Szybko poszło, piątkowe słodko-gorzkie zwycięstwo nad Olympique Lyon przelało czarę goryczy. Maurizio Sarri tylko przez rok pracował w stolicy Piemontu. Trzeba powiedzieć wprost, że był to najgorszy Juventus od lat. O ile zwolnienie 61-latka nie powinno być zaskoczeniem, o tyle kolejna decyzja wywołała niemałe trzęsienie ziemi wśród kibiców "Starej Damy". Nowym szkoleniowcem został Andrea Pirlo. Tym ruchem "Juve" gra va banque. Trener bez doświadczenia musi dokonać przebudowy w zespole.
Obsesja turyńskiego klubu na punkcie Ligi Mistrzów jest powszechnie znana. Dlatego kilka lat temu z drużyną pożegnał się Antonio Conte. Jego następca Massimiliano Allegri dwukrotnie doszedł do finału tych rozgrywek, ale wciąż czegoś brakowało. Nie pomógł nawet transfer Cristiano Ronaldo. Władze Juventusu postawiły na zmianę stylu gry. Wcześniej minimalizm, szczelna defensywa i przede wszystkim wynik – tym wyróżniał się klub pod wodzę Allegriego. Teraz miało być inaczej.
Zmiany w DNA
Zatrudnienie Sarriego niosło ze sobą konieczność przebudowy. Nowy futbol Juventusu miał opierać się głównie na posiadaniu piłki i dużej szybkości w wymianie podań. Zawodnicy jeszcze podczas pracy Maurizio w Chelsea ustawiali się w trójkąty i często grali na jeden, dwa kontakty. Dużą rolę odgrywał również pressing, jednak więcej o Sarriball pisaliśmy w Notesie taktyka. Co ważne, obrońcy również pełnili funkcję rozgrywających, a ich zadaniem było szybkie rozprowadzenie akcji do drugiej linii i stworzenie tam przewagi liczebnej. Jednak wdrożenie nowego systemu wymaga czasu, o czym na początku sezonu wspomniał Giorgio Chiellini: – Ta drużyna ma świetnych mistrzów, zaszło wiele zmian i chcieliśmy podnieść poziom, zmienić niektóre rzeczy w naszym DNA, utrzymując przy tym pewne fundamenty naszej codziennej pracy, które leżą u podstaw każdego stylu futbolu.
Sam defensor „Bianconerich” opuścił znaczną część sezonu przez zerwanie więzadeł krzyżowych. Przez to na głęboką wodę musiał wskoczyć Matthijs de Ligt, który na dobrą sprawę jest jedynym udanym transferze w kampanii 2019/2020. Holender na początku popełniał wręcz szkolne błędy, ale później wyglądało to coraz lepiej. Momentami obrońca irytował, szczególnie zagraniami ręką w polu karnym, jednak z perspektywy całego sezonu pokazał się z bardzo dobrej strony. Jego „rolę” przejął Leonardo Bonucci, któremu również przydarzały się błędy, takie jak zagrania ręką czy niepotrzebne faule.
Sytuacja na bokach obrony też nie należała do najlepszych. Alex Sandro miał ogromne wahania formy, Danilo głównie był rezerwowym, a Juan Cuadrado ponownie robił dużo więcej w ataku niż w obronie. Juventus stracił w Serie A 43 gole, najwięcej w całej swojej hegemonii. To, co jeszcze jakiś czas temu było znakiem rozpoznawalnym klubu, teraz stało się jego bolączką. „Stara Dama” miała ogromne problemy z utrzymaniem prowadzenia. Widać to w meczach z Napoli, Lecce, Hellasem Werona, Sassuolo czy Udinese.
Dlaczego Sarriball nie zadziałał?
Znacznie gorzej wyglądała sytuacja w drugiej linii. Tuż po objęciu Juventusu Maurizio Sarri zapowiadał, że to Miralem Pjanić będzie centralną postacią podczas konstruowania akcji, ale jeden czynnik nie został wzięty pod uwagę. Bośniak ma za sobą prawdopodobnie jeden z najgorszych sezonów w barwach „Starej Damy”. Choć dokładność podań była na wysokim poziomie (90,3% przy 1908 piłkach), to w samej Serie A zaliczył tylko 10 kluczowych zagrań. Tylko w Juventusie więcej na koncie mieli Paulo Dybala, Cristiano Ronaldo, Juan Cuadrado, Federico Bernardeschi, Gonzalo Higuain i Alex Sandro.
