Lech Poznań dotychczas spisuje się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Po odpadnięciu z bezbarwną Spartą Praga lechici trafili w IV rundzie kwalifikacji LE na Dnipro Dnipropietrowsk. O szanse na awans, zdanie na temat drużyny rywala oraz przyczyny słabego startu Lecha zapytaliśmy Andrzeja Juskowiaka – trenera napastników „Kolejorza”.
Czy Lech, który w czterech spotkaniach pucharowych strzelił tylko jedną bramkę i męczył się z mistrzem Azerbejdżanu, ma szansę przejść Dnipro Dnipropietrowsk?
Oczywiście – każdy mecz jest inny, do każdego spotkania się inaczej podchodzi. Jest to inny przeciwnik, który być może będzie nam bardziej odpowiadał. Trzeba wierzyć w to, że tę rywalizację rozstrzygniemy na swoją korzyść. Na pewno przeciwnik z rundy na rundę jest coraz trudniejszy i nie będzie to łatwe zadanie. Niemniej jestem optymistą, jeżeli słabe punkty Dnipro będziemy potrafili obnażyć i wykorzystać. Poza tym oglądałem w sobotę na żywo Dnipro w Dnipropietrowsku, przegrało ono pierwsze spotkanie w sezonie w lidze ukraińskiej. Widać, że ten zespół też nie jest w najwyższej formie, dlatego uważam, że szanse są.
Co Pan sądzi o drużynie z Ukrainy? Czy zgodzi się Pan z opinią, że Dnipro jest najłatwiejszym rywalem z grona potencjalnych przeciwników Lecha (Juventus Turyn, Getafe CF, AZ Alkmaar, AEK Ateny i Dnipro)?
Na pewno nie. Jeżeli trafilibyśmy na AEK Ateny, który jeszcze nie zaczął grać w rundzie jesiennej, na pewno byłoby zdecydowanie łatwiej. Nie ma już tak do końca łatwych przeciwników dla nas w europejskich pucharach – te ostatnie wyniki niestety to potwierdzają. Do każdego trzeba podejść maksymalnie skoncentrowanym i grać o zwycięstwo, obojętnie czy u siebie, czy na wyjeździe. Nie można liczyć na to, że u siebie odrobi się jakieś straty. W pucharach kwestie awansu bywają przesądzane głównie na wyjazdach, a nie u siebie.
Słaba kadra, złe przygotowanie do sezonu? Czy też może chodzi o trenera Zielińskiego? Co jest przyczyną tak słabego startu Lecha w tym sezonie?
Przyczyn na pewno jest kilka, nałożyło się parę rzeczy przez ten czas. Najłatwiej powiedzieć, że jak nie strzelamy bramek, to winny jest napastnik. Prawda jest taka, że zespół jest praktycznie taki sam oprócz jednego napastnika i to na pewno nie ma aż takiego wpływu na to, co się dzieje na boisku. To jest jedna z przyczyn, że napastnik (bo gramy z jednym wysuniętym) nie jest tak skuteczny, jak powinien być, nie przytrzymuje tyle piłek z przodu, co byśmy się spodziewali.
Ogólnie rzecz biorąc, to na każdej pozycji mamy obniżkę formy i to jest największy problem. Kiedy na wiosnę graliśmy bardzo dobrze, to każdy zawodnik na każdej pozycji dawał więcej z siebie właściwie o 10, 15 %. W niektórych sytuacjach robił nawet więcej, niż się od niego oczekiwało na danej pozycji. W tej chwili to rzeczywiście wygląda nie najlepiej, ale pracujemy i to nie jest tak, że będziemy cały czas grać źle i nieskutecznie. Po to są treningi i po to piłkarze ciężko pracują, żeby było lepiej.
Na pewno to, że wcześniej rozpoczęliśmy eliminacje i to, że okres przygotowawczy był taki szarpany, bo też napastnicy dopiero krótko przed pierwszym meczem z Interem doszli do nas – jest jakąś przyczyną i też nie najlepiej wpłynęło na zespół.
Co musi się stać w drużynie Lecha, żeby mógł się on liczyć w walce z drużyną z Ukrainy? Co należy zmienić w grze zespołu?
