Liga Mistrzów angielskim okiem – analiza szans ekip z Premier League w tegorocznych rozgrywkach


Czego możemy się spodziewać po angielskich drużynach w Lidze Mistrzów?

20 października 2020 Liga Mistrzów angielskim okiem – analiza szans ekip z Premier League w tegorocznych rozgrywkach

Po szalonej domówce przyszedł czas na elegancki bal. Liverpool, Chelsea oraz obie ekipy z Manchesteru założą swój najlepszy garnitur, by pokazać się z dobrej strony na europejskich salonach. Przeanalizujmy, kto może liczyć na zaproszenie na wiosnę, a kto będzie musiał przedwcześnie opuścić imprezę.


Udostępnij na Udostępnij na

Powiedzmy sobie szczerze. Ubiegła edycja Ligi Mistrzów nie była najlepsza w wykonaniu angielskich drużyn. Aż trzy kluby pożegnały się z rozgrywkami na etapie 1/8 finału. Tottenham musiał uznać wyższość RB Lipsk, Chelsea została rozbita przez Bayern, a z kolei Liverpool natrafił na ścianę w postaci Atletico Diego Simeone. Tylko Manchester City zdołał awansować do ćwierćfinału, po triumfie nad Realem Madryt. Tam jednak „The Citizens” niespodziewanie odpadli z Olympique Lyon, tym samym kończąc przygodę angielskich zespołów w elitarnych rozgrywkach.

W tym roku ekipy z Premier League liczą na więcej. Na krajowym podwórku pokazały, że potrafią imprezować. Teraz trzeba jednak wyleczyć kaca i wybrać się na elegancki bal. Razem z Wojtkiem Pielą, dziennikarzem Weszło i Kanału Sportowego, zastanowiliśmy się, czego możemy się spodziewać po angielskich zespołach w Lidze Mistrzów. Zapraszam.

Niebieska sinusoida

Po świetnym oknie transferowym wzrosły oczekiwania wobec drużyny ze Stamford Bridge. I słusznie. Ściągnęła w końcu piłkarzy, którzy mają wnieść klub na wyższy poziom. Chelsea nie zaliczyła jednak wymarzonego początku sezonu. O ile porażka z Liverpoolem hańby ekipie „The Blues” nie przynosi, o tyle remisy z Southamptonem i West Bromem już tak.

Nie chcę tłumaczyć średniej postawy podopiecznych Franka Lamparda, jednak trzeba wziąć pod uwagę, że klub jest teraz w trakcie przebudowy. Drużyna potrzebuje jeszcze czasu na wypracowanie odpowiednich schematów. Pamiętajmy, że w tym roku sezon przygotowawczy był o wiele krótszy i nie mieliśmy praktycznie meczów sparingowych. Oczywiście, ten problem nie dotyczy tylko Chelsea, jednak klub z zachodniego Londynu jest teraz w trakcie gruntownych zmian. Jeżeli zestawimy obecną jedenastkę z jedenastką z poprzedniego sezonu, może dojść nawet do sześciu zmian (zakładając, że Ziyech po wyleczeniu kontuzji wskoczy do wyjściowego składu).

Trzeba przyznać, że z meczu na mecz poczynania ofensywne „The Blues” wyglądają coraz lepiej. Timo Werner w końcu otworzył swoje konto strzeleckie w Premier League. Debiutanckie trafienie w lidze zaliczył również Kai Havertz. Statystyka zdobytych bramek nie jest największym zmartwieniem Franka Lamparda. Ba! W tym momencie Chelsea jest nawet ex-aquo drugą ofensywą w lidze (13 bramek w pięciu meczach). Pamiętajmy jednak, że suche liczby często nie oddają rzeczywistego obrazu spotkania. Atak pozycyjny w ekipie „The Blues” nie wygląda jeszcze najlepiej, jednak wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Czego możemy zatem się spodziewać po ekipie Franka Lamparda w Lidze Mistrzów?