W pierwszej połowie Pjanić miał jedynie 22 kontakty z piłką i wykonał 15 podań. W obu statystykach jest drugi od końca w drużynie. Mire, jesteś z nami?#wloskarobota #BOLJUV pic.twitter.com/gv4o873aki
— JuvePoland (@JuvePoland) June 22, 2020
Dalej nie było lepiej. O ile Aaron Ramsey przyszedł do Juventusu za darmo, to nie odmienił drugiej linii. Jednym z pozytywów jest dyspozycja Rodrigo Bentancura, ale na przestrzeni całego sezonu to za mało – szczególnie po wznowieniu rozgrywek, gdy forma Urugwajczyka spadła. Adrien Rabiot zyskał na przerwie spowodowanej koronawirusem i później był jednym z pozytywnych punktów Juventusu. Takich momentów nie brakowało, jednak sztuką jest rozegrać cały sezon na stabilnym poziomie, a nie pokazywać pojedyncze zrywy.
HDR to za mało
Trio Higuain – Dybala – Ronaldo strzeliło w Serie A 50 bramek. Spora w tym zasługa Portugalczyka, który zdobył 31 goli. Wkład młodszego z Argentyńczyków jest o tyle istotny, że był bardzo aktywny na boisku i pracował również na bramki swoich kolegów. Zaliczył siedem asyst, a to jest najlepszy wynik od sezonu 2016/2017. Dybala często był wystawiany jako napastnik w formacji 4–3–1–2 albo 4–3–3. Jednak w trakcie spotkania schodził bliżej prawej strony i grał minimalnie niżej w porównaniu z Ronaldo. Można było to zauważyć w meczach z Romą i Cagliari. Brał udział w rozgrywaniu akcji, wymienił więcej podań niż Miralem Pjanić. W dopiero co zakończonym sezonie Paulo Dybala został wybrany na MVP Serie A.
Jednak trzech atakujących na przestrzeni całego sezonu to za mało. Można było to zauważyć, gdy Maurizio Sarri chciał dać odpocząć Ronaldo, albo Paulo Dybala musiał pauzować za żółte kartki czy leczył kontuzję pod koniec sezonu. Douglas Costa momentami imponował szybkością i dryblingiem, tak jak w meczu z Genoą, Jednak liczne urazy zdecydowanie nie pomagały Brazylijczykowi. Od tego zawodnika można spodziewać się więcej niż tylko 792 minuty rozegrane w Serie A. Juan Cuadrado stał się etatowym defensorem, więc następnym skrzydłowym w hierarchii był Federico Bernardeschi.
Włoch nie potrafi nawiązać swoją formą do występów w Fiorentinie. Jako gracz Juventusu rozegrał 108 meczów, a jego bilans to 10 goli i 15 asyst. W opinii kibiców był jednym z najgorszych piłkarzy sezonu i po raz kolejny pojawiają się pogłoski dotyczące jego sprzedaży. To on sprokurował rzut karny z Olympique Lyon i nie wykorzystał dogodnej sytuacji na strzelenie gola (interwencja Marcelo). Na przestrzeni całego sezonu Bernardeschi również zawodził.
Jeśli ktoś się zastanawia, jakim cudem Bernardeschi mógł nie wykorzystać sytuacji sprzed chwili, powiem tylko, że mowa o facecie, który nie strzelił w tym sezonie gola z tej akcji. pic.twitter.com/Lc1HRpI2oi
— Przemek Langier (@plangier) August 7, 2020
Andrea Pirlo trenerem Juventusu
Objęcie pierwszej drużyny przez byłego pomocnika reprezentacji Włoch można zaliczyć do miana dużej niespodzianki z dwóch powodów. Dokładnie 30 lipca Andrea Pirlo został szkoleniowcem drużyny do lat 23 i nawet nie zdążył zadebiutować w tej roli. Po dziewięciu dniach „wywalczył” awans na stanowisko trenera pierwszego zespołu. Jeszcze kilka lat temu sam zainteresowany zapewniał, że nie myśli o pełnieniu tej funkcji.
