i wcześniej Anderlecht – mają ogromne problemy przy stałych fragmentach gry. Górnik zatem prokurował sytuacje, po których takie stałe fragmenty mógł wywalczyć. „Masz miejsce do strzału? Strzelaj! Nawet jeśli ma się od kogoś odbić, spróbujemy ugryźć ich z rożnego”. Nie trzeba mieć bujnej wyobraźni, by zwizualizować sobie przedmeczową odprawę w szatni Górnika. Potwierdzają to statystyki – aż 19 strzałów i sześć rzutów rożnych to wynik, którego górnicy nie muszą się wstydzić. To właśnie po rzucie rożnym padł jedyny gol dla Górnika w spotkaniu z Legią.
Dowodzenie
To ja dowodzę drużyną i to ja obrywam po głowie za niepowodzenia – maksyma, którą z pewnością kieruje się trener Rybarski. W wywiadach czy też na pomeczowych konferencjach nigdy nie usłyszycie z jego ust słów krytyki skierowanych w stronę piłkarzy. Szkoleniowiec zawsze staje za nimi murem, broni ich. Na pewno ma to ogromny wpływ na atmosferę w drużynie. Górnik, choć wyniki nie są najlepsze, to jedna rodzina i duża w tym zasługa trenera, który dba o to, by w drużynie nie było żadnych zgrzytów. Powiecie, że to niby nic wielkiego, jednak nie każdy potrafi się tak zachować.
Klasa
Właściwie tylko to jedno słowo wystarczyłoby, żeby opisać zachowanie Rybarskiego w trakcie meczu. Różnica była widoczna zwłaszcza w spotkaniu z Legią, na której ławce zasiada żywiołowo reagujący Besnik Hasi. Podczas gdy Albańczyk biegał, krzyczał, denerwował się, nieustannie poprawiał coś w ustawieniu swojej drużyny, trener Górnika stał spokojnie przy linii i sprawiał wrażenie pewnego, że jego piłkarze doskonale wiedzą, co mają robić. Nie twierdzę, że postawa Hasiego jest zła, każdy trener ma swój styl prowadzenia drużyny, jednak spokój Rybarskiego może imponować. Widać w nim niezachwianą pewność siebie oraz swoich decyzji i przedmeczowych wyborów. Trener Górnika unosi się tylko w momentach, gdy któryś z jego zawodników jest faulowany lub sędzia orzeka przeciwko „Zielono-czarnym”.
Mądrość
Sposób, w jaki Rybarski skompletował i poukładał swój zespół, świadczy o jego niezwykłej mądrości. Górnik, co już stwierdziliśmy, nie dominuje. Jednak w żadnym z pięciu rozegranych w tym sezonie spotkań nie był wyraźnie gorszy od przeciwnika. Wszystkie trzy porażki to przegrane jedną bramką, 1:2. W tych spotkaniach Górnikowi wyraźnie brakowało szczęścia, gdyż miał on sytuacje, by mecze te zakończyły się remisami. Szczęścia brakowało też w spotkaniu z Legią. „Zielono-czarni” mogli wygrać trzy czy nawet cztery do zera. Można zatem wysnuć tezę, że zawodnicy z Łęcznej powinni popracować nad skutecznością. Jest w tym odrobina prawdy. Jednak z drugiej strony to właśnie za zdobywanie bramek należą się Górnikowi pochwały. Podopieczni trenera Rybarskiego tylko w jednym spotkaniu, przeciwko Cracovii, nie zdołali pokonać bramkarza rywali.
Na pochwałę zasługuje fakt, że szkoleniowiec w dalszym ciągu, konsekwentnie wystawia nominalnego pomocnika, Radosława Pruchnika, na środku obrony. Co prawda tę decyzję podjął jeszcze Jurji Szatałow, jednak Rybarski zauważył, że była ona trafiona i postanowił nie zmieniać czegoś, co działa bardzo dobrze. Takie zachowanie na pewno zasługuje na pochwałę.
Na mądrość Rybarskiego wskazuje również fakt, że nie trzyma się on sztywno jednego ustawienia, ale uzależnia je od przeciwnika, z jakim gra. Górnik grał już w tym sezonie w ustawieniu 4–2–3–1, 4–5–2 oraz klasycznym 4–4–2. Wskazuje to na to, że Rybarski i jego drużyna nie są więźniami jednego systemu gry, tylko potrafią się dostosować do warunków, jakie stawia rywal. Kolejny plus dla pana Andrzeja.
Ponadto zrobił bardzo mądre i przemyślane transfery. Po pierwsze Grzelczak i Ubiparip, którzy sprawili, że z przodu Górnik naprawdę urósł w oczach. Grzelczak, Ubiparip, Śpiączka, Pitry, Bonin. Piątka ofensywnych graczy, którzy z pewnością są na tyle zaprawieni w ekstraklasowych bojach, że może mieć to zbawienny skutek dla skazywanego na spadek do I ligi Górnika. Tu także należy wspomnieć o swobodzie, jaką od trenera Rybarskiego dostaje Grzegorz Bonin, najlepszy piłkarz „Zielono-czarnych” na początku tego sezonu. Skrzydłowy to dla Górnika postać kluczowa. Rybarski mu ufa, a on odpłaca się za to w najlepszy możliwy sposób.
Kolejny plus przy nazwisku Rybarskiego możemy zapisać dzięki wypożyczeniu Szymona Drewniaka. Górnik dostał zawodnika, który jest zdeterminowany, by udowodnić swoją wartość. I trzeba przyznać, że wychowanek Lecha rzeczywiście mocno się stara. Oczywiście zdarzają się mu wpadki, jak chociażby przy jednym z goli, które Górnikowi strzeliła Lechia Gdańsk, a sam Drewniak pozostawił swoją strefę zupełnie odkrytą. Jednak widać, że z meczu na mecz pomocnik czuje się coraz pewniej i gra coraz lepiej. Podobnie jak w przypadku Bonina zaufanie, którym został obdarzony, procentuje. Drewniak angażuje się w grę ofensywną, jest aktywny w odbiorze, wykonuje stałe fragmenty gry, rośnie. W spotkaniu z Legią był jedną najjaśniejszych postaci w drużynie Górnika, a swój bardzo dobry występ okrasił asystą przy golu Ubiparipa.
Andrzej Rybarski wdarł się na piłkarskie salony przypadkiem. Jednak jak pokazują pierwsze miesiące jego pracy w Górniku, ten przypadek może się dla klubu okazać kluczowy. Wydaje się, że Rybarski ma wszystko, by w przyszłości stać się jednym z czołowych polskich trenerów, a już z pewnością ma wszystko, by utrzymać Górnika w ekstraklasie. Znacie powiedzenie, że, za przeproszeniem, z gówna bicza nie ukręcisz? Może się okazać, że pan Rybarski będzie potrafił to zrobić.