Chelsea ma prawo oczekiwać dojścia do dalszej fazy rozgrywek niż w poprzednim sezonie, czyli co najmniej do ćwierćfinału. Faza grupowa nie powinna być problemem, więc można ten czas wykorzystać na zgranie formacji ofensywnej, która jest pełna nowych zawodników. Jeśli to się uda, wiosną powinno być nieźle – ocenia Wojciech Piela.

Przypomnijmy. „The Blues” trafili do grupy E, w której zmierzą się z Sevillą, Krasnodarem i Rennes. Pierwszy mecz rozegrają na Stamford Bridge z zeszłorocznym triumfatorem Ligi Europy. Spotkanie z hiszpańską drużyną może przynieść nam sporo bramek po obu stronach.

Obecna Chelsea przypomina mi Liverpool sprzed kilku sezonów. Wówczas ekipa Juergena Kloppa dysponowała kosmicznym atakiem, który bezlitośnie punktował rywali. Piętą achillesową „The Reds” była… gra obronna. I ten aspekt właśnie chciałem zostawić na koniec. Poczynania defensywne „The Blues” wołają o pomstę do nieba. Podopieczni Franka Lamparda nie mają o czym marzyć, jeżeli nie poprawią organizacji w tyłach. W tym sezonie piłkarze z zachodniego Londynu popełnili łącznie aż pięć błędów, które bezpośrednio prowadziły do utraty bramki. Trzy razy dokonał tego nikt inny jak… Kepa Arrizabalaga. Wydaje się, że dni Hiszpana w klubie są już policzone. Jego miejsce ma zająć Edouard Mendy.

Jeżeli chodzi o grę w defensywie, to Chelsea musi liczyć na wystrzał formy Senegalczyka, który ma zapewnić spokój w bramce „The Blues”. Bez tego oraz stabilnej linii obrony nie ma szans na regularne wygrywanie – dodaje dziennikarz Weszło.

Jedno jest pewne. Mecze „The Blues” w Lidze Mistrzów nie będą nudne. Czy stać ich nawet na półfinał? Jak spojrzymy na atak, to w sumie czemu nie. Jeżeli zerkniemy na obronę, to możemy się zastanawiać, czy Chelsea w ogóle wyjdzie z grupy. Prawda najprawdopodobniej leży gdzieś pośrodku. Możemy jednak pokusić się o stwierdzenie, że na wiosnę pewnie usłyszymy hymn Champions League na Stamford Bridge.

„Czerwone Diabły” w piekielnie trudnej grupie

Grupa H nie jest z pewnością miejscem, w którym Manchester United chciał się znaleźć. Podopiecznych Solskjaera czekają mecze z napakowanym gwiazdami PSG, silnym RB Lipsk i nieprzewidywalnym Basaksehirem. Jak daleko może patrzeć ekipa z Old Trafford?

Wyjście z grupy dla United już będzie sukcesem. Zagra w końcu z ostatnim finalistą i półfinalistą. Kluczem do awansu musi być komplet z Istanbulem Basaksehir, a tego nie jestem pewien – wspomina Wojciech Piela.

Sporo cierpkich słów jest kierowanych w stronę Manchesteru United, jednak są co do tego powody. Bardzo słaba postawa w meczach przeciwko Brightonowi i Crystal Palace zwiastowała nadchodzący blamaż. Ten nastąpił w spotkaniu przeciwko Tottenhamowi. Solskjaer i spółka przyjęli spore baty od zawodników Jose Mourinho, przegrywając 0:4 do przerwy. Był to pierwszy przypadek w historii występów United w Premier League, by stracili tyle bramek po pierwszych 45 minutach. Całe starcie zakończyło się wynikiem 1:6.

W Teatrze Marzeń zaczęto wystawiać kiepską sztukę. W jedną z głównych ról wcielił się Harry Maguire. Środkowy obrońca mocno obniżył loty, co ma wpływ na całą tylną formację Manchesteru. W defensywie „Czerwonych Diabłów” brakuje lidera. W poprzednim sezonie widziano go właśnie w postaci byłego piłkarza Leicester. Oczywiście, nie ma co winić tylko Anglika, gdyż równie słabo spisuje się Victor Lindelof.

Ekipie Solskjaera nadal brakuje odpowiedniej jakości na środku obrony, czego nie przykryją transfery Alexa Tellesa i Edinsona Cavaniego – dodaje dziennikarz Weszło.