Jesteśmy dwa dni przed meczem z Dnipro i przede wszystkim musimy być konsekwentni. To, co nam pokazała Sparta Praga – nie grała z nami do jednej bramki, nie wypracowała dziesięciu sytuacji, nie strzeliła pięciu bramek, nie była zdecydowanie lepsza od nas, tylko była konsekwentna. Gracze Sparty strzelili bramki po naszych dwóch ewidentnych błędach, na które czekali. Nie odkryli się, byli dobrze zorganizowani i to przede wszystkim zaważyło. Tak samo musimy grać i my – w europucharach jeżeli ma się jedną sytuację podbramkową, to należy ją wykorzystać; jeżeli jej się nie ma – czeka się na stały fragment gry, błąd przeciwnika i trzeba go wykorzystać. To zupełnie inna półka niż liga polska. Trzeba być przygotowanym, że przeciwnik wykorzysta swoją sytuację, a nie że nie trafi, pomyli się czy nie strzeli karnego. Wydaje mi się, że tak jak grała Sparta w meczach z nami, to jesteśmy w stanie zagrać z Dnipro. Pomimo tych kontuzji i absencji, jeśli zespół będzie dobrze ustawiony i realizował zadania taktyczne od pierwszej do ostatniej minuty i w żadnym okresie gry nie będzie sobie pozwalał na momenty gorszej gry, to wtedy jest szansa pokonać takie zespoły jak Dnipro.
Jak Pan ocenia trójkę napastników: Tshibambę, Wichniarka i Rudnevsa. Czy są oni w stanie zastąpić Lewandowskiego i Rengifo?
Tak, jak powiedziałem wcześniej, Wichniarek przyszedł w trakcie drugiego obozu przygotowawczego, Tshibamba już po, a Rudnevs jeszcze później, więc to wszystko jest takie szarpane. Trudno później odpowiednio wkomponować tych zawodników. To, że Artur będzie miał taki dołek, to było wiadome, bo zamiast okresu przygotowawczego od razu wprowadziliśmy go od razu w okres meczowy. Musiał być gotowy na mecz z Interem Baku i teraz niestety przez ostatnie dwa, trzy tygodnie zbieraliśmy żniwo tego, że był bez bazowego przygotowania fizycznego.
Po to były następne transfery, żeby mógł odpocząć, żeby nie zawsze musiał grać i mógł przez tydzień normalnie potrenować. Strzelił bardzo ważną bramkę w Baku, przyczyniając się do awansu. Później było troszkę gorzej, ale to było wliczone w nasze ryzyko. Wszyscy się na pewno spodziewali więcej po Tshibambie, który jako jedyny jeszcze nie zdobył bramki. Prawdę mówiąc, bramki do tej pory strzelali napastnicy, nie jest wprawdzie ich wiele, ale jednak to oni strzelają. Aż tylu sytuacji nie mieli, żeby strzelić tyle bramek, natomiast jeśli chodzi o samą przydatność dla zespołu, to na pewno można jeszcze więcej zrobić.
Czy Tsibamba i Rudnevs mają taki potencjał, by zastąpić Lewandowskiego i Rengifo?
Od pierwszego meczu na pewno nie. Jak dobrze pamiętamy, Lewandowski od pierwszego meczu też nie prezentował takiej formy jak w ostatnim okresie. To był też zupełnie inny zawodnik i człowiek, dwa lata w Ekstraklasie wiele mu dały. Obaj zawodnicy nie są zbyt ułożeni, potrzebują czasu, zwłaszcza będąc w takim zespole jak Lech Poznań, gdzie wymagania są na dzisiaj, a nie na dwa, trzy miesiące. Do tej pory byli w klubach, gdzie do tego raczej spokojnie do tego wszystkiego podchodzono i od napastnika nie wymagano, żeby strzelił trzy bramki w trzech spotkaniach. Muszą się przyzwyczaić, ciągle zwracam im uwagę, że tutaj nie ma taryfy ulgowej, jeśli chodzi o niewykorzystane sytuacje. Musi być konkurencja – za chwilę może zagrać ktoś zupełnie inny, dlatego to nie jest dla nich takie proste. Przez dwa miesiące nie są w stanie przejść z takiego normalnego rytmu, jaki mieli w innych klubach, do wymagań, które stawia przed nimi Lech.
Baty
Z taka grą nie dadzą rady. Po zdobyciu mistrza
kraju piłkarze Lecha jakoś osłabli.
A ja wieże że dadzą rade ukraincom i awansują do
fazy grupowej LE