Na to, że zostanę kiedyś trenerem, nie postawiłbym jednak ani grosza. Praca w tym charakterze po prostu mnie nie kręci – wymaga dużo bardziej intensywnego myślenia, a styl życia szkoleniowca niemal niczym nie różni się od stylu życia piłkarza. A tego już przecież doświadczyłem. Wolałbym zrobić krok wstecz i na nowo zasmakować przynajmniej namiastki życia prywatnego. Andrea Pirlo, „Myślę, więc gram”
Ruch turyńskich działaczy jest odważny i jednocześnie zrozumiały. Zarząd na czele z Andreą Agnellim chce znów zaszczepić w zespole ducha Juventusu (tak było w przypadku Antonio Conte), a obecnie nie ma lepszego kandydata. Eksperyment z radykalną zmianą nie wypalił. Włoscy kibice są zaskoczeni tą decyzją, ale nie rozczarowani, a to fundamentalna różnica.
Jednak na tym pozytywy się kończą. Andrea Pirlo nie ma żadnego doświadczenia w roli szkoleniowca. Nic, nawet nie prowadził juniorów i od razu zostaje rzucony na głęboką wodę. Kto wie, może czeka go kariera na wzór Zinedine’a Zidane’a (jednak ten był asystentem Carlo Ancelottiego i pracował w Castilli). Z drugiej strony może pójść drogą Thierry’ego Henry’ego, który odbił się od szatni AS Monaco.
Wiele pracy przed „Maestro”
Z zatrudnieniem Pirlo wiązane są spore nadzieje, szczególnie pod jednym względem. Nowy trener musi coś zrobić z fatalnie grającą drugą linią. W końcu Andrea sam był pomocnikiem, więc może znaleźć receptę na te niepowodzenia. Arthur przychodzi w miejsce Pjanicia, dlatego trzeba od nowa poszukać nominalnego rozgrywającego. Kilka miesięcy temu w rozmowie z Fabio Cannavaro obecny szkoleniowiec „Juve” przyznał, że najbardziej pasuje mu formacja 4–3–3, a ważnym aspektem będzie posiadanie piłki. Kolejnym zawodnikiem, który pojawi się w przyszłym sezonie, będzie Dejan Kulusevski. Szwed jest rewelacją zakończonych rozgrywek we Włoszech, a pod wodzą Pirlo może robić to samo co Dybala pod wodzą Sarriego. Mimo gry na skrzydle były zawodnik Parmy będzie aktywny w rozgrywaniu akcji, co wiąże się ze schodzeniem do drugiej linii.
Zwolnieniu Maurizio Sarriego miał sprzeciwić się Fabio Paratici, dyrektor Juventusu. On również miał to przypłacić stanowiskiem, ale te spekulacje zostały błyskawicznie ucięte. Teraz przed zarządem i sztabem szkoleniowym mistrza Włoch kolejne wyzwanie. W najbliższej przyszłości klub może opuścić aż 10 graczy, przynajmniej tak twierdzą włoskie media. Tych graczy trzeba kimś zastąpić, a o tym już gorączkowo myślą w Turynie.
Paratici, confirmed by Agnelli, got extra work to do in the next weeks: Higuain, Khedira, Matuidi, Costa, Ramsey, Bernardeschi, De Sciglio, Rugani, Sandro and Danilo are all on the market. Main target is to rejuvenate the team and reduce costs. @Gazzetta_it pic.twitter.com/HwZqfDSEu6
— Around Turin (@AroundTurin) August 9, 2020
Drugie życie w mediach społecznościowych otrzymał filmik Juventusu pod tytułem „Pirlo is not impressed”. Włoch słynie z chłodnego i analitycznego myślenia i umiejętności czytania gry. Wiadomo, zostało to przedstawione w humorystyczny i przerysowany sposób, trudno mu zaimponować, ale to w pewnym stopniu pokazuje „filozofię” wyznawaną przez „Maestro”. Przed szkoleniowcem wiele pracy, tym bardziej tifosi Juventusu nie mogą doczekać się nowego sezonu. Teraz Andrea Pirlo stoi przed trudnym zadaniem, nowy trener ma stworzyć drużynę, która ma zachwycić kibiców.