Anderlecht wciąż w poważnym kryzysie


Najbardziej utytułowany klub w Belgii jest cieniem swojej (nie)dawnej potęgi

18 lutego 2023 Anderlecht wciąż w poważnym kryzysie
commons/wikimedia.org

RSC Anderlecht w ostatnich tygodniach nieco poprawił swoją pozycję w lidze belgijskiej. Wciąż znajduje się  jednak w drugiej połowie tabeli, a także jest bliski odpadnięcia z Ligi Konferencji Europy. Najbardziej utytułowany klub Belgii pogrąża się w kryzysie, którego końca na razie nie widać.


Udostępnij na Udostępnij na

Trener Anderlechtu Brian Riemer przed spotkaniem z Łudogorcem Razgrad był pewny siebie. Jego zespół miał bowiem dobrze poznać słabe strony swojego bułgarskiego rywala, dlatego zapewniał, że znajdzie miejsca, w które należy uderzyć. Na całe szczęście szkoleniowiec zaznaczył jednocześnie, że Łudogorec i Anderlecht są drużynami, które chcą grać pozytywną piłkę. W przeciwnym razie naraziłby się na spore kpiny.

Bo „Fioletowo-biali” ostatecznie nie wykorzystali słabych stron „Zielono-białych”. Wręcz przeciwnie, szczególnie w pierwszym kwadransie to Anderlecht został wyraźnie zepchnięty do defensywy. Łudogorec zdobył zwycięską bramkę już w 9. minucie spotkania, co było prostą konsekwencją odsłonięcia się jego przeciwnika na obu flankach. Belgowie później zaczęli grać nieco lepiej, ale blisko 63 proc. posiadania piłki nie przełożyło się na zmianę wyniku.

Riemer po meczu starał się szukać pozytywów. Zdaniem duńskiego trenera zawodnicy Anderlechtu na początku nie byli tak agresywni, jak by chcieli, tym niemniej później przejęli inicjatywę. Dodatkowo szkoleniowcowi podobał się pressing w wykonaniu jego podopiecznych oraz stworzone sytuacje. Przed rewanżowym spotkaniem Riemier liczy więc na wygraną, chociaż obawia się kontrataków Łudogorca.

W lidze było gorzej

Po spotkaniu w LKE piłkarzy i sztab Anderlechtu czekała długa podróż powrotna do kraju. Czas na regenerację przed kolejnym spotkaniem ligowym z broniącym się przed spadkiem KV Kortrijk będzie więc niewielki. Tymczasem według Riemera będzie to również bardzo ważny mecz dla jego zespołu. Przy obecnym układzie sił w tabeli Jupiler Pro League „Fioletowo-biali” nie mogą bowiem pozwolić sobie na stratę punktów.

Anderlecht obecnie znajduje się na 10. miejscu w tabeli. To samo w sobie jest upokarzające dla 34-krotnego mistrza Belgii, nawet jeśli swój ostatni tytuł świętował przed blisko siedmioma laty. Jeszcze niedawno sytuacja klubu z aglomeracji brukselskiej wyglądała jednak jeszcze gorzej. Na początku lutego „Fioletowo-biali” po odniesieniu 11. porażki w sezonie znajdowali się dwie pozycje niżej, nie będąc w stanie sprostać nawet niektórym rywalom znajdującym się w strefie spadkowej.

Fani Anderlechtu muszą więc cieszyć obecnie z małych rzeczy. W ciągu ostatniego miesiąca mieli zresztą trochę powodów do optymizmu. Ich ulubieńcy wygrali trzy i zremisowali jedno spotkanie w Jupiler Pro League. To pozwoliło im zarówno na przesunięcie się wyżej w tabeli, jak i na zmniejszenie dystansu do miejsca gwarantującego występ w play-offach o kwalifikacje do Ligi Europy.

Anderlecht miał grać lepiej…

Jak widać, praca obecnego szkoleniowca zaczyna powoli przynosić efekty, chociaż początek jego kadencji raczej tego nie zwiastował. Riemer już na dzień dobry odpadł w 1/8 finału Pucharu Belgii, a później zdobył tylko cztery punkty w czterech kolejnych meczach. Można było jednak przewidzieć, że posprzątanie bałaganu w Anderlechcie nie będzie łatwe. Zwłaszcza dla 44-letniego Duńczyka pierwszy raz samodzielnie prowadzącego drużynę seniorów.

Wcześniej oczekiwań nie spełnił tymczasem dużo bardziej doświadczony szkoleniowiec. Felice Mazzu miał wnieść Anderlecht na wyższy poziom niż jego poprzednik, Vincent Kompany, który w lecie przeniósł się do angielskiego Burnley. Drużyna pod wodzą Kompany’ego co prawda grała widowiskową piłkę, lecz zdaniem prezesa klubu Woutera Vandenhaute zawodziła w kluczowych momentach.

Zmiana szkoleniowca nie wyszła jednak na dobre Anderlechtowi. Mazzu pożegnał się ze stanowiskiem po trzech miesiącach pracy, a jego następca wydaje się dużo lepszym wyborem. – Wymiana trenera zmieniła styl na bardziej ofensywny, który przynosił efekty za Kompany’ego. Niepotrzebna i zła (nieodpowiedni wybór profilu trenera) była zmiana szkoleniowca latem – uważa Mariusz Moński, ekspert zajmujący się futbolem w krajach Beneluksu.

Prezes Anderlechtu podchodzi do swojej ówczesnej decyzji dużo mniej krytycznie. Po zwolnieniu Mazzu powiedział w wywiadzie dla „Het Laatste Nieuws”, że jego zatrudnienie wcale nie było błędem. Po prostu nie osiągnął odpowiednich wyników, co według Vandenhaute było także winą piłkarzy. Zapewne z tego powodu w zimie zespół wzmocnił Anders Dreyer z duńskiego FC Midtjylland, będący największym transferem klubu od blisko czterech lat.

Potrzeba dłuższej perspektywy

Fani Anderlechtu na pewno nie tego spodziewali się po drużynie, która w ubiegłym miejscu zajęła 3. miejsce w Jupiler Pro League. Anderlecht miał jak zawsze walczyć bowiem o najwyższe cele, nie zaś ratować sezon przy pomocy niedoświadczonego szkoleniowca. Właściciel klubu doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale jednocześnie stara się najwyraźniej obniżać oczekiwania kibiców. Vandenhaute twierdzi mianowicie, że Anderlecht zawsze był drużyną gwiazd i mógł sobie pozwolić na więcej, ale te czasy minęły i już nie wrócą.

Warto w tym miejscu zauważyć, że kryzys 34-krotniego mistrza Belgii ma nie tylko wymiar sportowy. Władze Anderlechtu, mówiąc eufemistycznie, nie mają też najlepszych kontaktów z jego najbardziej zagorzałymi kibicami. Październikowy mecz ze Standardem Liege został przerwany z powodu wrzucania pirotechniki na boisko i wtargnięcia kibiców na murawę. Wcześniej klub został zaś ukarany przez UEFA za zachowanie swoich fanów w trakcie meczu LKE z angielskim West Hamem United.

Czy sytuacja najbardziej utytułowanego belgijskiego klubu może zmienić się znacząco w najbliższym czasie? Nasz rozmówca nie pozostawia w tej kwestii większych złudzeń. – W krótkim okresie perspektyw nie widać, ale długoterminowo odmłodzenie składu i pozbycie się najwięcej zarabiających, a niewiele już wnoszących do gry piłkarzy może przynieść pozytywne skutki – kończy Moński.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze