Villas-Boas trenerem klubu ze Stade Velodrome był od maja 2019 roku. Poprowadził go w 60 meczach, z czego 29 wygrał, zanotował 13 remisów i 18 porażek. Pod jego wodzą Marsylia zajęła ostatnie miejsce w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a obecnie okupuje dziewiąte miejsce w tabeli Ligue 1. Piłkarzem Marsylii ostatnio został Arkadiusz Milik.
Kością niezgody stało się sprowadzenie do klubu z Celticu Glasgow Oliviera Ntchama. W gronie potencjalnych następców Portugalczyka wymienia się między innymi Luciena Favre’a. Dla Szwajcara byłby to powrót nad Sekwanę. Były szkoleniowiec Borussii Dortmund prowadził w przeszłości OGC Nice.
Ingerencja w kadrę zespołu
Przyjście do klubu Arkadiusza Milika miało być ostatnim transferem do klubu w zimowym okienku transferowym. Władze klubu zdecydowały jednak inaczej. Za plecami trenera sfinalizowały przyjście Oliviera Ntchama. Środkowy pomocnik zagrał w tym sezonie w 14 meczach, strzelając jedną bramkę i notując jedną asystę.
Wypożyczony z Celticu Glasgow Ntcham nie znajdował się na liście życzeń Villasa-Boasa. Szkoleniowiec o zakontraktowaniu Francuza z kameruńskim paszportem dowiedział się z mediów. Nie dziwi więc wściekłość trenera, któremu klub na własną rękę układa kadrę.
Marseille manager Andre Villas-Boas turned up to a press conference and said he had offered his resignation after he had rejected signing midfielder Olivier Ntcham and the club brought him in anyway 😳 pic.twitter.com/ruYSSYzEFP
— B/R Football (@brfootball) February 2, 2021
Sukces zespołu zarówno sportowy, jak i finansowy polega na dobrej współpracy całego pionu sportowego od trenera do dyrektora sportowego. Nie dziwi więc frustracja szkoleniowca, który za postawę niechcianego zawodnika będzie odpowiadał swoją posadą. Pozycja Ntchama w szatni również może prowadzić do zagęszczenia już nieciekawej atmosfery.
Pożar w domu
Nerwowa atmosfera na południu Francji ma miejsce od soboty, kiedy to kibice wdarli się do centrum treningowego klubu. „L’Equipe” swojemu wydaniu nadał tytuł „Przeciwko własnemu obozowi”. Obrazki płonących rac i zniszczeń obiegły sportowe media na całym świecie. Po tych karygodnych wydarzeniach klub wydał oświadczenie.
– Ten wybuch przemocy był zagrożeniem dla życia osób przebywających na terenie obiektu (zawodników, personelu, ochroniarzy). Doszło do kradzieży oraz uszkodzeń samochodów. Spalono pięć drzew. Szkody wewnątrz budynków sięgają kilkuset tysięcy euro – czytamy na oficjalnej stronie Marsylii.
Najbardziej agresywna grupa wdarła się nawet do szatni pierwszego zespołu przygotowującego się do wieczornego starcia w lidze. Jeżeli znane nie tylko w naszym kraju „rozmowy motywujące” przechodzą do porządku dziennego, to włamanie do centrum treningowego sprawcom nie ujdzie płazem. Oficjalne dane mówią o tym, że zatrzymanych zostało 25 osób.
Photo taken by La Provence/@jc_leblois of the ongoing incident at the Marseille training ground. More undoubtedly follows. pic.twitter.com/80h6E9Duat
— Get French Football News (@GFFN) January 30, 2021
W związku z tymi wydarzeniami klub poprosił o przełożenie mającego się odbyć tego samego dnia meczu ze Stade Rennes. W spotkaniu na Velodrome miał zadebiutować w pierwszym składzie sprowadzony z Napoli Arkadiusz Milik. Polak trafił do jednego z najniebezpieczniejszych miast dla piłkarzy. Wydaje się, że po latach gry w Neapolu zdaje się być do tego przyzwyczajony i całe zajście nie powinno utrudnić mu adaptacji w nowym miejscu.
Gdzie zamieszanie, tam Milik
Sezon 2020/2021 będzie jednym z najbardziej pamiętnych dla napastnika reprezentacji Polski. Po odmowie przedłużenia kontraktu z Napoli ostatnie pół roku mecze Serie A obserwował z wysokości trybun. Transfer do wicemistrza Francji miał być dla Polaka szansą na zbudowanie formy przed mistrzostwami Europy. Po dwukrotnym zerwaniu więzadeł krzyżowych napastnik miał problemy z regularnym zbieraniem minut na boisku. Na początku kadencji trenera Gattuso Arek był pierwszym wyborem, jednak kolejne drobne urazy sprawiły, że legenda włoskiego futbolu skłoniła się ku wyborowi Driesa Mertensa. Belg mimo tego, że nie jest klasyczną „dziewiątką”, miejsca w składzie już nie oddał.
Oliwy do ognia dolał konflikt z właścicielem klubu, Aurelio De Laurentiisem. Milik przekonał się, że charyzmatyczny włodarz nie daje sobie wejść na głowę i mimo wypłacania Polakowi wysokiej pensji nie miał problemu z odsunięciem go od pierwszej drużyny. Pierwszą połowę obecnego sezonu Arek spędził jedynie na treningach pod Wezuwiuszem. Nadzieją miał być wyczekiwany transfer do Marsylii.
Wychowanek Rozwoju Katowice był osobistym wyborem już byłego trenera Villasa-Boasa. Wiemy, że Portugalczyka już w klubie nie ma. Po przyjściu nowego szkoleniowca liczba minut spędzonych na boisku nie musi być taka, jaką zakładał Polak. Pewne miejsce w wyjściowym składzie będzie trudniejsze do wywalczenia niezależnie od tego, kto przejmie funkcję po Portugalczyku.