No właśnie. Kolejną kwestią są panicze ruchy na rynku transferowym. Doskonale widać, że United nie ściągnęło do klubu piłkarzy ze szczytu listy życzeń norweskiego menadżera. Nie uważam jednak, że włodarze klubu z Manchesteru kupili złych zawodników. Wręcz przeciwnie. Telles i Cavani na pewno wniosą sporo jakości do składu. Z drugiej strony Urugwajczyk był dostępny na rynku cały czas. Gdyby Solskjaer koniecznie chciał pozyskać 33-latka, to dostałby go o wiele wcześniej. Przyjście napastnika ostatniego dnia okna transferowego pokazuje, że nie udało się zakontraktować tych zawodników, których klub docelowo chciał. Norweski szkoleniowiec nie może zatem w pełni rozwijać swojego projektu, a to może odbić się na wynikach w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów.

Żeby nie było, że tylko się znęcamy nad ekipą z Old Trafford. Są aspekty, które można oczywiście pochwalić:

Wśród atutów należy wymienić niezły środek pola oraz atak, pod warunkiem że wszyscy piłkarze będą zdrowi. Dodatkowo gra z kontry może zapewnić Manchesterowi kilka punktów – podkreśla Piela.

I to właśnie powinna być główna siła „Czerwonych Diabłów”. Jeśli obrona rozegra solidne spotkanie, to atak, wspomagany przez środkową formację, powinien przynieść Manchesterowi United bezcenne punkty. W meczach z PSG i Lipskiem podopieczni Solskjaera będą najprawdopodobniej nastawieni na kontrataki. Kluczową rolę mogą odegrać tutaj szybcy skrzydłowi oraz Bruno Fernandes, który jednym podaniem może przeszyć obronę rywali.

Spośród wszystkich anielskich drużyn United będzie miało największe problemy z wyjściem z grupy. Nie jest to jednak niemożliwe. Niejednokrotnie norweski trener pokazywał, że jest w stanie dokonać czegoś wielkiego.

(Nie)Nietykalny Liverpool

Nie wydaje mi się, aby Liverpool wrócił już na kosmiczny poziom, który prezentował w poprzednim sezonie. Porażki przydarzają mu się coraz częściej, a rywale znają sposób na podopiecznych Juergena Kloppa – twierdzi dziennikarz Weszło.

W tegorocznej edycji Ligi Mistrzów „The Reds” nie będą już postrzegani w roli faworyta. Średni początek sezonu pokazał, że ten zespół również posiada wady. Co więcej, można pokusić się o stwierdzenie, że drużyna niemieckiego szkoleniowca straciła status nietykalnej. Obecnie wszyscy wiedzą, jakie problemy doskwierają obecnemu mistrzowi Anglii. Przede wszystkim są to poczynania defensywne.

Kłopotem są wysoko grający obrońcy oraz niepewni stoperzy. Kontuzja Van Dijka na pewno w tym aspekcie nie pomoże – dodaje Piela.

Holender doznał urazu w derbowym spotkaniu przeciwko Evertonowi. Liverpool najprawdopodobniej przez resztę sezonu będzie musiał poradzić sobie bez 29-latka. W jego miejsce wskoczy Joe Gomez, który nie jest najpewniejszym punktem zespołu. Spore braki widzimy również u bocznych obrońców. O ile z przodu Robertson i Alexander-Arnold wniosą sporo jakości, o tyle w tyłach wygląda to zdecydowanie gorzej. „The Reds” nie mają również odpowiedniego zmiennika na pozycji bramkarza. Allison coraz częściej łapie urazy. W jego miejsce wskakuje Adrian, który skutecznie podnosi ciśnienie wszystkim sympatykom Liverpoolu.

Kolejnym aspektem, nad którym chcielibyśmy się pochylić, jest dyspozycja Roberto Firmino.

Coraz częściej odczuwalny jest brak klasycznego napastnika wykańczającego akcje. Brazylijczyk nieco zatracił swój błysk. W zeszłym sezonie strzelił mniej goli choćby od Masona Greenwooda – ocenia dziennikarz Weszło.

29-latek nigdy nie był zawodnikiem, który tylko i wyłącznie skupiał się na wykańczaniu akcji. Jego rola na boisku odbiega od definicji typowej „dziewiątki”. Firmino skupia na sobie uwagę obrońców, tworząc sporo wolnej przestrzeni dla skrzydłowych. Brazylijczyk niewątpliwie jest ważnym elementem układanki w drużynie Juergena Kloppa. Liverpool potrzebuje jednak alternatywy na pozycji napastnika o kompletnie innym profilu niż „Bobby”. Przy gorszej dyspozycji Salaha czy Mane 29-latek nie zagwarantuje odpowiedniej liczby goli w sezonie. W tym momencie nie jest to największe zmartwienie ekipy z Anfield, jednak w zimowym oknie transferowym powinna poszukać zmiennika na tej pozycji.

W Lidze Mistrzów „The Reds” trafili do grupy, w której nie powinni drżeć o awans do ostatniej kolejki. Na tym etapie Liverpool zmierzy się z Ajaksem, Atalantą i Midtylland. Możemy spodziewać się bramek, gdyż zagrają ze sobą zespoły, które preferują ofensywny styl gry. Na co stać podopiecznych Juergena Kloppa? Myślę, że ćwierćfinał to minimum. Dużo będzie jednak zależało od obrony, która wydaje się najsłabszym punktem ekipy z Anfield.

Czy to będzie ten sezon?

Takie pytanie co roku zadawali sobie wszyscy sympatycy Liverpoolu odnośnie do mistrzostwa Premier League. Obecnie podobny dylemat ma Manchester City, jednak nie w kontekście triumfu w lidze, tylko w europejskich pucharach. Niemoc Pepa Guardioli w Champios League trwa w najlepsze.

Hiszpanowi zdecydowanie brakuje szczęścia. Dodatkowo wydaje się, że szkoleniowiec za bardzo kombinuje. W zeszłym sezonie nie potrafił znaleźć sposobu na grający trójką w obronie Lyon. Wystawienie zbyt małej liczby ofensywnych graczy sprawiło, że „The Citizens” nie mieli kim straszyć, a do tego doszła spartaczona sytuacja przez Raheema Sterlinga – analizuje dziennikarz Weszło.

Guardiola doskonale wie, w jakim aspekcie musi się poprawiać zespół. Jest to oczywiście formacja defensywna. Niepokojący jest jednak fakt, że włodarze klubu co roku wydają grube miliony na obrońców, a mimo to Manchester City wciąż nie jest w stanie znaleźć odpowiedniego rozwiązania. Na nowo nadzieję ma jednak rozbudzić nowy nabytek „The Citizens”.

Po transferze Rubena Diasa hiszpański szkoleniowiec liczy na ustabilizowanie środka obrony, ale nadal wątpliwości budzą boczni defensorzy, którzy słabo spisali się choćby w spotkaniu z Leicester – dodaje Piela.

City zdecydowanie może być zadowolone z losowania fazy grupowej LM. Na tym etapie zmierzy się z Marsylią, FC Porto i Olympiakosem. Sympatycy klubu z niebieskiej części Manchesteru realnie mogą myśleć o sukcesie w tej edycji.

Nie jest to drużyna pozbawiona mankamentów, jednak z niezwykle silnymi skrzydłami, skutecznym Aguero i Kevinem de Bruyne jestem w stanie sobie wyobrazić, że sięga po końcowy triumf – podsumowuje dziennikarz.

Zarówno dla Guardioli, jak i dla „The Citizens” jest to ostatni dzwonek, by pokazać, że stać ich na dokonanie wielkich rzeczy na europejskich boiskach.

***

Angielskie zespoły są już gotowe na elegancki bal w postaci Ligi Mistrzów. Możemy się jednak zastanawiać, czy wtorkowe i środowe wieczory będą nam przypominały bardziej kulturalne spotkania w zacnym gronie, czy szalone imprezy, których byliśmy świadkami na boiskach Premier League. Szczerze? Nie mielibyśmy nic przeciwko, żeby połączyć jedno z drugim.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze